24 grudnia 2018 - Oskar

24 6 5
                                    

Święta to ten okres, kiedy chcę się zajebać jak nigdy dotąd i to uczucie przewyższa tylko trzydziesty pierwszy grudnia, kiedy zdaję sobie sprawę, że kolejny rok był tak samo, jak nie gorzej beznadziejny niż poprzedni i że nic dobrego już mnie w życiu nie czeka.

Naturalnie nawpierdalałem się pierogów, bo to jedyna dobra część tego całego cyrku i kiwałem głową, zapewniając, że na studiach idzie mi świetnie (kurwa, nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobiłem cokolwiek z nimi związanymi, niech Bóg trzyma w opiece Nikolasa, który ciągnie mnie za sobą na plecach) i unikałem jak mogłem wzroku Krystiana, który jak zwykle siedział po przeciwnej stronie stołu, zaczepiając mnie pod nim nogą i świdrując spojrzeniem.

Miałem sprzeczne myśli, jeśli chodziło o tego człowieka. Chciałbym, naprawdę chciałbym spojrzeć mu się w oczy z zamiarem powiedzenia: „To, co zrobiłeś, nie ma znaczenia. Jestem ponad to. Feniks z popiołów czy inny chuj.", ale w rzeczywistości to był właśnie ten „inny chuj".

Żaden feniks z popiołów. Ja byłem tym popiołem, żałosnymi szczątkami kiedyś uśmiechniętego dziecka. Chociaż jakby się nad tym zastanowić, nie pamiętam, kiedy za dzieciaka uśmiechnąłem się tak szczerze.

W moim życiu zawsze było coś nie tak: począwszy od bluźniących i napierdalających mnie łapami rodziców do mojego kuzyna, który zawitał niespodziewanie i zostawił za sobą niezły bajzel i pożar. I całość tak tliła się do dnia dzisiejszego, w którym znowu czuje się jak jebany szczątki. Coś, co ktoś powinien dawno temu zmieść i wyrzucić do śmietnika. Oh, jak bardzo bym chciał, żeby ktoś wyrzucił mnie do śmietnika.

Muszę napisać do Nikolasa. Życzyć mu wesołych świąt, czy coś takiego. I tak jutro się widzimy. Ale pewnie byłoby mu milo, gdybym napisał. Mnie na pewno byłoby miło, gdyby gość do mnie napisał. Coś poza „Gdzie ty, kurwa, jesteś?" i „Mam dość robienia za ciebie rzeczy — to już naprawdę ostatni raz".

Oh, Nikuś. Wiem, że nie mówię tego zbyt często, ale tak strasznie doceniam wszystko, co za mnie robisz. I czuję się trochę jak cwany chujek, bo ja w tym czasie kręcę niezły pitos, a ty znowu składasz makietę kolejnego pierdolonego miasta. Co już ktoś zbudował — nie mój biznes. Wszystko było tylko kopią kopii. Po co komu kopia kopii kopii?

Przestałem łudzić się, że w święta kiedykolwiek uśmiechnę się szczerze, ale myśl o nowym roku napawa mnie lekkim dreszczem ekscytacji wymieszanej z przerażeniem. Chcę wystrzelić się tak bardzo, że nowy rok skończę albo na OIOMIE albo w miejscu docelowym.

Pod ziemią.

Naturalnie, wszystko zmierzało do jednego. Jak skutecznie się wykończyć, zostawiając za sobą możliwie jak najmniejsze szkody.

Szkoda, że nie każdy szedł tym tokiem. A niektórzy pomimo wyrządzonych innym szkód, wcale nie mieli zamiaru zdychać...

...to o tobie, Krystian. Błagam, zdychaj.

Drogi PamiętniczkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz