17 maja 2020 - Nikolas

37 8 10
                                    

Kim był Norbert?

Twój przyjaciel? Kochanek? Odpowiadał za współudział w tej całej zbrodni, tak jak ja dokładałem do tego swoją cegiełkę, czytając rzygi twojej psychiki po nocach, podczas gdy wszyscy siwieli ze stresu, zastanawiając się, co się z tobą dzieje?

Jak mam go znaleźć? Przysięgam, mam wrażenie, że napisałeś to wszystko po to, żeby jakoś zbić nas (mnie) z tropu. Żadne z tych imion nie góruje w liście twoich znajomych na fejsie, ale może to ja jestem zbyt naiwny: jeżeli faktycznie robiłeś to, o co właśnie cię podejrzewam, to nie zdziwiłbym się, gdybyś pozmieniał imiona. Z drugiej strony, po to prowadziłeś pamiętnik na tych przeklętych kartkach, żeby nikt czasem się do niego nie dobrał, nie? O to właśnie chodziło — przyznaję ci rację, komputery były niebezpieczne. Jeden zły ruch i ktoś obeznany w tych klockach zaraz dorwałby się do tego wszystkiego.

Jest to niby napisane tajemniczo, jakbyś spodziewał się, że coś takiego może się wydarzyć. A może miałeś jakąś psychozę? Próbuję przypomnieć sobie, czy przejawiałeś objawy takiego schorzenia, ale wszystko wydaje się w porządku. Ostatnim razem, jak sprawdzałem, narzekałeś tylko na Internet i jego potęgę, ale nie latałeś jak ostatni pojeb, twierdząc, że rząd podłożył ci podsłuch i że agenci FBI już stoją u twych drzwi.

Norbert, Norbert, Norbert... czy ty mnie czasem tak nie nazwałeś? Kiedyś, przez przypadek. Nikolas i Norbert — oba w końcu zaczynają się na „N", czyż nie tak się tłumaczyłeś?

Czy on był lepszy ode mnie? Sądząc po tym, co do tej pory przeczytałem, to myślę, że tak. Dlaczego ze mną szczerze nie porozmawiałeś?

Wiesz, śmiem twierdzić, że imiona jednak są prawdziwe; nie mam pojęcia, jak dopaść Sebka i Norberta, ale za to wiem, kim jest Krystian, zdążyliśmy się w końcu poznać.

Co ten bydlak ci zrobił? Zaczynam bać się, że nie chodziło tylko o przemoc psychiczną; uwierz, twoi rodzice byli z ciebie dumni i przykro mi, że rozpowiadali to wszystkim dookoła, tylko nie tobie. I naprawdę nie chcieli, żebyś został prawnikiem.

Poszukiwania trwają, ale chyba oswoiłem się z myślą, że zaplanowałeś to wszystko tak, co by cię jednak nie znaleźli. Nadal nie rozumiem, dlaczego to zrobiłeś? Fakt, miałeś trochę bardziej chujowo niż to podejrzewałem, ale czy to serio był powód? Ten twój samochód też jest częścią planu? Przysięgam, że policja zaraz zacznie przeszukiwać wszystkie lasy i rzeki, o ile już tego nie zrobili i jestem prawie pewien, że nie znajdą cię tutaj. Śmiem twierdzić, że można by poruszyć całą Polskę, ale i tak do niczego by się nie dokopali.

Nie chcę mówić, że jestem z ciebie dumny, bo nie jest to powód do klepania cię po główce, ale naprawdę nieźle to uknułeś: rozjebany samochód, który robił za coś w stylu „oh, zginął w wypadku, śledztwo rozwiązane!", ale wiesz, że będą szukać twoich zwłok, nie? I że twoi starzy nie spoczną, póki ich nie znajdą?

Na twoje nieszczęście, nasze rodziny zawsze miały pieniądze i nie sądzę, że kiedykolwiek się to zmieni. W takim scenariuszu, zaczynam martwić się, że jednak nie uda ci się uciec.

Już nie wiem, czego ci życzyć. Może tylko tego, żebyś był cały i zdrowy i żeby wszystko było po twojej myśli. Jeśli jednak chciałbyś wrócić, to wiedz, że nie będę gniewał się długo.

W ogóle nie będę się gniewał. Będę klepał cię po główce tak długo, aż uwierzysz, że coś dla nas wszystkich znaczysz i że twoje uczucia są w porządku.

Cholera, mam nadzieję, że poszedłeś na tę terapię. Tę prawdziwą, o której tak pisałeś. Błagam, wybacz mi, ale nie jestem w stanie czytać zbyt wiele na raz. Potrzebuję całkiem sporo czasu, żeby przetrawić to wszystko i poukładać sobie w głowie. Mam też rzeczy do robienia, wiesz? Nie obraź się, bo nadal jesteś na pierwszym miejscu i od momentu, aż wstanę, do chwili, w której się położę, cholera! Nawet w snach jesteś moim numerem jeden.

Ale, naturalnie, nie mogę tego wszystkiego rzucić. Rozumiesz, prawda? Jasne, że byś zrozumiał. Studia same się nie zrobią. I chociaż nie mam do nich motywacji i czuję, że jeszcze długo nie będę miał, to — podobnie jak ciebie — nikt się tutaj mnie nie pyta o zdanie. Nigdy nie pytali się nas o zdanie.

To chyba jakaś cecha rodzinna, nie? Też mi się tak wydaje.

Wiesz, co jest najgorsze? Że przysięgam, że za sekundę zaczną lecieć teksty w stylu: „Oskar nie chciałby, żebyś tak siebie zaniedbywał, a już na pewno nie chciałby, żebyś uwalił studia!"

A skąd wszyscy mogą to, kurwa, wiedzieć? Zresztą, ponownie: brzmi to, jakbyś zdechł. Umarł. Przepraszam.

Dzielnie trzymam się tego, co tutaj do ciebie w sekrecie wypisuję — nie uwierzę, że nie żyjesz, póki nie zobaczę twoich zwłok.

Jeśli kiedykolwiek usłyszę ten tekst wyżej, insynuujący, że ty chciałbyś dobrze, zaśmieję im się prosto w twarz i będę śmiał się tak jeszcze długo. Bardzo długo.

Cóż za utopijna wizja: tak bardzo ci na nas wszystkich zależało, że spierdoliłeś (prawie) bez słowa.

Na pewno zależałoby ci na tym, żebym skończył studia, nie? Bezapelacyjnie o to musiało ci chodzić.

Co za głupie pierdolenie. Jeszcze się nie zaczęło, a mnie już na samą myśl boli głowa.

Jeśli do końca życia będę chciał za tobą płakać, to właśnie to zrobię. I nikt mi tego nie zabroni. 

Drogi PamiętniczkuWhere stories live. Discover now