Czułam jego strach... Widziałam jego obawę. Ale co oznaczały te słowa.. Nie wiem.. Wiem, że moje ciało dostało ogromny zastrzyk energii. Czuję się silna jak nigdy dotąd . Biegnę wprost na mojego ojca... Prawdziwego ojca, który gardził wychowywaniem i miłością. Był śmieciem i tyle w tym temacie. Moje łapy płonęły, czułam jak ziemia pod nimi pęka. Widziałam wzrok przyszywanego ojca. Był bardziej żywy niż kiedykolwiek. Patrzył się na mnie pełen podziwu. Rzuciłam się w stronę Wiktora. Zatopiłam zęby w jego skórze. I rzuciłam nim jak on wcześniej mną. Jego ciało uderzyło o ścianę domku roztrzaskując deski. Leżał i drżał... Jego futro zalewało się szkarłatną cieczą. Może ktoś pomyśli, że jestem okropna. I nie mam serca, ale to jedyne wyjście. Wiedziałam tyle, że pożałuje za to co zrobił Kamilowi. Zabił go i zostawił na pastwę much i robaków. Podeszłam do niego i popatrzyłam w te wstrętne ślepia.
-Za to co uczyniłeś spotka cię kara.. Za to jaki byłeś i za to jak postępowałeś. Jesteś nikim.. Jesteś niczym! ...Żegnaj tato..
-Złapałam go za kark i rozerwałam ciało mojego ojca. Jego oczy zgasły... Ciało opadło na ziemię zalewają ją krwią. Odeszłam od zwłok i odwróciłam się w stronę mojej rodziny.. Stali wpatrzeni we mnie. Byli poranieni i cali we krwi. Ale żywi i szczęśliwi. Natan podszedł do mnie. Widziałam jego obrażenia na brzuchu, karku i łapach.
Piękny czarny wilk stał i patrzył mi się w oczy. Jego oczy były wspaniałe i odbijały blask moich oczu.
-Idź zobacz.. Nie uwierzysz..
Jedna z legend głosi, że przyjdzie na świat jedno wilcze dziecko, które zapanuje nad sprawiedliwością. Będzie silne i mądre. Zasiądzie na głównym miejscu w radzie .Będzie rządzić i wymierzać sprawiedliwość.
Podeszłam do okna.. Spojrzałam w odbicie. Biały wielki wilk. Biały z domieszką złota. Oczy jasne...piękne.. A zarazem zabójcze. To cała ja. Zmieniłam się w człowieka. Podeszłam z Natanem do moich rodziców. Tak naprawdę to nie ważne kto zrobił. Ważne kto wychował i kto dał miłość. Natan trzymał mnie za rękę. Był dumny ze mnie i z całej naszej watahy.
-Mamo.. Popatrz na mnie proszę. Powiedziałam głosem pełnym skruchy i miłości.
-Nie jestem twoją matką. -Powiedziała z żalem.
-Zawsze nią będziesz. To wy daliście mi szczęście, miłość i bezpieczeństwo. Wy nauczyliście mnie być silną i odważna... To dzięki wam jestem kim jestem.
Mama rzuciła mi się na szyje i zaczęła płakać. Ojciec zaczął ja uspokajać. Odwróciłam się i skierowałam w stronę ciała Kamila. Nie miałam już siły. Upadłam na kolana. Płakałam..W końcu dałam upust emocją.
- Zabierzcie go stąd proszę. - Odezwałam się cicho.
Koło mnie pojawił się Łukasz i Bartek wzięli ostrożnie ciało chłopaka i położyli na grubej i szerokiej desce.
- Wynieście go za obóz. Tato.. Pokaż gdzie..
Ruszyli w skazanym kierunku przez tatę.
- Nat wstań.. Jesteś nam potrzebna. . Jesteś potrzebna Róży. Wstałam szybko i nie czekając na Natana ruszyłam w jej stronę. Dziewczyna leżała na ziemi. Z ran leciała jej krew, była słaba i blada. Nie pozwolę jej odejść.
- Odsuń się nakazałam Damianowi, który klęczał nad Róża.
Chłopak zawarczał ale się odsunął.
-Róża skarbie przemień się. -Szepnęłam jej do ucha. Dziewczyna lekko się poruszyła i zajęczała. Nic.. Nie zmieniła się. Kurde!
-Róża masz się zmienić! Krzyknęłam. Byłam wykończona, słaba i bałam się o Róże.
-Róża... Moja łza spadła jej na policzek po czym zjechała na usta rudej. Byłam zrozpaczona. Płakałam... Nie mogłam stracić kolejnej bliskiej mi osoby. Dziewczyna poruszyła się.
-Nat.. Dlaczego płaczesz? Ktoś zmarł? - Zapytała ruda. Popatrzyłam się na nią i rozpłakałam jeszcze gorzej. Przytuliłam ją mocno przyciskając ja do piersi.
-Nat zaraz mnie udusisz i naprawdę nie będę żyć. Puściłam dziewczynę lecz dalej na nią patrzyłam.
-Kocham cię... Siostro..
-Oj Nat wariacie.
-Jesteście wszyscy cali ?
-Tak Nat spokojnie.- Odezwał się Natan.-Wstałam i rzuciłam mu się na szyję. Pocałowałam go mocno. Tak żeby zapamiętał tą chwilę. Szepnęłam mu do ucha.
-Wygraliśmy.. Będzie już tylko lepiej..
Natan podniósł rękę do góry i zaczął krzyczeć.
-Wygraliśmy!!! -Wszyscy się cieszyli i wiwatowali.
Choć widziałam, że jakikolwiek ruch sprawia im jeszcze ból. Tak naprawdę to ja też byłam cała w ranach, a z rany na plecach i nodze leci mi mocno krew. Ale czym się przejmować w obliczu takiego szczęścia.
Przypomniałam sobie jeszcze o czymś.
Chciałabym żebyśmy pochowali ciało Kamila.- Proszę wykopcie dół i za 10 minut spotykamy się za obozem. Natan proszę choć ze mną. Chłopak złapał mnie za rękę i poszliśmy na wielką łąkę niedaleko obozu. -Tak tu pięknie pachnie. Tak jakby tobą Nat.
Tak ... To mój zapach... Unosił się on z małych fioletowo-niebieskich kwiatów, które pokrywy cała łąkę .
-Pomóż mi zrywać kochanie. -Poprosiłam alfę.
Gdy już mieliśmy ich naprawdę sporo i było ciężko nam już je utrzymać. Wróciłyśmy do obozu. Skierowałam się z alfą w stronę grobu dla Kamila. Wszyscy stali i patrzeli na zakryte białą pościelą ciało, które spoczywało już w wcześniej wykopanym dole. W oczach stanęły mi łzy.. Te wszystkie wspomnienia... To wszystko pękło jak bańka mydlana. Natan stanął koło mnie ,a tato zaczął pożegnalną modlitwę. Gdy skończył. Chłopaki zakopali dół, a ja razem z Natanem pokryłam go kwiatami... Kochałam go.. I wydaje mi się, że go zawiodłam. Ale dostałam drugą szansę, która wykorzystam.
-Mamo.. Czy wy ty chcecie zostać po tym wszystkim?
-Tak, tu jest nasze miejsce. Nie odnajdziemy się nigdzie indziej.
-Dobrze. Będę co jakiś czas tu przyjeżdżać i pomagać wam.
-Dziękuję kochanie. Podeszłam i objęłam obydwoje rodziców. Kocham ich i choć nie jest tak jak powinno być, jest dobrze.
Pożegnaliśmy się z moimi rodzicami i ruszyliśmy w drogę powrotną zostawiając śmierć za sobą. Ciekawa jestem kto tam posprząta..._______________________________ DZIĘKUJĘ! !! Za te wszystkie gwiazdki i komentarze. To pobudza do dalszego pisania :)) Niedługo zbliżymy się do końca książki. :)) Ale spokojnie jeszcze będzie parę rozdziałów.:**