Rozdział 61 - Świadkowie śmierci

6.9K 423 555
                                    

Kiedy George w końcu zbliżył swoje usta do moich, zrobiło się dziwnie spokojnie wokół nas, jak w momencie ciszy między błyskawicą a grzmotem. I pocałował mnie. Raz, drugi. Zanim zdążyłam oderwać myśli od ostatnich wydarzeń i wypowiedzianych słów, jego pewne i twarde ramiona były wokół mnie. Dłonie George'a wędrowały wszędzie; po moich plecach, udach, pośladkach. Nagle pocałował mnie mocniej i głębiej, z żarliwą, pilną potrzebą, której doświadczyłam w dzień, kiedy wyznaliśmy sobie miłość. Znów poczułam przypływ bezradności oraz falę ciepła, rozprowadzającą się po moim całym ciele.

Przylgnęłam do niego, a moje natarczywe usta wywoływały na skórze chłopaka lekki dreszcz. Pochylił głowę nad moim ramieniem i mruknął między pocałunkami moje imię.

— Hmm?

Tylko tyle byłam w stanie teraz z siebie wydusić ani myśląc o przerwaniu tej chwili.

— Musimy pogadać o... — Ponownie zamknęłam jego usta pocałunkami. — ...o tej wizji.

To sprawiło, iż automatycznie wróciłam na ziemię. Oderwałam się od rudzielca i wciąż siedząc z gracją na jego kolanach, spojrzałam na niego, nie ukrywając pretensji w oczach.

— Ale ty potrafisz zniszczyć moment.

— Przepraszam, ale i tak nie mogę się skupić na tobie. — George spuścił wzrok i przetarł dłonią swoją twarz. — Dopiero dowiedziałem się, że przewidziałaś moją śmierć.

Wstałam z George'a i usiadłam na najbliższym krześle, w myślach konstruując swoją wypowiedź, gdyż sama nie wiedziałam, jak zacząć mu opowiadać o czymś tak okropnym. Chłopak przysunął do mnie drugie krzesło, usiadł tuż obok i złapał mnie za rękę.

— Zacznijmy od tego, że wciąż nie mam pewności, czy ta wizja dotyczy ciebie, czy Freda. Jest niewyraźna, wszędzie pył, gruz, krew... — zaczęłam niepewnie, przez co ścisnęłam mocniej dłoń rudzielca. — Jestem pewna, że dzieje się to na jednym z korytarzy Hogwartu. Wszędzie słychać krzyki, wybuchy. Zamek wygląda jak istne pobojowisko. Ugh... nie mam nawet pewności, czy to jest prawdziwe, czy umysł próbuje mnie doprowadzić do szaleństwa, ale jeśli jest... — Urwałam, gdyż głos tak mi się załamał, że wystarczyłoby słowo więcej, a zaczęłabym ryczeć.

George bez słowa objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Nie miałam pojęcia, co teraz musiało kłębić się w jego myślach.

— Próbowałam na zajęciach z Trelawney oraz poza nimi przejąć kontrolę w tym śnie. Trochę pomogło, bo dzięki temu wiem, że to wydarzy się w zamku, lecz nic więcej... George, ja nie wiem, co mam na to poradzić.

Po dłuższej chwili milczenia, kiedy George przetwarzał w myślach nowe informacje, w końcu odchrząknął i spojrzał na mnie, po czym ku mojemu zdziwieniu, posłał mi lekki uśmiech.

— To proste — odezwał się Weasley. — Zagłębisz się w tę wizję na tyle, aby dowiedzieć się dokładnie, o który korytarz chodzi, a ja powiem Fredowi, że od tego momentu będziemy unikać tego korytarza. Zaraz i tak kończymy szkołę, więc oszukamy przeznaczenie, prawda? No bo bądźmy poważni, co ja niby miałbym robić w szkole po zakończeniu edukacji? — Chłopak zaśmiał się nieznacznie i uniósł mój podbródek, abym spojrzała na niego. — Camuś, nie martw się, ze wszystkim sobie poradzimy, jasne?

Skinęłam lekko głową, a George złożył krótki pocałunek na czubku mojego nosa, przez co na moją twarz wpełzł niewielki uśmiech. Nie byłam do końca przekonana, iż zwykłe unikanie korytarza do końca roku miałoby być rozwiązaniem, ale z całą pewnością wierzyłam w to, że teraz, kiedy już wyrzuciłam z siebie tę zżerającą mnie od środka tajemnicę, jakoś wspólnymi siłami możemy rozwiązać ten problem.

Camille • George WeasleyDove le storie prendono vita. Scoprilo ora