29. Decyzja podjęta

806 41 7
                                    

Minęły kolejne dwa tygodnie. Mieszkanie z Jordanem było wyzwaniem, niemal codziennie się o coś sprzeczaliśmy. Jednak żeby nie być znów na wojennej ścieżce, któreś z nas zawsze przychodziło przeprosić. Jordan był perfekcjonistą, a do tego cholerykiem. Musiało być tak, jak on chciał, bo się wściekał. Kilka razy miałam wrażenie, że przegryzie sobie język przez to zaciskanie szczęki. Nie licząc tego, to nie mogłam powiedzieć o nim niczego złego. Starał się mnie poznać i pokazywać się z tej najlepszej strony. Doceniałam to. 

― Nie powinieneś być na uczelni? ― zapytałam, kiedy chłopak wszedł do kawiarni. ― Co Ci się stało? ― zapytałam, kiedy dostrzegłam, że miał podbite oko. 

― Usiądziemy? ― wskazał na stolik. Powiedziałam Ericowi, aby przyniósł nam po białym americano. ― Pamiętasz Poppy, co nie? ― zapytał z ironią w głosie. ― Ma nowego chłopaka, nagadała mu coś i mi zajebał. ― warknął. ― Nie patrz na mnie, jak na biedne dziecko. On wygląda gorzej. 

― Co wy? W liceum jesteście jeszcze. ― zaczęłam się śmiać. Prawdą było, że to jego oko nie wyglądało za fajnie, ale takie "wybryki" nie pasowały mi do studentów. 

― O której kończysz pracę? ― powiedziałam, że mogę w każdej chwili wyjść, bo moja zmiana skończyła się dwie godziny wcześniej. ― To zbieraj się, jedziemy. ― uniosłam brew. ― Głodny jestem. ― zanim Erick w ogóle zrobił nam kawę, my już wyszliśmy z lokalu. ― Na co masz ochotę?  

― Zaskocz mnie fighterze. ― pokręcił głową z niedowierzaniem. ― James pyta się, czy może wpaść. ― powiedziałam, kiedy odczytałam wiadomość od brata. Jordan powiedział, że skoro i tak był piątek, to czemu nie. Chciałam porozmawiać z Jamesem o tej propozycji Seana, z dnia na dzień praca w kawiarni robiła się coraz cięższa, co zaprzeczało temu, co mówił mi Andrew. Żeby nie było, miałam świadomość, że bycie policjantką albo nawet stażystą tam, też nie będzie lekkie, ale to spełnienia moich marzeń. 

― Co ty na to? ― popatrzyłam na Jordana, nie wiedząc, o czym mówił. ― Nie słuchałaś mnie, prawda? ― kiwnęłam głową, drapiąc się w kark. ― Pytałem, czy masz ochotę na sushi? ― zgodziłam się i wsiadłam do jego auta. 

W miejscu docelowym byliśmy po kilkunastu minutach. Przez całą drogę się nie odzywałam, gdy usiedliśmy do stolika, powiedziałam, żeby zamówił to, co chciał, a ja się dostosuję. Chłopak spojrzał na mnie z niepokojem, ale nic nie mówił, zamówił nam jedzenie i coś do picia. 

― Chcesz o czymś pogadać? ― uniosłam brew. ― Cały czas siedzisz cicho, coś się stało? ― zaprzeczyłam. ― To, o co chodzi? ― westchnęłam. ― Możesz mi powiedzieć. ― dotknął mojej ręki. ― Powiedz Izzy. 

― Jakiś czas temu dostałam pewną propozycję. ― uniósł brew. ― Żebym zaczęła staż w policji i jednocześnie zaczęła studia. ― westchnęłam. ― To moje marzenie, ale nie wiem, czy dam sobie radę. To nie jest lekka praca, a kierunek, na który chciałabym iść, wymaga naprawdę wiele. W nim nie ma miejsca na najdrobniejsze pomyłki. 

― Ty masz nie podołać? ― zdziwił się. ― Jeśli to Twoje marzenie, to powinnaś się zgodzić, w przyszłości możesz żałować, widzę też, że praca w kawiarni już Cię męczy i nie uśmiechasz się tak do klientów, jak na początku naszej znajomości. 

― Może masz rację. ― mruknęłam.― Może wtedy szybciej bym się dowiedziała, kim był włamywacz. ― westchnęłam. 

― Myślisz, że mogłaby to być Poppy? Z tym swoim chłopakiem? ― pokręciłam głową. Poppy nie była taka głupia, a poza tym, po co miałaby mi włamywać się do mieszkania? Ona nawet nie wiedziała, że wróciłam na Manhattan. Co niby mogłaby szukać w rzeczach rodziców? 

― Podejrzewam kogoś, ale póki się czegoś nie dowiem, to nie będę rzucać oskarżeniami. ― kiwnął głową i dokładnie mi się przyjrzał. ― Co? 

― Chyba nie myślisz, że to ja? ― zaczęłam się śmiać, pytając, czy ma coś na sumieniu, że o to pyta. ― Na sumieniu może już nic nie mam, ale po tym, co robiłem wcześniej, mogłabyś pomyśleć o tym. ― podrapał się w kark. Wyglądał, jakby przyznał się do winy, ale nawet po tym, co zrobił, nie osądzałabym go o to. 

― Nie masz nic z tym wspólnego, prawda? ― zapytałam, przez to wszystko już zwątpiłam. ― Jordan, popatrz na mnie. ― nakazałam. ― Kazałeś się komuś włamać do mojego domu? 

― Nie. ― powiedział. ― Nie maczałem w tym palców. Wiem, że myślisz, że jestem chory psychicznie, ale nie posunąłbym się do tego. Przepraszam. Zależy mi na Tobie i nie chcę, byś cierpiała. ― mówiąc to, patrzył mi w oczy. Wiedziałam, że mówił szczerze, zbliżyłam się lekko do niego i cmoknęłam go w policzek. Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. 

#######


IZZY WHITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz