59. Wszystko wróci do normy?

578 32 16
                                    

Leżałam na łóżku, czekałam, aż Jordan wróci z łazienki. Chciałam spędzić z nim cały wieczór na przytulankach, rozmowach i tak dalej. Chłopak wrócił do pokoju w samych bokserkach. Dosłownie wskoczył na łóżko, przygniatając mnie. Zaczęłam się śmiać, a on złożył czuły pocałunek na moich ustach, potem zjechał do szyi, potem przyssał się do moich piersi. Ja w tym czasie bawiłam się jego włosami, on zamruczał, jak najsłodszy kotek, po czym zrobił mi kilka malinek.

― Wstawajcie! No już! ― do pomieszczenia wpadł Jacob. ― Nie ma czasu na pieprzenie się! Musicie się ubrać, szybko!

Nie wiedząc, o co chodziło, szybko wstaliśmy z łóżka i ubraliśmy na siebie pierwsze, lepsze łachy. Gdy weszliśmy do "jadalni", wszyscy byli przerażeni. Pytałam, o co chodziło, ale nikt mi nie odpowiedział. Chwilę później przybiegł Lucas, z nim było kilkunastu policjantów. Mężczyzna spojrzał na mnie w taki sposób, jakbym miała domyślić się, co było grane.

― Miałaś rację Ave. To wcale nie paranoja. ― zaczęłam panikować. Znalazł nas, kurwa znalazł nas! Zaczęłam chodzić w kółko, dziwiłam się, że jeszcze stałam na nogach, bo miałam je, jak z waty. ― Nie ruszajcie się z tego miejsca. ― każdy kiwnął głową. ― Strzelał ktoś kiedyś? Ma uprawnienia na broń? Cokolwiek? ― ja się zgłosiłam. ― Masz to, w razie co, strzelaj bez zawahania się. Reszta niech weźmie coś, co może Wam się przydać. Pamiętajcie, że Ci ludzie nie będą mieli litości. Wy też jej nie miejcie, jeśli kogoś zamordujecie, będzie ułaskawieni, a nawet nagrodzeni. Jeśli przeżyje, wrócę do Was niedługo. ― po tych słowach pobiegł w stronę schodów.

Usiadłam na stole i zaczęłam bić się z własnymi myślami. Przez cały ten czas byłam ostrożna, robiłam wszystko, tylko po to, aby ten psychol nas nie znalazł. Gdzie popełniłam błąd? A może od razu powinnam była stawić mu czoła i go zabić, stać się taka jak on. Wszystkim wyszłoby to na dobre. Nikt by więcej nie umarł z jego rąk.

― Poradzimy sobie mała. ― Jordan cmoknął mnie w skroń. ― To już prawie koniec. Niedługo wszyscy będziemy w domu. ― kiwnęłam niepewnie głową.

― Co będzie, jak ktoś tu wejdzie? ― zapytała Naomi. ― To pomieszczenie jest zbyt wielkie, żeby je obronić. ― zastanowiłam się chwilę i rozejrzałam się po pokoju.

― Skupmy się na jednej stronie, pewnie będą mieli karabiny i nas powystrzelają, jak żołnierze SS Żydów podczas drugiej wojny światowej. Najlepiej będzie, jak zrobimy coś na kształt okopu, ale nie będziemy kopać w podłodze. Osłonimy się wszystkim, co tu jest. Nikt nie wyjdzie stąd, bo może dostać kulkę w łeb. Jasne? ― zeskoczyłam ze stołu.

Zbieranie rzeczy i układanie ich tak, aby była gruba warstwa, zajęło około godziny. Każdy z nas siedział w kółku i modlił się o cud. W mojej głowie rodził się pomysł, który miałam nadzieję, nigdy nie wejdzie w życie. Spojrzałam na swoich bliskich, byli przerażeni, mimo że próbowali to ukryć. Nie mogłam pozwolić, aby coś im się stało, byli dla mnie wszystkim. Nikogo prócz nich nie miałam i byłam pewna, że przez całe życie nie znalazłabym kogoś takiego jak oni.

Kiedy miałam im powiedzieć, żeby się nie bali, bo wszystko będzie w porządku i nie muszą się martwić, bo Lucas wszystko załatwi, do pomieszczenia wbiegł właśnie wspomniany policjant. Krwawił, widać było, że dostał kulkę w brzuch. Pobiegłam do niego i zaciągnęłam za osłonę. Zaczęłam się drzeć, aby mu pomogli, bo on nie mógł umrzeć. Tyle nam pomógł, był za dobrym człowiekiem. Jak Ethan, James i Jacob próbowali mu pomoc, rozległy się strzały. Strzelano do nas, serce podeszło mi do gardła, ale musiałam zachować zimną krew. Kazałam im się trzymać z tyłu, poczekałam, aż przestaną, po czym się wychyliłam i zaczęłam strzelać.

― Panienko White i przyjaciele! ― po plecach przeszły mnie ciarki. ― Poddajcie się, dobrze wiecie, że nie macie żadnych szans. Jeśli wyjdziesz z rękoma do góry, to oszczędzę resztę, co Ty na to?

― Wal się psycholu! ― warknął Jordan. Po pomieszczeniu rozległ się przeraźliwy śmiech. Spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem. Odłożyłam broń i wyszłam zza zasłony. ― Ave! Co ty do kurwy robisz?!

― Ratuje Wam życie. ― stanęłam naprzeciwko niego. Krępy blondyn cały czas się śmiał. Przez myśl przeszło mi, że to lipna podróba Jokera. ― Jak ktoś z Was wyjdzie stamtąd, to osobiście Was zabiję. ― spojrzałam na mordercę. ― Jak chcesz mnie zabić, to nie tutaj. Wyjdźmy stąd.

― Naprawdę myślisz, że ich wszystkich puszczę wolno? ― parsknął śmiechem. ― Pierw zabiję ich po to, abyś patrzyła na to. Później załatwię Cię, zdechniesz, jak Twój kochaniutki tatulek. ― zaczęłam się trząść.

Chwilę później obok mnie pojawił się Jordan. Trzymał broń, którą dał mi Lucas, zaczął strzelać, trafił dwóch ludzi, ale ten psychol strzelił do niego. Czarnowłosy padł na kolana, podbiegłam do niego i zasłoniłam go własnym ciałem. Nie mógł mi go odebrać, nie po tym, co razem przeszliśmy. Kochałam go i nie mogłam pozwolić, aby zginął przeze mnie.

Szykowałam się na rozrywający ból albo od kul, albo od noża. Jednak usłyszałam tylko strzały, odsunęłam się i spojrzałam na potwora, który również padł na kolana, krwawił. Bez dłuższego namysłu podniosłam pistolet i strzeliłam mu w głowę. Dobiłam również tamtych ludzi, zostałam mordercą, tak, jak nasi oprawcy.

Zostałam przygnieciona do klatki piersiowej mojego brata, który zaczął na mnie krzyczeć, że byłam skrajnie nieodpowiedzialna. Miał rację, nie mogłam zaprzeczyć. Odsunęłam się od niego i znów ukucnęłam przy Jordanie. W oczach pojawiły mi się łzy, błagałam go, aby mnie nie zostawiał, aby walczył, że przeżyje. On się tylko do mnie uśmiechnął i powiedział, że mnie kocha. Po tym zamknął oczy. Zaczęłam krzyczeć, aby otworzył oczy i żeby mu pomogli. Do pomieszczenia wpadli policjanci, którzy od razu wzięli się za ratowanie mojego chłopaka.

― To już koniec siostrzyczko. ― powiedział James, który znowu mnie przytulił. Odwróciłam się do niego twarzą i wtuliłam się w niego. ― On przeżyje, uratują go. Na pewno.

― Mam nadzieję. Nie może odejść, nie przeze mnie. ― rozbeczałam się na dobre. Kiedy się odwróciłam, do pomieszczenia wpadło kilku lekarzy, którzy od razu zabrali czarnowłosego.

######

to najdłuższy rozdział w tej książce!

Jeszcze będzie jeden! Dokładnie o 17!

IZZY WHITEWhere stories live. Discover now