Rozdział 39 - Wizje cz.2

7.1K 474 342
                                    

— Mówię wam, z nim jest coś nie tak — zwróciłam się do Freda i George'a, kucających obok mnie, gdy obserwowaliśmy Alastora Moody'ego zza kamiennego murku na dziedzińcu wieży zegarowej. Nauczyciel przechadzał się, zapatrzony w kawałek pergaminu, który trzymał w ręku.

— Właściwie to te czerwone oczy, które widziałaś w tej wizji, niewiele nam mówią — stwierdził Fred, nie spuszczając wzroku z profesora.

— Myślisz, że tego nie wiem? — odparłam zirytowana, zerkając na rudzielca z mojej prawej, po czym usiadłam na podłodze, opierając się plecami o murek, zza którego dopiero wychylałam głowę do poziomu nosa. — Przynajmniej zdradziłam ci moją tajemnicę, bo jesteśmy przyjaciółmi... nie to, co niektórzy — dodałam dobitnie.

Chłopcy poszli za moim śladem i również usiedli po moich obu stronach.

— Ej, żadnego grania na uczuciach! — fuknął rudzielec. — To nie fair!

— Ja nic nie robię — zarzekłam się, unosząc ręce w geście obrony.

— Skończcie już! — George pomachał nam ręką przed twarzami, sprawiając tym samym, że na niego spojrzeliśmy z grymasami niezadowolenia. Weasley znów wychylał się zza murku i obserwował nasz cel. — Moody nam ucieka.

Wciąż kucając, skradaliśmy się w stronę drzwi wejściowych, do których zmierzał Szalonooki. Gdy tylko za nimi zniknął, puściliśmy się biegiem w tamtą stronę, zwinnie przeskakując rozłożone gargulki, w które grało kilku Krukonów, a następnie uchyliliśmy lekko ciężkie drzwi i wślizgnęliśmy się do zamku. 

Szturchnęłam chłopaków i podbródkiem wskazałam im plecy Moody'ego oddalającego się w korytarzu. Nadal gorączkowo studiował coś, co znajdowało się na pergaminie w jego rękach.

— Musimy zbliżyć się na tyle, aby zobaczyć, co tam trzyma — powiedziałam, gdy ruszyliśmy spacerkiem za odgłosem stukania, jakie się za nim ciągnęło.

— Nie ma to, jak produktywna sobota — zaśmiał się George, zerkając na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.

— A ja nadal tego nie rozumiem... czy to oznacza, że potrafisz teraz widzieć rzeczy, gdy kogoś dotkniesz? — zapytał Fred, marszcząc brwi i zanim dał mi odpowiedzieć, wystawił przede mną swoją dłoń i dodał: — Dawaj, przewidź coś!

— Nie mam pojęcia, czy to tak działa — westchnęłam, łapiąc go za rękę.

Nic się nie wydarzyło, więc starałam się wysilić jakoś umysł, ale i to nie pomogło.

— Ech, nic nie widzę! — jęknęłam zawiedziona, puszczając dłoń Freda z uścisku. Od razu złapałam za ramię jego brata i powtórzyłam wszystkie czynności, lecz rezultat był taki sam. — Może chodzi tylko o jakieś mroczne tajemnice?

— Może... trzeba zobaczyć, czy potrafisz widzieć coś, gdy dotykasz jakiś przedmiot! — zaproponował George. — Nigdy nie wiadomo.

— Tak, ale to musi być coś ważnego! — zawołał Fred. — To na pewno będzie miało większą "moc" niż jakieś nic niewarte pierdoły.

Zagadani, przeszliśmy przez wiadukt i wchodząc przez kolejne drzwi, wpadliśmy przypadkiem na Moody'ego, który czaił się przy wejściu do lochów. Na korytarzu nie było nikogo innego, więc zwróciliśmy na siebie jego uwagę. Szalonooki złożył pergamin i schował go do wewnętrznej kieszeni kurtki, lecz zanim to zrobił, udało mi się przeczytać jedno słowo zapisane bardzo charakterystyczna zieloną czcionką: Panowie.

— Dzień dobry — powiedzieliśmy, uśmiechając się serdecznie.

— Dobry, dobry — mruknął, patrząc na nas swoim zwykłym surowym wzrokiem; jego magiczne oko kręciło się na wszystkie strony. — Powinniście z niego korzystać na zewnątrz. Marnujecie sobotę w zamku.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now