Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty

5.6K 417 548
                                    

Kiedy weszliśmy, Angelina akurat tłumaczyła coś reszcie drużyny. Szybko wciągnęłam na siebie szatę do quidditcha z numerem 6, a George swoją ze złotą 5 na z przodu i na plecach, po czym usiedliśmy z resztą drużyny, aby posłuchać przedmeczowych instrukcji. Gwar głosów na zewnątrz był tak głośny, że Johnson musiała prawie krzyczeć, żebyśmy ją zrozumieli.

— Okej, właśnie otrzymałam ostateczny skład Slytherinu — oznajmiła Angelina, sprawdzając kawałek pergaminu. — Pałkarze z zeszłego roku, Derrick i Bole odeszli, ale wygląda na to, że Montague zastąpił ich raczej zwykłymi gorylami, niż kimś, kto potrafi latać na miotle. Mowa o dwóch gościach o nazwiskach Crabbe i Goyle, nie wiem zbyt wiele na ich temat...

— My wiemy — odezwałam się równocześnie z Harrym i Ronem.

— Cóż, jak dla mnie nie wyglądają, aby potrafili rozróżnić jeden koniec miotły od drugiego — powiedziała brunetka, chowając do kieszeni pergamin — ale z drugiej strony zawsze się dziwiłam, że Derrickowi i Bole'owi udaje się odnaleźć drogę na boisko bez drogowskazów.

— Crabbe i Goyle są z tej samej gliny — zapewnił ją Harry.

— No dobrze, już czas — oznajmiła Johnson ściszonym głosem, spoglądając na zegarek. — Dalej wszyscy... powodzenia.

Drużyna powstała, zarzuciliśmy na ramiona miotły i wymaszerowaliśmy pojedynczo z szatni. Powitał nas ryk dźwięków, pośród którego usłyszałam jakieś śpiewanie, lecz nie byłam w stanie zrozumieć słów, jako że było ono przytłumione przez wiwaty i gwizdy.

Drużyna Slytherinu stała już na środku boiska, czekając na nas, a na piersi każdego z zawodników błyszczały srebrne plakietki w kształcie korony z dopiskiem "Weasley naszym królem". Natychmiast uderzyło mnie przeczucie, że to nie oznaczało niczego dobrego.

Nowy kapitan Ślizgonów, Graham Montague, był wielki, i zbudowany jak Crabbe i Goyle, którzy czaili się tuż za nim, tyle że on był od nich nieco wyższy. Malfoy stał z boku, a jego jasne blond włosy połyskiwały w promieniach słońca. Złapał moje spojrzenie i uśmiechnął się złośliwie, pukając w naszywkę w kształcie korony na swojej piersi.

W końcu Angelina i Graham stanęli naprzeciw siebie, aby uścisnąć sobie dłonie. Montague próbował zgnieść palce Johnson, chociaż ona nawet nie drgnęła, za co miała moje uznanie. Po chwili pani Hooch wetknęła gwizdek do ust i dmuchnęła.

Piłki zostały uwolnione i czternaścioro graczy wystrzeliło w górę.

— I oto Johnson... Johnson ma kafla, unika Warringtona, mija Montague... auć... została trafiona tłuczkiem przez Crabbe'a... Montague chwyta kafla, wraca na górę boiska iii... tak, to George Weasley odbił celnie tłuczka, który trafił prosto w głowę Montague. Upuszcza on kafla, którego łapie Katie Bell, Katie Bell z Gryffindoru podaje tyłem do Camille Rainwood...

Komentarze Lee rozbrzmiewał ponad stadionem, gdy leciałam wprost na bramki Ślizgównów.

— ...uchyla się przed Warringtonem, unika tłuczka... było blisko, Camille... — dodał, kiedy nie trafiłam. — ...i tłum coś śpiewa, tylko posłuchajcie.

I kiedy tylko Jordan przerwał, aby posłuchać, z morza zieleni i srebra w sektorze miejsc Slytherinu uniosła się głośno i wyraźnie piosenka:

Weasley wciąż puszcza gole,
Oczy ma pełne łez,
Kapelusz zjadły mu mole,
On naszym królem jest!

Weasleya ród ze śmietnika,
I tam jest jego kres,
Przed kaflem zawsze umyka,
On naszym królem jest!

Camille • George WeasleyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant