Rozdział 38 - Wizje cz.1

6.8K 491 305
                                    

Od początku marca próbowałam wyciągnąć coś od chłopaków na temat ich dziwnego zachowania podczas drugiego zadania, ale na próżno. Jedynie usłyszałam od nich, że bardzo chcieliby mi powiedzieć, ale nie mogą. Oczywiście taka odpowiedź mnie nie usatysfakcjonowała.

- Ale ty jesteś upierdliwa - westchnął pewnego wieczora Fred. - Naprawdę nie mogę o tym mówić. To tajemnica i nie dotyczy ona wyłącznie mnie...

Zmrużyłam oczy i usiadłam obok niego na kanapie z założonymi rękami.

- Dobra, skończę pytać - oznajmiłam po krótkiej chwili. Ta wiadomość widocznie zadowoliła Weasleya, bo uśmiechnął się zwycięsko. - I nie jestem upierdliwa! - dodałam, uderzając go lekko w ramię, które automatycznie pomasował.

- Jasne, a ja jestem Godrykiem Gryffindorem - dodał pod nosem.

Już otworzyłam usta, aby mu odpyskować, gdy w salonie zjawił się jego brat bliźniak. Widząc go, od razu się uśmiechnęłam, co zaczął komentować Fred, więc zarobił kolejnego kuksańca w ramię.

- Chodź, on i tak nam nic nie powie - rzekł George, podchodząc do nas i łapiąc mnie za rękę. - Też próbowałem coś z niego wyciągnąć i nic.

Poprowadził mnie do dziury w portrecie i zaczęliśmy schodzić po schodach.

- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam radośnie.
Chłopak obrócił się do mnie, ukazując piegowatą twarz. Jego rude włosy opadały trochę na czoło, a brązowe oczy uważnie mnie obserwowały. Po chwili uśmiechnął się uroczo i rzekł:

- Zobaczysz.

- Jak zwykle tajemniczy - wywróciłam oczami, zbiegając za nim po kolejnych stopniach, wciąż trzymając Weasleya za rękę.

- Takiego mnie lubisz - odparł i puścił do mnie oczko.

Poczułam to znajome uczucie przyjemnego ciepła w brzuchu i w klatce piersiowej, a na policzki wkradł mi się lekki rumieniec.

W końcu znaleźliśmy się na parterze, gdzie ruszyliśmy w stronę zejścia do piwnicy. To miejsce spowodowało nieprzyjemne ukłucie w sercu, ponieważ była to droga do dormitorium Puchonów, gdzie jeszcze niedawno spędzałam prawie cały wolny czas z Cedrikem. Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy. Zadarłam lekko głowę do góry i zerknęłam ukradkiem na George'a; oczy tryskały mu iskierkami radości. Widocznie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że przebywając w tym miejscu, popsuje mi się nieco humor. Mimo to, widok jego słodkiego uśmiechu rekompensował mi wszystko i po raz kolejny poczułam to przyjemne ciepło. Zakochałam się w nim po uszy, wiedziałam to od dłuższego czasu, lecz z dnia na dzień czułam to coraz mocniej.

W tej samej chwili zatrzymaliśmy się przed obrazem przedstawiającym wielką, srebrną miskę owoców. Było to wejście do kuchni Hogwartu, w której byliśmy już nie raz. George połaskotał olbrzymią, zieloną gruszkę, która zaczęła chichotać i zwijać, a po chwili zmieniła się w wielką, jasnozieloną klamkę. Weasley otworzył przejście i przepuścił mnie w drzwiach.

- Chciałeś zwinąć trochę jedzenia? - zapytałam, ciekawa, co on takiego wymyślił.

- Właściwie, to chciałem wpaść tutaj na gorącą czekoladę - uśmiechnął się do mnie, a następnie wskazał na jeden z pięciu stołów, do którego ruszyliśmy.

Prawie natychmiast podbiegł do nas jeden z domowych skrzatów. Oczy miał jasnoniebieskie i większe od galeonów, a uszy jak u nietoperza. Ubrany był tak jak setka innych skrzatów w tej kuchni: serwetki obiadowe z herbem Hogwartu, udrapowane jak togi.

- Czy panienka i panicz napiliby się czegoś? - zapiszczał głośno.

Spojrzałam na George'a, a następnie z powrotem na skrzata, który czekał na odpowiedź.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now