Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1

Start from the beginning
                                    

— Jest dobrze, leży w Mungu i mama do niego zagląda, bo przydzielono ją na jego salę, także się nie martw. Mam nadzieję, że nie siałaś paniki, co? George mi powiedział, że to może być bardzo prawdopodobne, kiedy zauważysz, że wszyscy Weasleyowie zniknęli bez słowa ze szkoły.

No tak, George nie mógł mu powiedzieć, że wszystko wiedziałam od razu, jako że z nim spałam i pewnie mam pytania, bo sam wylądowałby na intensywnej terapii w Mungu.

— Nie siałam paniki. Tylko zapytałam rano profesor McGonagall, co się stało.

Po krótkiej wymianie zdań złapałyśmy za ramiona mojego ojca i teleportowaliśmy się pod dom Hermiony, jako że w święta miała jechać z rodzicami na narty. Po szybkim pożegnaniu się z szatynką deportowaliśmy się pod Grimmauld Place. Dotarliśmy na miejsce akurat, kiedy domownicy jedli lunch, a zaraz po tym mieli wybrać się w odwiedziny do pana Weasleya.

Oczywiście przywitałam się ze wszystkimi i wtem zbieraliśmy się do wyjścia, podczas czego wszyscy z wyjątkiem Harry'ego byli hałaśliwie szczęśliwi i gadatliwi. Kiedy Tonks i Szalonooki Moody pojawili się, aby nas eskortować przez Londyn, powitaliśmy ich z radością, naśmiewając się z melonika, który Szalonooki założył pod taki kątem, aby ukryć swoje magiczne oko i zapewniając go, że Tonks, której włosy były znów krótkie i jasnoróżowe, będzie przyciągać o wiele mniej uwagi w metrze od niego.

Pan Weasley niesamowicie się cieszył na odwiedziny, a po kilku dniach mógł wrócić na Grimmauld Place na święta.

~ * ~

Tego dnia założyłam niebieski sweter George'a z wielką złotą literą „G" na środku, który zwinęłam mu z pokoju zeszłego wieczoru oraz ciemne jeansowe spodnie, po czym podeszłam do szafki, na której leżał gramofon Syriusza. Jakiś czas temu mi go pożyczył, abym jak to on określił "edukowała się, co jest dobrą muzyką, bo jestem na dobrej drodze i szkoda to zmarnować", a następnie wygrzebał gdzieś z dna swojej szafy stary karton pełen płyt winylowych przeróżnych rockowych oraz metalowych zespołów i przyniósł je do mojego pokoju.

Sięgnęłam po płytę The Rolling Stones, po czym umieściłam ją w odpowiednim miejscu i przyłożyłam igłę do płyty, a gdy ta została wprawiona w ruch, pokój wypełniły dźwięki gitary z piosenki Beast of Burden. Tanecznym ruchem szukałam po pokoju swoich kapci, kiedy ujrzałam George'a w drzwiach, podpierającego się bokiem o framugę. Miał na sobie jeansowe spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawkiem, co jak na temperatury w domu było dość szalone. Nawet go nie usłyszałam przez muzykę, więc trochę ściszyłam.

— Czemu kradniesz mi sweter, skoro tam leży twój? — zapytał George z zadziornym uśmiechem na ustach, jednocześnie wskazując podbródkiem na granatowy sweter od pani Weasley, leżący na moim łóżku.

— Bo twój tak ładnie pachnie tobą — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, podchodząc do chłopaka, a po chwili cmoknęłam go lekko w czubek nosa.

— To ja założę twój — wypalił nagle i ominął mnie, aby wejść do pokoju.

Zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam się na pięcie.

— Nie, bo mi rozciągniesz! — zawołałam, ale już było za późno i chłopak zaczął go naciągać na swoją koszulkę. — George! No weź!

— I jak wyglądam?

Cóż... musiałam przyznać, że widok rudzielca ubranego w stanowczo za ciasny sweter, przez który nie mógł nawet dobrze opuścić rąk, aby materiał nie strzelił na plecach, był przekomiczny.

— Błagam cię — powiedziałam, dusząc się ze śmiechu.

— Myślę, że będę tak chodzić cały dzień. Ładnie pachnie tobą, więc...

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now