Rozdział 4 - Boże Narodzenie

12.4K 683 769
                                    

W dzień meczu ubrałam się w barwy Gryffindoru i udałam się na stadion. Razem z Ronem i Hermioną usiedliśmy przy barierkach, aby mieć najlepszy widok, a już po chwili na boisko weszły dwie drużyny. Drużyna Ślizgonów w zielonych szatach oraz drużyna Gryfonów w czerwonych. Z daleka wypatrzyłam dwie rude czupryny należące do Fred i George'a, pałkarzy naszej drużyny, oraz najmłodszego zawodnika, jakim był Harry.

Kapitanowie obu drużyn uścisnęli sobie dłonie, po czym wszyscy zawodnicy dosiedli swoich mioteł, a następnie wystartowali na dźwięk gwizdka. Bliźniacy bardzo dobrze grali, a Jordan jako komentator spisywał się świetnie. Momentami dusiłam się ze śmiechu przez jego komentarze.

Nie musieliśmy długo czekać, aby Gryffindor objął prowadzenie, gdyż już po kilku minutach Katie Bell strzeliła gola, a Gryfoni na trybunach ryknęli z zachwytu, natomiast ze strony Ślizgonów, dało się słyszeć buczenie. Po jakimś czasie stało się coś dziwnego. Harry stracił panowanie nad miotłą. Wyglądało na to, że ktoś ją czarował. Hermiona spojrzała przez lornetkę po wszystkich z widowni, po czym stwierdziła, iż odpowiedzialnym za to jest Snape, ponieważ widziała, jak mówi coś pod nosem, jednocześnie utrzymując kontakt wzrokowy z Harrym.

— I co teraz? — zapytał spanikowany Ron.

— Zostawcie to mnie — odparła Hermiona i natychmiast zaczęła się przepychać w stronę sektora, w którym znajdował się nauczyciel eliksirów.
— Nie uważasz, że to trochę dziwne? — zapytałam Rona, odwracając się do niego. — Dlaczego Snape miałby to robić?

— Sam nie wiem... to, że nienawidzi Harry'ego nie jest tajemnicą — odparł rudzielec, wzruszając ramionami.

Jego odpowiedź nie przekonała mnie do końca. Zdarza się, że nauczyciele nie lubią jakichś uczniów, co nie oznacza, iż chcą ich zamordować, gdy nadarzy się okazja.

W końcu z przemyśleń wyrwał mnie Harry, który wsiadł z powrotem na miotłę i szybował w dół, a zaraz po tym wróciła Hermiona, oznajmiając, iż załatwiła sprawę. Harry złapał Złotego Znicza, kończąc tym mecz z wynikiem sto siedemdziesiąt do sześćdziesięciu dla Gryffindoru.

Razem z resztą uradowanych Gryfonów, wybiegliśmy na boisko pogratulować drużynie.

— Byliście świetni! — zawołałam, podbiegając do bliźniaków, po czym rzuciłam się im obu na szyje.

— Dzięki, Camille — odpowiedzieli oboje.

— Harry — zwróciłam się do okularnika. — ty też byłeś świetny i cieszę się, że nic ci się nie stało.

Uścisnęłam go, a chwilę później zrobiła to samo Hermiona.

— Nie mam pojęcia, co się stało z tą miotłą — oznajmił, gdy Granger uwolniła go z uścisku.

— To Snape czarował miotłę — odparł Ron.

— Snape? — zapytał Harry, lekko wstrząśnięty. — Jesteście pewni?

— Sam nie wiem, ale Hermiona się tym zajęła, a po chwili ty odzyskałeś panowanie nad miotłą, więc chyba to był on — wyjaśnił Weasley, a gdy to mówił, kątem oka zauważyłam, iż Fred i George idą ku wyjściu z boiska.

— Zobaczymy się później! — zawołałam, biegnąc w stronę bliźniaków, po czym wskoczyłam jednemu z nich na plecy.

— Przepraszam bardzo, czy ja wyglądam jak miotła wyścigowa? — zapytał Fred, zerkając na mnie przez ramię, a George parsknął śmiechem.

— Chciałam się tylko zapytać, czy dacie mi polatać na miotle, ale zaczęliście mi uciekać — oznajmiłam słodkim głosem, a następnie zeskoczyłam z pleców Freda.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now