(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTAN...

By czarodziejka2604

3.3M 129K 94.8K

Archer Hale wrócił i dostrzega ogrom zniszczeń, jakie wyrządził podczas swojej nieobecności. Reed DiLaurenti... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
1M
8.
9.
10. + niespodzianki
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
#22
ZAPOWIEDŹ + DODATEK [ R&A THEIR STORY]
23.
24.
25.
26.
27.
28
29.
30
31.
32.
33.
34.+ 2M
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56.
ZDEMENTUJMY PLOTKI
57.
58. (+ ogłoszenie)
59.
60.
61.
62.
EPILOG
SPIN-OFF
DODATKOWY ROZDZIAŁ
WYDANIE KSIĄŻKI
OKŁADKA KSIĄŻKI
DATA PREMIERY

42.

63.7K 2.2K 2.3K
By czarodziejka2604

-Mama się wybudziła.

Adam Hale zmierzył wzrokiem moją osobę. Z pozostałościami makijażu pod oczami i zmęczeniem malującym się na twarzy musiałam wyglądać niezbyt dobrze. Mimo wszystko aż podskoczyłam z radości. 

Tak strasznie mi ulżyło! Rozciągnęłam usta w szerokim uśmiechu i rzuciłam się na szyję wybrankowi mojej rodzicielki. Obydwoje cieszyliśmy się do tego stopnia, że płakaliśmy ze szczęścia. Te łzy były oczyszczające- wymazywały resztki strachu i niepokoju o jej dalszy los.

-Kiedy?- Otarłam łzy z policzków, śmiejąc się z czegoś, chociaż nie miałam pojęcia co to było. 
-Kilka minut temu- stwierdził z niepohamowanym uśmiechem.- Właśnie chciałem do niej jechać. Pojedziesz ze mną?

Nie było szans na odmowę. Byłam gotowa w pięć minut i nie mogłam się doczekać, aż zobaczę w końcu jej oczy. Brakowało mi ich widoku, kiedy wciąż musiałam widzieć jej zamknięte powieki. Przestałam myśleć nawet o wydarzeniach ostatniej nocy i żyłam tylko faktem, który miał nastąpić po przekroczeniu szpitalnego progu. 
A to uczucie było nie do opisania. Kiedy w końcu dotarliśmy do szpitala, przekroczyliśmy próg tej laboratoryjnej wręcz sali poczułam się, jakby ktoś zdjął mi ciężar z barków. Unosiłam się kilka centymetrów nad ziemią, będąc jednocześnie świadomą, że to nie możliwe. A jednak czułam się lekko. Od uśmiechu, rozbolały mnie policzki nie liczyło się nic innego jak tylko ona.

-Przepraszam- wyszeptałam cicho, wtulając się delikatnie w jej wątle ciało. Zawsze była szczupła, jednak teraz straciła kilka kilogramów, przez co jej kości policzkowe były uwydatnione bez pomocy kosmetyków. 
-Co ty mówisz?-Wychrypiała cicho, obejmując mnie jedną ręką. W jej ruchach widać było, jak bardzo słaba i zmęczona jest. 

Pokręciłam głową, ignorując ból kręgosłupa, który towarzyszył pochylaniu się nad jej ciałem. Nie wiedziałam czemu, ale czułam że powinnam ją przeprosić. Tak jakby to miało w czymś pomóc, naprawić wszystkie porozbijane części, skleić odłamki i odnowić to co zniszczone. 

Dopiero w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa człowiek uświadamia sobie jak bardzo ulotne jest życie. 

-Dobrze cię widzieć, mamo- odchrząknęłam, wdychając zapach środków dezynfekujących i taniego, szpitalnego mydła. 

-Ciebie też- zgodziła się, gładząc moje włosy. 

-Baliśmy się o ciebie, Jennifer- głos Adama odbił się od białych ścian. 
Materac ugiął się pod ciężarem jego ciała, kiedy usiadł obok mamy. Kątem oka dostrzegłam jak chwyta jej rękę. 

Mama wypuściła mnie ze swoich objęć, układając się na poduszkach. Miała grymas bólu wymalowany na twarzy, ale jej oczy, te oczy za których widokiem tak tęskniłam, błyszczały radośnie. Opadłam na szpitalne krzesło, prostując nogi. 

Przez chwilę skupiłam się tylko na tym jak jej głos wędruje po pomieszczeniu. Nie słuchałam co mówi, byłam zbyt przejęta tym, że w końcu może się odezwać. Obserwowałam ruch jej gałek ocznych, ignorując natrętne wibrowanie telefonu w kieszeni. Nie obchodziło mnie kto i co ode mnie chce. Najważniejsza była moja mama.

-Reed?- Adam skierował na mnie swoje bystre spojrzenie.- Chyba ktoś się do ciebie dobija.

Pokręciłam głową, kładąc dłoń na kieszeń jeansów. Spod materiału doskonale czułam komórkę, która w tym samym momencie ucichła. 
-To nie istotne- uśmiechnęłam się, wkładając dłoń w dłoń mojej rodzicielki.- Jak się czujesz?- Zwróciłam się do niej.

Spojrzała na mnie tak, jakby chciała przewiercić mnie na wylot. 

-Jak już wspomniałam, dobrze. 

Nastąpiła chwila ciszy. 

Dziwnej, tajemniczej ciszy. Mieliśmy do powiedzenia bardzo dużo, ale teraz wszystko stało się odległe. Teraz nie było wiadomo co i jak powiedzieć. 

-Więc- zaczął Adam.- W domu czeka na ciebie masa kwiatów. Przestały się tutaj mieścić, więc  czekają na ciebie w sypialni i...

Ojciec Archera zaczął rozwodzić się nad roślinami, prawdopodobnie aby zatkać tą dziwną ciszę, która panowała tutaj przez długi czas. Mama tylko kiwała głową, lekko unosząc kąciki ust ku górze. Potem pytała o kogoś z pracy, następnie wspomniała, że boli ją głowa a Adam obiecał, że sprawdzi pielęgniarkę. 

-Reed, nie zmazałaś do końca kreski- mruknęła. 

Pozostałości poprzedniej nocy przyniosłam ze sobą nawet do szpitala. 



***



-Mama się wybudziła- powiedziałam, oddzwaniając do Izzy, która zdążyła zadzwonić do mnie sześć razy. 

-To świetna wiadomość!- Wykrzyknęła uszczęśliwiona a zaraz potem, przekazała tą radosną wiadomość całemu zapleczu w BrassMolly. Usłyszałam radosne okrzyki w tle a także dźwięk tłuczonego szkła.

Nie wiem co się stało, ale oczami mojej wyobraźni zobaczyłam jeden z najgorszych momentów mojego życia. Bar niedaleko mojego mieszkania w Nowym Yorku, małe zaplecze, w którym zdążyłam zdemolować kilka naczyń, uwijającą się przy mnie kelnerkę, która z anielską cierpliwością krzątała się obok mnie. Czułam zapach środka dezynfekującego rany i ból dłoni, kiedy opatrywano mi ranę. Powiodłam wzrokiem ku bliźnie, jaka została mi po tamtym wydarzeniu. 
Upokarzające. 

-Wszyscy się cieszymy, słońce- zapewniła Whitemore, streszczając mi szybko, że nowa pracownica nie spodziewała się takiej radości i upuściła szklankę. 

-Ja też się cieszę- zapewniłam, oddychając świeżym powietrzem.- Wybacz, że nie nie odebrałam od razu. 

-Jasne, rozumiem- zapewniła.- Chciałam tylko sprawdzić czy wszystko okej, ale widzę że jest wspaniale!

Postanowiłam zepchnąć sprawę z Dragonem na dalszy tor. Teraz priorytet stanowiła mama i jej pełny powrót do zdrowia. Czeka ją kilka rehabilitacji a także kilka ciężkich, pierwszych dni podczas których będzie musiała brać leki i użerać się z bólem i brakiem sił. 

-Słuchaj, porozmawiamy potem okej?- Zapytałam, widząc jak pod szpital podjeżdża dobrze znane mi Audi.- Musze lecieć.

Isabel pożegnała się ze mną krótko, dokładnie w momencie w którym Archer wysiadł z samochodu. W szybkim tempie podszedł do mnie i obdarzył szybkim całusem. 
-Tak myślałem, że cię tu znajdę- mruknął a jego głos zdradzał, jak bardzo był zmęczony.

Chwyciłam jego poranioną dłoń, wyczuwając pod palcami małe ranki i otarcia. Byłam przyzwyczajona do tego, że to mu się zdarza. Tłumaczyłam sobie czasem, że podobne musza mieć pracownicy fizyczni, więc nie powinnam się martwić. Tyle, że się martwiłam, bo Archer nie miał nic wspólnego z budowlańcem czy górnikiem. 

Przekazałam mu dobrą wiadomość a on przytulił mnie do siebie. Pachniał papierosami i morską wodą, zupełnie tak jakby przed chwilą był na plaży. Pomyślałam, że cudownie byłoby spędzić wakacje nad morzem. 
-Cieszę się, że jest okej- zapewnił.- Też mam dla ciebie informację. 

-Jaką?- Zainteresowałam się, zadzierając głowę do góry.

-Zapisałem cię na terapię- uśmiechnął się lekko.- Możesz przyjść w przyszły wtorek, co ty na to?

Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Kompletnie o tym zapomniałam, a jednak pamiętam, że mu t obiecałam. On też się starał. Ostatnimi czasy stał się troszkę wycofany, bardziej poważny i spokojny, zupełnie tak jakby ze wszystkich sił starał się nad sobą panować. 
-Dziękuję- wyszeptałam cicho.

Przez krótki ułamek sekundy na prawdę uważałam, że wszystko jest w porządku i zmierza ku lepszemu.

Gdybym wtedy wiedziała, jak bardzo się pomyliłam, nigdy w życiu nie odważyłabym się nawet o tym marzyć. 


SCARLETT POV 


Praca dla chłopaków była przyjemna. Poniekąd. Wiedziałam, że nie robię nic co jest legalne, ale lubiłam ten mały dreszczyk emocji, zwłaszcza że do to odnajdywałam było cholernie imponujące. 

Kiedy rano obudziłam się obok Willa, uderzył mnie fatalny kac moralny. Niby tylko spaliśmy w jednym łóżku, ale to i tak nie powinno się zdarzyć. Dawałam się wrobić, jak mała dziewczyna w jego głupią grę. 

Wygrzebałam się spod kołdry i zostając w koszulce i leginsach, wyszłam z pomieszczenia tak cicho jak to tylko możliwe. Ranki nie należały do ulubionych pór dnia Kingsów i szybko zrozumiałam, że to właśnie wtedy pracuje mi się najlepiej. Zeszłam do salonu, gdzie jak zwykle rozstawiony był cały sprzęt a w teczce pod sofą, skrywałam wszystkie informacje jakie do tej pory znalazłam. Starałam się wychwycić każdą rzecz, sklecić z niej jakąś sensowną historię, ale wciąż czegoś mi brakowało. Kiedy rozłożyłam papiery na stół, miałam przed sobą wiele bilingów Lory Reinhart adresowanych głównie do wpływowych ludzi miasta na całkiem spore kwoty. Wpłaty zazwyczaj dokonywane były na krótko przed lub po różnych wydarzeniach, sięgających kilkunastu lat wstecz. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że kobieta ta działa w mieście od dłuższego czasu i być może jej zamiary nie dotyczą tylko chłopaków. Dokopałam się do szokujących informacji. Miałam stu procentową pewność, że to własnie ona stoi za tragiczną śmiercią swojego męża. Skorzystała z usług Evana Wooda, ściągnęła ogromne pieniądze od ubezpieczyciela a potem- w kilka miesięcy stała się jedną z większych, skrytych inwestorów tego miasta. Brakowała mi kilku klocków w sprawie Kelsey, które zostały nad wyraz dobrze zatuszowane. Jej akta, chociaż są w bazie, są zdecydowanie za bardzo oszczędne jak na raport. Podejrzewam, że ten przeklęty Roberts maczał w tym palce. Sprawa synów Lory też mocno śmierdzi. Jeden zaginął, drugi działa w gangu, który jest pod jej pieczęcią. 
Miałam jeden pomysł jak to wszystko wyjaśnić, ale był prawdopodobnie ciężki do zrealizowania. 

Ekran laptopa rozbłysnął a w okienku pojawił się rząd cyferek. Mały robaczek, który od kilku godzin grasuje w cyberprzestrzeni widocznie spełnia swoje zadanie. Spisałam na szybko numer, mając w garści numer, do ostatniej osoby która kontaktowała się z Lorą. Skubana, ma dobre zabezpieczenia a ja nie mam zamiaru zostać tak szybko nakryta. 
-Hej- usłyszałam głos Ryana, który przemierzał salon.- Nie śpisz już?

Pokręciłam głową, zbierając wszystkie papiery na jeden stos. Muszę znaleźć tą jedną, kluczową rzecz. 

-Nie- westchnęłam.- Nie mogę przestać myśleć o tym, że coś mi umyka.

-Daj spokój- uspokoił mnie, siadając obok.- Bardzo pomogłaś chłopakom, wiedzą już z kim współpracuje Lora a jak się okazało, jest to prawie połowa miasta.

-To wciąż nie wszystko, Ryan- popatrzyłam na niego udręczona.- Brakuje mi kilku elementów, które scalą tą historię w jedno. Myślisz, że mogłabym pogadać z Archerem o Kelsey? Może szukam nie tam gdzie potrzeba?

-Nie znam go tak dobrze- wzruszył ramionami- ale nie wygląda jak ktoś, kto zechce o tym rozmawiać. 

Zwiesiłam ciężko głowę. Wpisywałam automatycznie znane mi kody na klawiaturze a na ekranie migotały coraz to nowsze obrazy. 

-Może porozmawiaj z Reed?- Zaproponował.- Myślę, że może sporo wiedzieć. 

To był całkiem dobry pomysł. Ona musi coś wiedzieć, prawdopodobnie całkiem dużo rzeczy. Coś musiał jej w końcu powiedzieć, tak?

-Jakie masz do tej pory podejrzenia?- Zapytał, splatając dłonie i pochylając się nad laptopem. Wiele razy w przeszłości obserwował, jak czyszczę jego konto i wodzę za nos policjantów, którzy próbowali go złapać. 
-Całkiem śmiałe- mruknęłam cicho.- Obstawiam, że tutaj już nie chodzi tylko o chłopaków. Owszem, to prawdopodobnie też, ale myślę że ona chce po prostu władzy. Góruje nad inwestorami miasta, trzyma w ryzach policję a ostatnie ataki w mieście dokonane przez jej syna, musiały zagłuszyć coś, co zrobiła. Nie mam jednak żadnych informacji co to było.

-Stara portownia- syknął.- A niech mnie! 

Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale czekałam aż cierpliwie wyjaśni mi o co chodzi. Ryan już taki był, czasem tak bardzo zatrważał się w swoich pomysłach, że mijały długie minuty zanim mół je wyjaśnić. 

-To jasne, Scarlett! Wczoraj, to znaczy w nocy, dowiedziałem się że Lora wykupiła portownię. To było posunięcie bez sensu, po co kupować tak niepewny teren, ale teraz wszystko ma sens. Lora opanowała już wschodnią i zachodnią cześć miasta inwestycjami, więc jedyne co jej pozostało to zawładnąć północą i południem. A to pierwsze zaczęła od portowni.
-Sugerujesz więc, że....
-Będzie próbować otoczyć miasto wpływami. 

To miało jakiś sens. 

-Sprawdzę wszystko na temat portowni- obiecałam.

-Poszukaj celu, który może chcieć zdobyć w następnej kolejności- poradził.
-Jeśli ja ubiegniemy, być może uda nam się popsuć jej plany- powiedziała do siebie i z nowymi siłami zasiadłam do pracy. Teraz wiedziałam w którą stronę iść.

-Cholera- przeklął Ryan.- Co za kobieta!

Nie wiedziałam czy to miało ją obrazić czy to forma podziwu. Wolałam nawet nie pytać.
-Zrobisz mi herbatę?- Zapytałam, wiedząc że nie ruszę się szybko z sofy.

Wood zgodził się a kiedy zniknął w kuchni, przypomniałam sobie o telefonie. Chciałam sprawdzić kim był ów człowiek, zwłaszcza że numer wskazywał na prywatny telefon. Wyciągnęłam więc telefon i używając nowej karty, wybiłam rząd cyfr. Często tak robiłam i był to jeden z niezawodnych sposobów.  Po trzech sygnałach usłyszałam męski, chrapliwy głos po drugiej stronie. Bardzo dobrze go znałam i byłam wręcz przerażona.
-Słucham?- Odezwał się Archer Hale, który przecież nie powinien być właścicielem tego numeru.



======


Na swoje usprawiedliwienie nie mam nic. Mimo wszystko przepraszam, ale trochę się u mnie działo ostatnio :/ Dużo przeszłam w ostatnim czasie- zmiany na lepsze i gorsze. Powoli wracam ;) 



Do napisania! ;*


Dziękuję, że jesteście <3




Continue Reading

You'll Also Like

624K 2.3K 8
Czy zakocha się w zajętym chłopaku, który nią gardzi? Życie nastoletniej Mili Rimet zdecydowanie nie jest usłane różami. Jej matka i ojczym znęcają s...
5.6M 286K 41
Bronte Davis to złote serce Worthington High. Cechuje ją charyzmatyczna i sympatyczna osobowość oraz chęć niesienia pomocy każdemu. Nie trudno więc z...
1.5M 6.2K 21
Książka zawiera liczne sceny erotyczne. Niewskazana dla nieletnich! Wychowywana niczym księżniczka w królewskim pałacu, osiemnastoletnia Julliet - c...
359K 4.7K 8
[ 2 tom "Tamtego Lata"] 💕 ❗️Czytanie bez znajomości 1 tomu nie ma sensu❗️ Minęły dwa lata odkąd Lea Woods na dobre opuściła Westfield. Choć nigdy n...