Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!

9K 542 493
                                    

Byliśmy już po trzecim kuflu piwa, więc humor nam dopisywał. Chłopcy co chwilę żartowali z artykułu Rity, ale po którymś żarcie sama zaczęłam mieć z tego ubaw.

— Camille, przyjdź do mnie razem z Harrym o północy, dobrze? — zapytał Hagrid, który pojawił się jakby znikąd przed naszym stolikiem. Nawet nie zauważyłam, kiedy do nas podszedł.

— Dobrze, ale tylko z Harrym? — zmarszczyłam brwi, dopytując gajowego.

— Chce wam coś pokazać, na pewno wam się spodoba — uśmiechnął się tajemniczo, po czym pożegnał i wyszedł z pubu.

— Z Harrym? — Lee poruszał znacząco brwiami. — Czyżby nasz reprezentant dokonał wyboru?

Jordan miał ze mnie taki ubaw, że łzy napływały mu do oczu. Parsknęłam śmiechem przez jego uwagę.

— Proszę, skończcie już te żarty, bo od tego śmiechu boli mnie brzuch — wydukałam, łapiąc się w pasie.

— Możemy dać ci chwilę spokoju — powiedział George, popijając piwo.

— Zawsze to coś — mruknęłam i wzięłam głęboki oddech, aby opanować atak śmiechu, po czym opróżniłam swój kufel.

— Kobieto, zwolnij, bo nam w alkoholizm popadniesz — rzekł Fred z uśmiechem na ustach.

— Przecież w tym jest znikoma ilość alkoholu — odparłam. — A poza tym, chciałam szybko dokończyć to piwo, abyśmy mogli zająć się naszymi produktami do sklepu.

Chłopcy dopili swoje piwa i zaczęliśmy się zbierać, a gdy ruszyliśmy ku wyjściu, wpadłam na jakiegoś chłopaka.

— Przepraszam, nie patrzyłam, jak idę — rzekłam, nie podnosząc głowy, aby spojrzeć, kto to był.

— Nie szkodzi. Tak w ogóle to cześć, Camille.

Dopiero teraz na niego spojrzałam. Chłopak patrzył na mnie swoimi szarymi oczami, a na twarzy malował się mu uśmiech.

— Och, Cedrik, nie wiedziałam, że to ty! — wymamrotałam i lekko się zarumieniłam. — Jakoś nie zauważyłam, że tu jesteś.

— Miałem do ciebie podejść, ale nie chciałem wam przeszkadzać — odrzekł, opierając się od niechcenia o blat baru.

— Coś ty! Nie przeszkadzałbyś.

— Camille, idziesz? — zapytał George wyraźnie zniecierpliwiony.

— Już idę — odpowiedziałam rudzielcowi, po czym z powrotem spojrzałam na Cedrika. — To do zobaczenia.

— Tak, do zobaczenia — uśmiechnął się na tyle czarująco, że aż trudno mi było oderwać od niego wzrok. Wycofałam się powoli i podeszłam do Weasleyów oraz Jordana.

— Jestem.

— W końcu — burknął George pod nosem i ruszyliśmy w stronę zamku.

Gdy dotarliśmy do wieży Gryffindoru, pożegnaliśmy się z Ronem, po czym w czwórkę weszliśmy do pokoju chłopaków i zaczęliśmy pracę nad naszym nowym produktem.

Wyszłam od nich o wpół do dwunastej i razem z Harrym udaliśmy się pod peleryną-niewidką do Hagrida, ciekawi, co chciał nam pokazać. Błonia były już pogrążone w ciemnościach, więc kierowaliśmy się tylko światłem padającym z okien chatki Rubeusa.

Zapukaliśmy do drzwi, a gajowy wpuścił nas do środka. Sprawiał wrażenie niezwykle czymś podekscytowanego, a w butonierce miał kwiat przypominający przerośniętego karczocha.

— To, co chciałeś nam pokazać? — zapytałam, ściągając z głowy pelerynę-niewidkę.

— Zaraz zobaczycie — odrzekł radośnie. — Chodźcie.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now