18 kwietnia 2020 - Oskar

34 5 0
                                    

Nie mam czasu, nie mam nawet spakowanych rzeczy, ręce mi się trzęsą i jeszcze muszę wcisnąć jakoś ten pamiętnik Nikolasowi.

Tak, uznałem, że tyle mu się ode mnie należało. Może nie zrzucenie całej mojej traumy na niego, ale chociaż drobna świadomość tego, jak żyło mi się do tej pory. Z czym się użerałem. Przez tak długi czas walczyłem z tym wszystkim samemu, że świadomość, że ktoś w końcu będzie wiedział o tym, co odpierdoliłem, przynosiła mi taką jebaną ulgę, że nie jestem w stanie nawet ubrać tego w słowa.

Sprawa rozegrała się dosyć szybko. Ponownie koczowałem w samochodzie, tym razem w towarzystwie Norberta. Jednak się złamał i postanowił mi chociaż towarzyszyć. Trafiliśmy na jednego z nich; nawet nie wiem, czy to był Gruby czy Łysy, bo tak w sumie, żaden z nich nie był gruby, ale oboje byli łysi. Nieważne, to już bez znaczenia. Nic już nie ma znaczenia.

Muszę podziękować ostatniemu gościowi, który przypierdolił mi w pysk w moim samochodzie, ponieważ zasięgnąłem inspiracji i odegrałem dokładnie tę samą scenę. Tylko poza przyjebaniem gościowi w pysk, sprawa wymknęła się trochę spod kontroli i chyba dostał kulkę. Nie wiem, wydaje mi się, że trafiłem w nogę. Zanim zdążył wyciągnąć broń, mnie już nie było; razem z Norbertem i jego towarem odjechaliśmy do chatki z gówna, gdzie Norbert spuścił towar w kiblu (mówiłem, że tutaj nie chodzi o pieniądze!), a ja przebrałem się i już po chwili jechaliśmy na lotnisko. Innym samochodem, w końcu nie jestem idiotą.

Nie wiem, co z nimi będzie. Co z Norbertem będzie. Zdążył jeszcze wcisnąć mi dokumenty jakiegoś gościa. Nie wiem, kim był. Podobno jakimś nieszczęśliwym menelem. W takim wieku! Co za zrządzenie losu, ale nie jestem mu za to gniewny; było mi to całkiem na rękę Zresztą, to i tak już bez znaczenia, bo i go z nami nie ma.. O więcej nie pytałem, nie obchodziło mnie to.

Tak więc od dzisiaj nazywałem się chyba Janek. Wiek chyba też nawet się zgadzał.

Norbert obiecał, że wszystkim się zajmie. Że mój samochód będzie rozjebany, a w środku znajdą się moje dokumenty i parę rzeczy.

Miałem ze sobą trochę pieniędzy. Reszta była ukryta i stopniowo miała do mnie jakoś trafiać; jeszcze nie wiem jak, nie zastanawiałem się nad tym.

Czuję, że czas mi ucieka, że samolot do, o zgrozo, Londynu, zaraz mi ucieknie. Co za piękny przypadek: biedny Polaczek uciekający do Anglii, żeby zarobić trochę kasy. Ale ja już naprawdę będę grzeczny.

Norbert miał tam znajomą. Przygarnie mnie, znajdę sobie pracę. Będę udawał, jakby poprzedni Oskar już nigdy nie istniał. Nawet nie jestem już Oskarem. Jestem Jankiem. Mam dwadzieścia parę lat. Wyjechałem, bo nie widziałem w tym kraju przyszłości, co było w sumie zgodne z prawdą.

List do Nikolasa mam przygotowany. Norbert zajmie się pamiętnikiem; schowa go tam, gdzie Nikolas na pewno go znajdzie (w szafce za paczką fajek; dam sobie rękę ujebać, że po dwóch dniach od mojego wyparowania właśnie tam zajrzy).

To koniec. Koniec mojego życia, koniec mnie. Dopisuję te ostatnie parę słów, chociaż powinienem już uciekać. Strasznie chce mi się płakać.

Przepraszam za wszystko; naprawdę nie miałem już wyjścia.

Nikuś, jeśli naprawdę jesteśmy bratnimi duszami, to wierzę, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Kiedy będziesz patrzył w nocy na księżyc i na gwiazdy, to wiedz, że ja też na nie patrzę. Na dokładnie te same konstelacje, które rysują się u ciebie, jak i u mnie. No, może odrobinę będą się różniły, ale teraz to nie jest ważne.

Uczepię się tej myśli i będę wyobrażał sobie, że jesteś obok i że ostatnie dwadzieścia parę lat mojego życia nigdy się nie wydarzyło (z drobnymi wyjątkami, jak na przykład tobą). Mimo wszystko jestem wdzięczny, że trafiłem na kogoś takiego jak ty.

Jeśli mój pierwszy i ostatni list do ciebie nie był wystarczający, to przepraszam. Naprawdę przepraszam za wszystko i wierzę, że kiedyś mi wybaczysz. Może nawet zrozumiesz, chociaż doskonale wiem, że na to zrozumienie nie zasługiwałem. Możliwe, że istniało inne rozwiązanie tej sytuacji, ale proszę, zrozum (miałem nie prosić o zrozumienie, niech to szlag...), że taki manewr wydawał mi się aktualnie najrozsądniejszą opcją.

Kocham cię Nikuś i będę tęsknił. Za Norbertem też będę tęsknił, ale nie sądzę, że na niego wpadniesz. Chyba nawet nie chciałbym, żebyście się poznali.

Jestem wam strasznie wdzięczny za ostatni czas, ale naprawdę powinienem już iść. Zamknąć ten przeklęty zeszyt i odłożyć pióro.

Z jednej strony nie mogę się doczekać, ale też tak strasznie się boję. Żałuję, że nie zapakowałem jednego z was do walizki ze sobą, ale dobrze wiem, że nie zasługiwaliście na coś takiego. Mimo wszystko miałem w sobie jeszcze jakąś krztę przyzwoitości i postanowiłem nie mieszać was w to wszystko bardziej, niż było to potrzebne.

Słowa, słowa, słowa... zalewają moją głowę z każdej strony, a i tak mam wrażenie, że to za mało. Że nie jestem w stanie opisać tego tak, jak bym chciał. Nie ma tutaj moich wymyślnych metafor, ani charakterystycznego dla mnie stylu. Nawet czarne literki na kartce papieru wyglądają, jakby nie były pisane przez moją rękę.

Ale to już wszystko bez znaczenia. Nic już nie ma znaczenia.

Naprawdę, pora już na mnie.

Na moją wędrówkę.

Oczyszczenie.

Nowy start, nowe życie.

Oskar

Drogi PamiętniczkuWhere stories live. Discover now