Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu

5.5K 394 374
                                    

Zielone tęczówki należące do chłopaka o jasnobrązowych włosach lekko opadających mu na pociętą bliznami twarz utkwione były w kawałku pergaminu, leżącym przed nim na stole, na którym podpierał się rękoma.

— Mam pewien pomysł — rzekł, po czym spojrzał na troje chłopaków, którzy jak na zawołanie zebrali się przy nim.

— No to dajesz, Luniek, zaskocz nas! — Szarooki brunet, którego włosy sięgały do ramion, klepnął przyjaciela w plecy.

— Rzucę zaklęcie, które uniemożliwi komukolwiek zauważenie nas na Mapie — oznajmił Remus, spoglądając to na okularnika (wyglądającego zupełnie jak Harry, z tą różnicą, że zamiast zielonych oczu miał orzechowe), to na nieco pulchniejszego chłopaka o jasnoniebieskich oczach i blond włosach. — Jedynie nasza czwórka będzie w stanie zobaczyć siebie nawzajem. Dzięki temu...

— ...nikt nas nie znajdzie, jeśli jakimś cudem Mapa wpadanie w niepowołane ręce — dokończył za niego James, uśmiechając się konspiracyjnie do przyjaciół.

— To naprawdę świet...

I nagle wszystko — sceny, słowa, obrazy — pękło, tworząc rosnący, głuchy grzmot zapomnienia. Poczułam metaliczny zapach, a kiedy otworzyłam oczy i wszystko wróciło do normy, zdałam sobie sprawę, że z nosa kapie mi krew.

— Przesadzasz, Camille — powiedział Potter, podbiegając do mnie z chusteczką i przyciskając ją do mojego nosa.

— Och, Trelawney kazała mi ćwiczyć! — bąknęłam, zabierając do chłopaka chusteczkę i oddając mu Mapę Huncwotów, którą na chwilę pożyczyłam. — Dzisiaj na zajęciach znowu nic nie zobaczyłam poza tą durną mgłą, więc powiedziała, żebym w wolnych chwilach też coś popróbowała. No to stwierdziłam, że przyjdę tutaj po coś wartościowego.

Siedziałam po turecku na łóżku Neville'a, którego akurat nie było w dormitorium, więc musiałam podwójnie upewnić się, że nie ubrudziłam mu go krwotokiem z nosa, bo inaczej by mnie zabił.

— Wcześniej nie krwawiło mi z nosa... dziwne — mruknęłam z lekkim niepokojem, spoglądając na koszulkę, którą zdobiło teraz kilka szkarłatnych plam.

— Może za często próbujesz coś, no wiesz, "ujrzeć"? — Ron zakreślił w powietrzu cudzysłów. — Właściwie, to co zobaczyłaś?

— Huncwotów, tworzących tę mapę — odparłam. — Rzucili na nią zaklęcie, dzięki któremu nikt oprócz ich czwórki nie jest w stanie znaleźć ich na niej. To by wyjaśniało, dlaczego nikt nie widział na mapie, jak przez trzy lata spałeś z Peterem Pettigrew, Ron.

Nie mogłam powstrzymać chichotu.

— Nawet mi tego nie przypominaj.

— Ani Syriusza, który wtargnął do Hogwartu, kiedy jeszcze myśleliśmy, że jest mordercą — wtrącił Harry.

Nowo odkrytą informacją dotyczącą Huncwotów podzieliłam się oczywiście z Fredem oraz George'em, który po tym, jak wypomniałam, że tym razem przez moje większe starania w zobaczeniu z wizji jak najwięcej leciała mi krew z nosa, spanikował. Na szczęście zdołałam go przekonać, że to nic takiego, a przynajmniej tak sądziłam.

Harry po raz kolejny dostał szlaban u Umbridge, ponieważ na ostatnich zajęciach znowu nie wytrzymał i powiedział o kilka słów za dużo, ale najgorszą rzeczą w drugim tygodniu szlabanu była, tak jak przewidział George, reakcja Angeliny. Na śniadaniu we wtorek, gdy tylko Harry dotarł do stołu Gryffindoru, ta zaczęła wrzeszczeć na niego tak głośno, że profesor McGonagall wstała od stołu nauczycielskiego i przyszła do nich, aby ich uspokoić.

Camille • George WeasleyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora