Rozdział 73 - Patronusy

4.2K 366 657
                                    

Następnego dnia w całej szkole huczało o sytuacji z Wielkiej Sali, kiedy to Emily Wright pogrążyła (oraz pobiła) Daviesa Rogera. Oczywiście żałowałam z całego serca, że mnie przy tym nie było, bo z opowieści usłyszanych od innych wyglądało to przepięknie.

Zresztą nie tylko to było głównym tematem rozmów na Hogwardzkich korytarzach. Otóż kolejnym tematem był wywiad Harry'ego przeprowadzony przez Ritę Skitter dla Żonglera. Sporo czarodziei i czarodziejek wysłało Potterowi listy; część go popierała, druga część jawnie mówiła o tym, że jest szurnięty. Za to Umbridge wściekła się tak bardzo, że wydała kolejny Dekret Edukacyjny. Tym razem zakazujący czytania, a nawet posiadania Żonglera, co tylko dało odwrotny skutek, bo jak wiadomo, zakazany owoc smakuje najlepiej. 

— Słyszałeś piękne wieści, Freddie? — zapytałam rudowłosego, dosiadając się obok niego w Wielkiej Sali podczas kolacji, jako że dopiero wtedy mieliśmy czas na cokolwiek, co nie tyczyło się zajęć szkolnych. Siedzący naprzeciwko George podniósł wzrok ze swojego pełnego różności talerza i posłał mi uśmiech.

— Hmm? O czym? — Fred spojrzał na mnie lekko nieobecnym wzrokiem, a ja zmarszczyłam brwi, po czym zerknęłam wymownie na George'a, który wzruszył ramionami.

— Noo... że Emily zerwała z tym przygłupem, bo ją zdradzał. Co ty w jaskini żyjesz, że o tym nie słyszałeś?

— Aaa o to chodzi. Słyszałem. Fajnie — odparł beznamiętnym głosem i powrócił do jedzenia testów.

Po raz kolejny zerknęłam na George'a szukając u niego jakichś odpowiedzi dotyczących zachowania Freda, lecz chłopak wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że o niczym nie wie i kontynuował pochłanianie obiadu.

— I co z tym faktem zrobisz?

— A co mam zrobić?

— Weź mnie nawet nie denerwuj. To ja dla ciebie wlazłam z butami w czyjeś życie i zasiałam spustoszenie, abyś miał wolną drogę do dziewczyny, która ci się podoba, a ty takie coś?

— To ty ich skłóciłaś? — Weasley zmarszczył brwi.

— Ja tylko przedstawiłam fakty, które były fundamentalne w tej kłótni.

Chłopak nieco się zmieszał. Najwidoczniej nie przypuszczał, że ktoś może stwierdzić, iż jego problemy są warte zachodu.

— Dzięki, Cam, doceniam, co zrobiłaś, naprawdę, ale nie musiałaś. Szkoda było twojego czasu, to i tak nie ma prawa istnieć.

Pokręciłam głową w niedowierzaniu. Zupełnie nie rozumiałam, jak można być aż tak ślepym i upartym.

— Jeszcze zmienisz zdanie, Fred.

Tego wieczora po kolacji szlajaliśmy się jakiś czas po szkole, a późnym wieczorem, kiedy już prawie nikogo nie było na korytarzach, kierowaliśmy się do pokoju wspólnego.

Po drodze Fred i George na moment się zatrzymali. Rzucili zaklęcie powiększające na okładkę Żonglera i powiesili ją na ścianie przy Wielkiej Sali zaraz nad tablicą ogłoszeń, a wielka głowa Harry'ego znajdująca się na okładce magazynu zerkała na przechodniów, natomiast poniżej widniał gruby napis: ŻRYJ GNÓJ, UMBRIDGE. 

— Dumni z siebie jesteście? — zapytałam, ciągnąc bliźniaków za rękawy od swetrów jak najdalej od miejsca zbrodni, zanim ktoś mógłby nas przyłapać, jednocześnie starając się nie roześmiać na cały korytarz.

— Tak — odpowiedzieli równocześnie, szczerząc zęby w uśmiechu.

— Powinniśmy mieć jakieś fajne ksywki jak Huncwoci — stwierdził w drodze do pokoju wspólnego Fred.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now