01 grudnia 2018 - Oskar

25 6 6
                                    

Święta się zbliżają, czyli najgorszy okres w roku!

Okres, w którym moi starzy mają wolne i zmuszają mnie do siedzenia przy stole z resztą rodziny i moim oprawcą na czele.

Oprawcą. Właśnie tak. W końcu użyłem tego słowa. Całość zawdzięczam pani Ewie, która dzielnie znosi moje żale. Chociaż czasami mogłaby udawać, że nie jest totalnie załamana tym, co mówię i jednak powstrzymać się przed płaczem (to mnie działy się te rzeczy i nie ryczę, proszę spadać z mojej parady), ale jest w porządku. Serio.

Przydarzyły mi się pewne rzeczy, których nie umiem jeszcze nazwać. Słowa, słowa, słowa... to takie proste, język tańczy po podniebieniu, struny głosowe wydają z siebie kolejne dźwięki. A jednak, niektóre z nich, zwłaszcza w poszczególnym kontekście, nie chcą człowiekowi przejść przez gardło. Coś wewnątrz nałożyło blokadę na mój mózg: zabrakło tutaj synchronizacji między umysłem a ciałem. Nastała drobna awaria, ale uparcie pracuję nad tym, żeby w końcu ją naprawić.

Czasami bywało tak, że łatałem dziurę na tej autostradzie połączeń i będąc już u końca mojej syzyfowej pracy, jakiś pajac z góry uznał, że autostrada zamieni się jednak w typową polską drogę tuż po zimie. Kolejne dziury rosły w jej powierzchni, a mi znowu zabrakło jaj, żeby nazwać Krystiana po imieniu. I wcale nie chodziło tutaj o zwykłe „Krystian". Przestałem wzdrygać się na dźwięk jego imienia. I była to tylko i wyłącznie moja zasługa. Fakt, Ewka pomagała jak mogła, ale to mi należały się końcowe oklaski.

Będę siedział przy tym jebanym stole z człowiekiem, który prześladował mnie odkąd mój biedny mózg tylko to pamięta. Byłem tylko dzieckiem! Dzieckiem, które ten typ postanowił obedrzeć z niewinności i nieświadomości.

Nie wiem, czy bardziej bolał mnie fakt tego, co mi się przydarzyło, czy może to, jak bardzo nikt z otoczenia na to nie zareagował. Zwłaszcza moi rodzice. I siostra. Zwłaszcza siostra.

Florencja, kurwo jebana, nienawidzę cię tak bardzo, że nie mam na to słów. Nawet na papierze jest mi szkoda miejsce na twoje imię i obelgi kierowane w twoją stronę. Na terapii nie poruszamy tego tematu; faktu, że w ogóle mam rodzeństwo. Przestałaś dla mnie istnieć w momencie, w którym zorientowałem się, że o wszystkim wiedziałaś, a i tak — jak reszta — postanowiłaś przemilczeć całą sprawę.

Dlaczego? Dlaczego to musiało przytrafić się akurat mnie?

Kuzyn, który mnie gwałcił i moja własna rodzina, która mu w tym pomagała. Pomagała, bo brak reakcji, nawet pomimo świadomości tego, co się działo, wychodziło na jego korzyść. Nigdy na moją.

W końcu to napisałem. Ale minie jeszcze dużo czasu, zanim przejdzie to przez moje usta.

To w porządku. Poczekam. Mam w końcu całą wieczność na wypowiedzenie tego gówna. 

Drogi PamiętniczkuWhere stories live. Discover now