Rozdział 30

2.9K 272 10
                                    

Czułam jego strach... Widziałam jego obawę. Ale co oznaczały te słowa.. Nie wiem.. Wiem, że moje ciało dostało ogromny zastrzyk energii. Czuję się silna jak nigdy  dotąd . Biegnę wprost na mojego ojca... Prawdziwego ojca, który gardził wychowywaniem i miłością. Był śmieciem i tyle w tym temacie. Moje łapy płonęły, czułam jak ziemia pod nimi pęka. Widziałam wzrok przyszywanego ojca. Był bardziej żywy niż kiedykolwiek. Patrzył się na mnie pełen podziwu.  Rzuciłam się w stronę Wiktora. Zatopiłam zęby w jego skórze. I rzuciłam nim jak on wcześniej mną.  Jego ciało  uderzyło o ścianę domku roztrzaskując deski. Leżał i drżał... Jego futro  zalewało się szkarłatną cieczą.  Może ktoś pomyśli, że jestem  okropna. I nie mam serca, ale to jedyne wyjście.  Wiedziałam tyle, że pożałuje za to co zrobił Kamilowi. Zabił go i zostawił na pastwę much i robaków. Podeszłam do niego i popatrzyłam w te wstrętne ślepia.
-Za to co uczyniłeś spotka cię kara.. Za to jaki byłeś i za to jak postępowałeś. Jesteś nikim.. Jesteś niczym! ...Żegnaj tato..
-Złapałam go za kark i rozerwałam ciało mojego ojca. Jego oczy zgasły... Ciało opadło na ziemię zalewają ją krwią. Odeszłam od zwłok i odwróciłam się w stronę mojej rodziny.. Stali wpatrzeni we mnie. Byli poranieni i cali we krwi. Ale żywi i szczęśliwi. Natan podszedł do mnie. Widziałam jego obrażenia na brzuchu, karku i łapach.
Piękny czarny wilk stał i patrzył mi się w oczy. Jego oczy były wspaniałe i odbijały blask moich oczu.
-Idź zobacz.. Nie uwierzysz..
Jedna z legend głosi, że przyjdzie na świat jedno wilcze dziecko, które zapanuje nad sprawiedliwością.   Będzie silne i mądre. Zasiądzie na głównym miejscu w radzie .Będzie rządzić i wymierzać sprawiedliwość. 
Podeszłam do okna.. Spojrzałam w odbicie. Biały wielki wilk. Biały z domieszką złota. Oczy jasne...piękne.. A zarazem zabójcze. To cała ja. Zmieniłam się w człowieka.  Podeszłam z  Natanem do moich rodziców.  Tak naprawdę to nie ważne kto zrobił. Ważne kto wychował i kto dał miłość.  Natan trzymał mnie za rękę.  Był dumny ze mnie i z całej naszej watahy.
-Mamo.. Popatrz na mnie proszę.  Powiedziałam głosem pełnym skruchy i miłości.
-Nie jestem twoją matką.  -Powiedziała z żalem. 
-Zawsze nią będziesz.  To wy daliście mi szczęście, miłość i bezpieczeństwo. Wy nauczyliście mnie być silną i odważna... To dzięki wam jestem kim jestem.
Mama rzuciła mi się na szyje i zaczęła płakać.  Ojciec zaczął ja uspokajać. Odwróciłam się i skierowałam w stronę ciała Kamila. Nie miałam już siły.  Upadłam na kolana.  Płakałam..W końcu dałam upust emocją.
- Zabierzcie go stąd proszę. - Odezwałam się cicho.
Koło mnie pojawił się Łukasz  i Bartek  wzięli ostrożnie ciało chłopaka i położyli na grubej i szerokiej desce.
- Wynieście go za obóz. Tato.. Pokaż gdzie..
Ruszyli w skazanym kierunku przez tatę.
- Nat wstań.. Jesteś  nam potrzebna. . Jesteś potrzebna Róży.  Wstałam szybko i nie czekając na Natana ruszyłam w jej stronę. Dziewczyna leżała na ziemi. Z ran leciała jej krew, była słaba i blada. Nie pozwolę jej odejść. 
- Odsuń się nakazałam Damianowi, który klęczał nad Róża. 
Chłopak zawarczał ale się odsunął.
-Róża skarbie przemień się. -Szepnęłam jej do ucha. Dziewczyna lekko się poruszyła i zajęczała. Nic.. Nie zmieniła się. Kurde!
-Róża masz się zmienić!  Krzyknęłam. Byłam wykończona, słaba i bałam się o Róże.
-Róża... Moja łza spadła jej na policzek po czym zjechała na usta rudej. Byłam zrozpaczona. Płakałam... Nie mogłam stracić kolejnej bliskiej mi osoby. Dziewczyna poruszyła się.
-Nat.. Dlaczego płaczesz? Ktoś zmarł? - Zapytała ruda. Popatrzyłam się na nią i rozpłakałam jeszcze gorzej. Przytuliłam ją mocno przyciskając ja do piersi.
-Nat zaraz mnie udusisz i naprawdę nie będę żyć. Puściłam dziewczynę lecz dalej na nią patrzyłam.
-Kocham cię... Siostro..
-Oj Nat wariacie.
-Jesteście wszyscy cali ?
-Tak Nat spokojnie.- Odezwał się Natan.

-Wstałam i  rzuciłam mu się na szyję. Pocałowałam go mocno. Tak żeby zapamiętał tą chwilę.  Szepnęłam mu do ucha.
-Wygraliśmy.. Będzie już tylko lepiej..
Natan podniósł rękę do góry i zaczął  krzyczeć.
-Wygraliśmy!!! -Wszyscy się cieszyli i wiwatowali.
Choć widziałam, że jakikolwiek ruch sprawia im jeszcze ból.  Tak naprawdę to ja też byłam cała w ranach, a z rany na plecach i nodze leci mi mocno krew. Ale czym się przejmować w obliczu takiego szczęścia.
Przypomniałam sobie jeszcze o czymś.
Chciałabym żebyśmy pochowali ciało Kamila.- Proszę wykopcie dół i za 10 minut spotykamy się za obozem. Natan proszę choć ze mną.  Chłopak złapał mnie za rękę i poszliśmy na wielką łąkę niedaleko obozu. -Tak tu pięknie pachnie. Tak jakby tobą Nat.
Tak ... To mój zapach... Unosił się on z małych fioletowo-niebieskich kwiatów, które pokrywy cała łąkę .
-Pomóż mi zrywać kochanie. -Poprosiłam alfę.
Gdy już mieliśmy ich naprawdę sporo i było ciężko nam już je utrzymać.  Wróciłyśmy do obozu.  Skierowałam się z alfą w stronę grobu dla Kamila. Wszyscy stali i patrzeli na zakryte białą pościelą ciało, które spoczywało już  w wcześniej wykopanym dole. W oczach stanęły mi łzy.. Te wszystkie wspomnienia... To wszystko pękło jak bańka mydlana. Natan stanął koło mnie ,a tato zaczął pożegnalną modlitwę. Gdy skończył.  Chłopaki zakopali dół, a ja razem z Natanem pokryłam go kwiatami... Kochałam go.. I wydaje mi się, że go zawiodłam. Ale dostałam drugą szansę, która wykorzystam.
-Mamo.. Czy wy ty chcecie zostać po tym wszystkim?
-Tak, tu jest nasze miejsce. Nie odnajdziemy się nigdzie indziej.
-Dobrze. Będę co jakiś czas tu przyjeżdżać i pomagać wam.
-Dziękuję kochanie. Podeszłam i objęłam obydwoje rodziców. Kocham ich i choć nie jest tak jak powinno być, jest dobrze.
Pożegnaliśmy się  z moimi rodzicami i ruszyliśmy w drogę powrotną zostawiając śmierć za sobą. Ciekawa jestem kto tam posprząta...

_______________________________ DZIĘKUJĘ! !! Za te wszystkie gwiazdki i komentarze. To pobudza do dalszego pisania :))  Niedługo zbliżymy się  do końca książki. :)) Ale spokojnie jeszcze będzie parę rozdziałów.:**

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz