Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach

5.9K 462 576
                                    

Obudziło mnie stukanie w okno od dormitorium. Otworzyłam leniwie oczy, do których od razu wdarło się światło dochodzące z dworu, więc automatycznie przetarłam oczy dłonią. W oknie siedziała Ignis z listem. Wróciła ze Stanów, jako że kilka dni temu ją wysłałam do kuzyna, żaląc mu się na dwie stopy pergaminu, że pokłóciłam się z George'em i nie wiem, co robić. Było to pisane chaotycznie i w gniewie, więc teraz, jak sobie o tym przypomniałam, zrobiło mi się trochę głupio, że w odpowiedzi na jego ostatnią raczej przeciętną wiadomość o sprawach codziennych, odpowiedziałam taką bombą emocjonalną.

Zerknęłam na zegarek, znajdujący się na mojej szafce nocnej; było dwanaście po dziesiątej. W pokoju zostałam sama, co oznaczało, że dziewczyny udały się na sobotnie śniadanie i to już jakiś czas temu.

Jakimś cudem udało mi się wyczołgać z łóżka i wpuścić do pokoju sowę, od której natychmiast wzięłam list, po czym wskoczyłam z powrotem do cieplutkiego łóżka. Rozpakowałam przesyłkę i zabrałam się za czytanie.

Drogi Gnomie!

Parsknęłam pod nosem i przekręciłam się w łóżku. Musiałam po raz kolejny przetrzeć oczy, bo wciąż byłam zaspana i ciężko mi było łączyć literki znajdujące się na pergaminie w sensowne słowa. Po chwili, kiedy już stwierdziłam, że nie widzę żadnych mroczków przed oczami, powróciłam do czytania krótkiego listu od Bena.

Drogi Gnomie!

Na słodkiego Merlina w kandyzowanych ananasach, co to się wyprawia z wami? Bierzesz go za szmaty i nie ma, że nie chce, ma z Tobą pogadać! Rozmowa, moja droga kuzyneczko. Rozmowa to klucz do rozwiązania konfliktów (ewentualnie okazja do nawtykania komuś, ale może tego nie rób). A jeśli już nie chcesz tak drastycznego rozwiązania, też zacznij go olewać. Mówię ci, nic tak nie działa na ego obrażonego i upartego faceta, jak widok dziewczyny, która jeszcze przed chwilą za nim latała, mającej się świetnie bez niego. Nie zamartwiaj się, Mille. Pogodzicie się, przecież to nie tak, że w związkach nie ma kłótni, prawda? A w razie co, mogę przylecieć do Anglii i nakopać mu do dupy. Wystarczy słowo! Nikt poza mną nie ma prawa wkurzać mojej kuzynki.

Dobra, bo robi się za bardzo "rzygam tęczą", a więc zwieńczę to słowami: koniec tego użalania się nad sobą, Mille!

Ben

P.S. Masz mi napisać, czy się pogodziliście, a jeśli tego nie zrobisz, to przylecę do Anglii i tobie też nakopię do dupy.

P.P.S. I wyjdź do ludzi, aspołeczniaku.

— Sam sobie wyjdź do ludzi, kretynie — mruknęłam, uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Mimo dosadności kuzyna, treść listu trochę poprawiła mi humor.

Może Ben ma rację? No i w końcu sam jest facetem, to chyba wie, co mówi.

Odłożyłam pergamin na szafkę nocną i z powrotem ułożyłam się wygodnie na miękkiej poduszce, po czym podciągnęłam pościel pod samą brodę i stwierdzając, że jeszcze trochę sobie poleżę. Dopiero po jakimś czasie ponownie się obudziłam, lecz tym razem było to za sprawą Hermiony.

— Błagam cię, Camille, wyłaź z tego łóżka. Leżysz tak pół soboty, nawet na śniadaniu cię nie było, a zaraz obiad. Zjedz coś dziewczyno, bo jesteś już tak blada... martwię się o ciebie!

— Nie jestem głodna — burknęłam w poduszkę. — Nigdzie nie idę, jeszcze przypadkiem spotkam George'a i będę musiała patrzeć na tego rudego idiotę. — Zerknęłam na Hermionę, która usiadła na moim łóżku, nieudolnie próbując mnie z niego zwalić. — Miona, daj mi spokój!

Camille • George WeasleyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant