Rozdział 72 - Pogromca Daviesa

5.8K 397 465
                                    

W poniedziałkowy poranek, mimo całego dnia zajęć, miałam wspaniały humor. Było to spowodowane tym, co zamierzałam zrobić po lekcjach, a mianowicie wtargnąć z butami w czyiś związek i zniszczyć go doszczętnie. Właściwie można było to nazwać akcją ratunkową, bo nikt nie powinien męczyć się w związku, w którym miała miejsce zdrada lub prawie do niej doszło, jak w przypadku Emily i Rogera.

O dziwo wstałam przed wszystkimi i gotowa do wyruszenia na śniadanie, usadowiłam się w salonie Gryfonów, czekając na resztę przyjaciół, aby nie błąkać się samej po zamku. Ułożyłam się wygodnie na krześle, a nogi oparłam na stole przed sobą, jednocześnie wyciągając swój notes, w którym zaczęłam skrobać piórem.

- In the midnight hour, she cried more, more, more. With a rebel yell she cried more, more, more - śpiewałam cicho pod nosem, machając do rytmu stopą i zapisując w tym czasie cały misterny plan zagłady Rogera na pergaminie.

- Co robisz? - Usłyszałam głos George'a.

Chłopak ubrany w szkolny mundurek z krzywo zawiązanym krawatem na szyi, spoglądał na mnie zaciekawiony. Jego rude włosy były w nieładzie, lecz niestety nieestetycznym, co w połączeniu z krawatem tworzyło obraz poniedziałkowej rozpaczy typowego ucznia.

- Planuję zemstę - odparłam. - Nie chcę tego schrzanić. Musi wyjść samo z siebie.

George pokiwał głową, najpewniej udając, że wie, o co mi chodzi, a ja nie czując teraz potrzeby wyciągania moich pomysłów na światło dzienne, powróciłam do śpiewania piosenki Billy'ego Idola.

- I co do niej będziesz potrzebować? - zapytał, siadając na krześle obok mojego, po czym zbliżył się do mnie i oparł głowę o mój bark, zamykając przy tym oczy, jak gdyby chciał się jeszcze zdrzemnąć. - Pomogę ci.

- Wystarczy mi Władca Pierścieni - oznajmiłam, uśmiechając się łagodnie, lecz widząc jego zaciekawione spojrzenie, finalnie opowiedziałam mu, co dokładnie zamierzałam zrobić.

~ * ~

Wieczorem wzięłam pożyczoną od Emily książkę, którą akurat skończyłam czytać kilka dni temu i ruszyłam w drogę do wieży, gdzie mieścił się pokój wspólny Krukonów. Oczywiście w celu oddania tworu Tolkiena, a przynajmniej była to wersja, której postanowiłam się trzymać.

Po pokonaniu wszystkich schodów i rozwiązaniu zagadki kołatki dostałam się do środka pomieszczenia, w którym to jeszcze jakiś czas temu znajdował się tłum pijanych ludzi, wszechobecny zapach alkoholu oraz góry przekąsek.

Spojrzałam przed siebie na miejsce tuż przy oknie, gdzie pobiłam się z Alicją i aż przypomniał mi się ból w prawej dłoni. Po zdartej skórze na kostkach nie było już śladu.

W salonie Krukonów siedziało kilka osób; dwóch pierwszaków, troje chłopaków z ostatniego roku, którzy ze skupieniem siedzieli w książkach nieopodal kominka, zapewne ucząc się na zbliżające się w tym roku owutemy oraz nierozłączni Terry Boot, Michael Corner i Anthony Goldstein z mojego roku, do których pomachałam na przywitanie.

- Hej! - zawołałam, podchodząc do chłopaków siedzących przy jednym z regałów z książkami, których swoją drogą było tutaj pełno.

- Cześć, Camille - odparł Anthony, po czym ściszył głos i szepnął: - Coś się stało w sprawie z GD skoro tu jesteś?

- Nie, dzisiaj przyszłam tutaj żeby oddać książkę. - Podniosłam nieco wyżej grube tomiszcze, ukazując tytuł jaki widniał na okładce. - Wiecie może, czy Emily Wright jest u siebie?

- Tak, niedawno wróciła - odparł Anthony.

- Super. - Uśmiechnęłam się serdecznie, pożegnałam z chłopakami i ruszyłam w stronę dormitorium dziewczyn, gdzie już byłam podczas Sylwestra.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now