45. Nie bujaj w obłokach słoneczko

610 34 4
                                    

James w końcu zaniósł mnie do mojego pokoju. Położył się ze mną na łóżku i przytulił mnie do siebie. Jacoba nie było w domu, bo poszedł kupić nam wszystkim obiad. Minął jakiś czas, a ja zasnęłam. Obudziłam się dopiero wieczorem, głowa mnie bolała, a przez spuchnięte oczy mało co widziałam. Doczłapałam do łazienki, przemyłam twarz i wzięłam szybki prysznic. Wróciłam do swojego pokoju i ubrałam na siebie stare dresy i zwyczajną bluzkę. W salonie siedział mój brat i Jacob. Jak mnie zobaczyli, spojrzeli na mnie ze współczuciem, po czym zapytali, czy byłam głodna. Kiedy potwierdziłam, powiedzieli, że zamówili nam kebaby. 

― Co się stało siostrzyczko? ― usiadłam obok Jacoba. ― Masz jakieś kłopoty? ― wzruszyłam ramionami i zaczęłam bawić się palcami. ― Izzy, spójrz na mnie. ― niepewnie to zrobiłam. ― Powiedz, co się takiego wydarzyło. 

― Spotkałam Jordana. ― powiedziałam cicho. ― Chciał mi wszystko wyjaśnić, powiedział, że początkowo chciał udowodnić wszystkim, że "może mnie zdobyć", ale potem się we mnie zakochał. ― samotna łza wyleciała z mojego oka, którą od razu wytarł Jacob, przytulając mnie. ― Powiedział mi, że mnie kocha, chciał mnie przytulić. ― spuściłam głowę. 

― A ty go kochasz? ― wzruszyłam ramionami. Nie chciałam im mówić, że coś do niego czułam. James rzuciłby wszystko i zostałby ze mną, aby dopilnować, żebym znowu nie dała się omamić. ― Czyli tak. ― westchnął. 

― Jeszcze coś się wydarzyło. ― uniósł brew. ― Za miesiąc będzie rozprawa, na której będę musiała zeznawać. Chodzi o morderce rodziców. Prokurator będzie starał się o karę śmieci dla niego. Będę musiała spojrzeć mu w oczy.  ― James powiedział, że pojedzie tam ze mną i doda mi otuchy. 

Cały weekend przesiedziałam w domu,  nie odbierałam telefonu, otwierałam drzwi tylko dostawcom jedzenia. Obejrzałam chyba z sześć seriali, napychając się tłustym żarciem lub słodyczami. Jednak gdy nadszedł poniedziałek, z wielką niechęcią wstałam z łóżka, ubrałam się i wyszłam z domu. Gdy weszłam do budynku, zobaczyłam coś, co mnie zakuło. Jordan rozmawiał z jakąś lalunią, widać było, że flirtują. Przybrałam obojętny wyraz twarzy i ich wyminęłam.  Ile minęło? Niecałe trzy dni, od kiedy powiedział, że mnie kochał. Szybko mu przeszło. Oparłam się o ścianę i czekałam, aż profesor przyjdzie i zacznie wykład. W międzyczasie wokół mnie zbierało się sporo osób, w tym Naomi, która przytuliła mnie na przywitanie, pytając, co się stało. Pokręciłam tylko głową i zamknęłam oczy. 

Cały dzień nie odezwałam się ani słowem. Wyłączyłam się, blondynka próbowała ze mną porozmawiać, inni też. Austin próbował mnie wkurwić, chcąc zwrócić tym moją uwagę. Jednak nic nie pomogło. Po szóstej wyszłam z budynku, ze spuszczoną głową szłam przed siebie. Wiedziałam, że Jordan znów czekał na kogoś na parkingu. Żałowałam, że nie było innej drogi. 

― Nie sądziłam, że jeszcze Cię zobaczę dzisiaj. ― kątem oka widziałam, jak ta lalunia rzuciła mu się na szyję. Dobrze, że włosy zasłaniały mi twarz, nikt nie mógł widzieć mojej czerwonej twarzy. 

― Ave! Uważaj! ― zostałam popchnięta do przodu. Odwróciłam się, Jordan leżał na chodniku i zwijał się z bólu. Pobiegłam do niego. ― Nic Ci nie jest kochanie? ― pomogłam mu wstać. ― Prawie ktoś w Ciebie wjechał ścigaczem. Nie słyszałaś? ― zaprzeczyłam. ― Obudź się w końcu mała, a nie chodzisz z głową w chmurach. 

― Po co to zrobiłeś? ― odezwałam się pierwszy raz tego dnia. ― Co chciałeś tym udowodnić? Poza tym, gdzie ty widzisz tu ścigacz? W co ty znowu grasz Tayler?  ― wysyczałam. 

― Odjechał. ― powiedział krótko. ― Nie chciałem nic tym udowodnić, uratowałem Ci życie. Myślisz, że co? Że nasłałem kogoś na Ciebie? ― kiwnęłam głową. ― Popełniłem błąd, przepraszam. Jednak to, co do Ciebie czuje, nie jest zmyślone. Cały czas o Tobie myślę, kocham Cię do kurwy!

― Tak, popełniłeś KOLEJNY błąd. Dlaczego ty mnie tak ranisz?! Co Ci takiego zrobiłam?! ― znów zaczęłam płakać. Przez tego człowieka stałam się nadwrażliwa. To było okropne. ― Nie zbliżaj się do mnie, wmawiaj takie bzdury tamtej lasce. ― kiwnęłam głową na dziewczynę, która stała oparta o jego samochód. 

― Nie znam jej nawet. Zagadała do mnie kilka dni wcześniej, kiedy na Ciebie czekałem. Wychodziłaś wtedy z jakimś chłopakiem. ― prychnęłam. ― Spójrz mi w oczy i powiedz mi, że kłamię. ― nakazał i złapał mnie za podbródek. ― Kocham Cię. 

― Skąd mogę wiedzieć? W końcu cały czas mnie okłamujesz. ― odsunęłam się od niego. ― Proszę, nie rań mnie już. ― odwróciłam się i poszłam w swoją stronę. 

#########

o 12 będzie jeszcze jeden!

IZZY WHITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz