Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?

9.8K 555 479
                                    

Następnego dnia odwiedziliśmy Hagrida. Musieliśmy schować się pod peleryną-niewidką, gdyż niespodziewanie zjawili się Korneliusz Knot wraz z dyrektorem. Chwilę później zabrali Rubeusa do Azkabanu na polecenie Ministra Magii, który chciał w ten sposób pokazać, że robi coś w sprawie ataków w naszej szkole. Co gorsza, Dumbledore'a usunęli ze stanowiska dyrektora za sprawą uchwały rady nadzorczej. Czekaliśmy ukryci pod peleryną, dopóki wszyscy nie wyszli z domu Rubeusa.

— A więc mamy iść za pająkami — wzdrygnęłam się na samą myśl o ostatnich słowach gajowego. — Nie rozumiem, do czego te małe okropieństwa miałyby nas zaprowadzić.

— Chyba nie lubisz pająków, co? — stwierdził Harry, który wyjrzał przez okno w celu sprawdzenia, czy już możemy wyjść.

— Nienawidzę.

— Nie jesteś sama — dodał Ron.

Próbowaliśmy znaleźć jakieś pająki, lecz nie było po nich śladu. Na domiar złego, wszystkie wizyty w skrzydle szpitalnym zostały zakazane, a po odejściu Dumbledore'a lęk ogarnął wszystkich. Jedynie Draco Malfoy wydawał się zadowolony z całej sytuacji.

Na lekcji eliksirów siedziałam z Seamusem Finniganem przez nieobecność Hermiony.

— Panie profesorze! Czemu pan nie kandyduje na stanowisko dyrektora? — Draco zaczął się podlizywać.

— Profesor Dumbledore został jedynie zawieszony przez radę nadzorczą, mam nadzieję, że niedługo do nas wróci — odparł Snape.

— Tak, na pewno. Ale gdyby pan kandydował, miałby pan głos mojego ojca. Powiem mu, że jest pan najlepszym nauczycielem — oznajmił Malfoy, przez co równocześnie z Seamusem zaczęliśmy udawać, że wymiotujemy do kociołków. Spojrzeliśmy po sobie i parsknęliśmy cichym śmiechem. Na szczęście mistrz eliksirów tego nie zauważył, gdyż zachichotał z uwagi blondyna, krążąc po lochu.

— Czy on się właśnie zaśmiał? — zagadnęłam Finnigana zdumiona.

— Jeżeli ten mroczny odgłos można tak nazwać, to chyba tak — odparł szeptem. — Nie sądziłem, że tego dożyję.

Rozległ się dzwonek, a Ron rzucił się w stronę Malfoya, lecz w porę złapali go Harry i Dean.

— Puśćcie mnie, muszę mu dołożyć — warknął rudzielec, próbując się im wyrwać. — Nie potrzebuję różdżki, mogę zabić go gołymi rękami...

— Co się stało? — zapytałam zdziwiona zachowaniem przyjaciela.

— Malfoy obraził Hermionę — wyjaśnił Harry, spoglądając w moją stronę.

— Pospieszcie się, zaraz was zaprowadzę na zielarstwo! — pokrzykiwał Snape nad głowami uczniów.

Wyszliśmy z sali i zanim Ślizgoni odeszli, wyjęłam różdżkę i wycelowałam w torbę Malfoya.

Diffindo — szepnęłam, a torba blondyna pękła i wysypały się z niej wszystkie rzeczy. Ron przestał się wyrywać i ryknął śmiechem, a ja szybko schowałam różdżkę do kieszeni szaty.

— Co jest?! — zapytał zdezorientowany, po czym zaczął zbierać książki. Niestety nie było mi dane podziwiać jego wkurzonej miny, gdyż profesor zaczął nas poganiać. Wychodząc z zamku, ruszyliśmy w kierunku cieplarni na zajęcia z profesor Sprout.

Na lekcji zielarstwa mieliśmy za zadanie przycinać abisyńskie figi. W pewnym momencie podszedł do nas Ernie Macmillan, wziął głęboki oddech, po czym powiedział:

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now