Rozdział 37 - Drugie zadanie

6.7K 496 219
                                    

Zamazane sylwetki poruszających się ludzi na tle czarnego rozgwieżdżonego nieba to jedyne co widziałam. Muzyka przestała grać, a zamiast niej rozległ się przeraźliwy krzyk, przez który poczułam, jak serce staje mi w gardle, a towarzyszące mi uczucie rozpaczy rozrywało mnie od środka.

Obudziłam się w środku nocy zalana zimnym potem, a odgłos równomiernego oddechu dziewczyn nosił się po dormitorium oświetlonym światłem księżyca.

— Tylko nie znowu to! — jęknęłam cicho, łapiąc się za głowę. Czułam się fatalnie, a wszystkie uczucia i emocje ze snu zostały. Z jakiegoś powodu chciałam się rozpłakać, ale nie wiedziałam dlaczego.

Ułożyłam się w pozycji siedzącej i podparłam głowę na ręce, pozwalając popłynąć kilku łzom. Wytarłam policzki i odetchnęłam głęboko, czując, że złe emocje powoli ze mnie schodzą, ale zaczęłam się martwić. W końcu to nie pierwsza przepowiednia, jaką miałam, lecz dopiero po tej, czułam się tak źle. Myślałam, że to wszystko się już skończyło, a tymczasem wróciło z podwojoną siłą.

W obawie przed powrotem tego snu postanowiłam już nie zasnąć tej nocy. W końcu zmęczenie wygrało i przymknęłam na chwilę oczy. Wstałam dziesięć po dziewiątej. Za dwadzieścia minut miało się odbyć drugie zadanie turniejowe, a ja leżałam w łóżku wciąż ubrana w piżamę.

Przeklęłam pod nosem i wystrzeliłam z pościeli niczym torpeda. Wyjęłam z szafy koszulkę mugolskiego zespołu rockowego i jakieś jeansy, które natychmiast ubrałam, a następnie podskakując na jednej nodze, włożyłam skórzane buty. Szybko umyłam zęby i rozczesałam włosy, po czym sięgnęłam po kurtkę oraz różdżkę i wybiegłam z wieży Gryffindoru. Będąc obok Wielkiej Sali, zwolniłam tempo, ponieważ uświadomiłam sobie, że część uczniów dopiero skończyła śniadanie i wolnym krokiem zmierzała na drugie zadanie.

Trybuny, które wcześniej otaczały zagrodę dla smoków, wznosiły się teraz nad brzegiem jeziora, odbijając się w ciemnej wodzie. Skracając odległość do celu, ujrzałam w oddali Freda i George'a, którzy odznaczali się płomiennym kolorem włosów, więc od razu ruszyłam w ich kierunku.

Im bardziej się do nich zbliżałam, tym wyraźniej słyszałam ich naprzemienne krzyki, rozchodzące się po trybunach.

— Obstawiajcie zakłady!

— Nie pożałujecie!

— Trzech gości...

— ...i panna!

— Wskoczą do wody...

— ...ale czy wypłyną? 

Parsknęłam śmiechem, zwracając na siebie ich uwagę.

— Spóźnienie, panno Rainwood — powiedział Fred, kiedy doczłapałam do reszty szkoły zebranej nad jeziorem.

— Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę — odparłam głosem pełnym powagi. Oboje Weasleyów i Jordan spojrzeli na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

— Co? — zapytał Fred, marszcząc czoło.

— To cytat z mugolskiej książki. Władca czegoś tam — oświadczył George, który najwyraźniej przypomniał sobie, jaką lekturę widział ostatnio w moim pokoju. — Od jakiegoś czasu ciągle wali jakimiś tekstami z niej.

— Wiecie, że tam czarodzieje mają kostury? Wyobraźcie sobie, co by było, gdybyśmy zamiast z różdżkami, chodzili z kosturami! — zawołałam, z entuzjazmem, jaki często się u mnie pojawiał, gdy zaczynałam opowiadać o różnych głupotach, jakie przychodziły mi do głowy. — Ja bym chciała mieć czarny z taką nieregularnie powykręcaną końcówką, jakby zrobioną z gałęzi, w której znajdowałby się granatowy kryszt...

Camille • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz