— Ale super! — oznajmiłam, chowając list do torby. — Mój wujek wraca do Anglii, a na wakacje przyleci też Ben!
— Z tym Dylanem? — burknął pod nosem George, zerkając wyczekująco w moją stronę.
— A tego już mi nie napisał. — Wzruszyłam ramionami. — Nawet jeśli, to co z tego?
ŁUUUP!
George nie zdołał mi odpowiedzieć, bo rozległ się przerażająco głośny wybuch, a podłoga zadygotała, wraz z całą zastawą w Wielkiej Sali.
Rozległ się tupot kroków i krzyki, kiedy rozpętało się prawdziwe piekło. Wszystko wskazywało na to, że ktoś (Fred i George przybili sobie piątki pod stołem) odpalił wielką skrzynię zaczarowanych fajerwerków.
Wybiegliśmy z sali, aby przyjrzeć się z bliska pomysłowi bliźniaków i szybko udaliśmy się do drzwi, które były ukryte za gobelinem.
Po korytarzach śmigały smoki z zielono-złotych iskier, rzygając ogniem, przy akompaniamencie donośnych huków i trzasków. Wielkie, jaskraworóżowe ogniste koła szybowały groźnie jak eskadra latających spodków. Rakiety z długimi ogonami ze srebrnych gwiazdek odbijały się od ścian. Wulkany tryskały iskrami, wypisując w powietrzu nieprzyzwoite słowa. Gdziekolwiek się spojrzało, eksplodowały petardy, a wszystkie te pirotechniczne cuda nie tylko się nie wypalały i nie gasły, ale zdawały się nabierać z każdą chwilą mocy.
Filch i Umbridge zastygli w połowie schodów. Jedno z większych ognistych kół uznało, że musi mieć więcej przestrzeni do manewrów i pomknęło ku nim ze złowrogim świstem. Oboje wrzasnęli z przerażenia i uchylili się w ostatniej chwili, a koło wyleciało przez okno na błonia. Tymczasem kilka smoków skorzystało z otwartych drzwi na końcu korytarza i poleciało na drugie piętro, a w ich ślady pomknął wielki, dymiący złowrogo, purpurowy nietoperz.
— Szybko, Filch, szybko! — wrzasnęła Umbridge. — Musimy coś zrobić, bo rozlezą się po całej szkole... Drętwota!
Z końca jej różdżki wystrzelił strumień czerwonego światła i trafił w jedną z rakiet. Jednak, zamiast zastygnąć w powietrzu, rakieta eksplodowała z taką siłą, że wybuch wyrwał dziurę w obrazie przedstawiającym ckliwą czarownicę pośród łąki — w ostatniej chwili zdążyła uciec i pojawiła się na sąsiednim obrazie, gdzie paru czarodziejów grających w karty zerwało się, żeby zrobić jej miejsce.
— Nie oszałamiaj ich, Filch! — krzyknęła ze złością Umbridge, jakby ten pomysł wyszedł od niego.
— Racja, pani dyrektor! — wycharczał Filch, który jako charłak mógł najwyżej połknąć fajerwerki. Rzucił się do najbliższego schowka, wyciągnął z niego miotłę i zaczął nią wymachiwać, co spowodowało, że po chwili miotła stanęła w płomieniach.
Razem z Fredem i George'em przysłuchiwaliśmy się wrzaskom Umbridge i Filcha, trzęsąc się ze śmiechu. Po chwili dołączył do nas Harry, który ledwo mógł wziąć oddech przez rozbawienie całą sytuacją.
— Robi wrażenie — powiedział cicho Harry, szczerząc zęby. — Duże wrażenie... Wykończycie Doktora Filibustera... bez problemu...
— Cudnie — szepnął George, ocierając łzy śmiechu z policzków. — Och, mam nadzieję, że teraz użyje zaklęcia znikania... Mnożą się za każdym razem, jak się tego próbuje... z jednego dziesięć...
— Jak ona tego nie zrobi, to ja rzucę zaklęcie, przysięgam — dodałam, przyglądając się dyrektorce z nadzieją w sercu.
Na całe szczęście po kilku próbach Dolores rzuciła zaklęcia znikania, którego natychmiast pożałowała.
YOU ARE READING
Camille • George Weasley
Fanfiction❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie.❞ Książka jest powiązana z innymi książkami z mojego kanonu. *** Opowiadanie zawiera fragmenty książek. -ˋˏ ༻♡༺ ˎˊ- ༄ ©𝐑𝐨𝐬𝐞𝐦𝐚𝐫𝐲_𝐖𝐞...