30 grudnia 2018 - Oskar

20 6 5
                                    

— Wyleczysz mnie? — spytałem Ewkę, wbijając obgryzione paznokcie w podłokietnik białego fotela.

— Oskar, dobrze wiesz...

— Wyleczysz, prawda? — przerwałem jej, gryząc wargę aż do krwi.

Wszystko nie tak. I tym razem nie dramatyzuję: naprawdę mało rzeczy szły ostatnio po mojej myśli.

Po tym, jak Ewa obiecała mi, że nie podpierdoli mnie policji, zdecydowałem się uchylić jej rąbka tajemnicy, dlaczego moje życie określiłbym ostatnio mianem totalnego gówna.

Tak tęsknie za Norbertem, ale nie mogę też powstrzymać żalu i wściekłości; chociaż wiem, że typ w życiu by mnie nie zostawił, a przynajmniej nie w takich okolicznościach — czuję się dziwnie zdradzony. I naprawdę wiem, że nie zrobił tego specjalnie, ale nie mogę oprzeć się uczuciom, które zalewają mnie z każdej strony; tego bagna beznadziei, w którym utknąłem już nawet nie po same kostki!

Gniłem w tym gównie całkowicie. Błoto wlewało mi się przez uszu wprost do czaszki, a mózg uśmiechnął się, w końcu będąc wśród swoich.

Moja głowa była popsuta, ale i tak doceniałem Ewkę za zręczne manipulowanie słowem między moimi kolejnymi pytaniami.

Tak bardzo wyginała się, byleby tylko nie powiedzieć:

Przykro mi, Oskar, ale tego się nie leczy.

Do chuja z „Naucz się żyć z zaburzeniem osobowości! Wyrób sobie nowe, zdrowe mechanizmy obronne!".

Jeśli nie naprawicie mi głowy, to ja nie chcę takiej pomocy.

Już zawsze będę się tak czuł. Tak okropnie beznadziejnie, każdy oddech będzie ponad moje siły, bo życie, jak zwykle, mnie przerosło. Ludzie zawsze będą wydawali mi się złowrodzy, a ich spojrzenie lodowate. Zawsze wyczytam coś między wierszami i odbiorę to jako personalny atak. Już nigdy nie będzie dnia bez myśli: „A może pójdę się pociąć?". To samo z wszelkimi używkami, z narkotykami na czele: popłynę z czymkolwiek, do czego będę miał dostęp. Wypalę dwie paczki fajek w mniej niż godzinę, nawet jeśli miałbym się zaraz zrzygać. Problemy z alkoholem? Myślałem, że to normalne. Narkotyki? Panie władzo, jestem czysty całe trzy minuty, bo tyle minęło od ostatniej ścieżki. Napisałeś do mnie sms, który brzmiał inaczej niż to sobie wyobrażałem? Panika, uczucie zagrożenia. Jak jelonek w światłach reflektorów. Tylko to ja będę uciekać. Spierdolę, zanim zdążysz mrugnąć okiem i spalę za sobą każdy most. Nie od dzisiaj wiadomo, że lepiej odepchnąć ludzi zanim czekać na domniemane porzucenie.

To życie jest zawsze do przesady. Tak jak moje reakcje. Ale ja tylko uzewnętrzniam to, jak się czuję. Czyli źle.

Bardzo źle.

— Oskar, rokowania przy terapii są bardzo dobre, ale...

— ...ale tego się nie wyleczy.

Niby człowiek zdaje sobie z tego sprawę, ale nadal boli.

Cholernie boli.

Drogi PamiętniczkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz