21. Zakochał się?

872 43 2
                                    

Weszłam do mieszkania. Od razu podeszłam do wielkiego okna i popatrzyłam na krajobraz przede mną. Pełno drapaczy chmur, które swoją wielkością mnie przerażały. Sama mieszkałam na jednym z najwyższych pięter, cieszyłam się, że nie miałam lęku wysokości, bo nigdy bym nie była w stanie spojrzeć w dół. Moją decyzją było, że od tamtej chwili mieszkałam na Manhattanie. Wróciłam do mieszkania, w którym się wychowałam, cieszyłam się z tego, ale również bałam, że nie dam rady się utrzymać. Na szczęście miałam jeszcze trochę czasu, aby nie martwić się rachunkami, bo rodzice zawsze opłacali kilka lat do przodu, aby nie mieć tego na głowie. Oczywiście za wodę, prąd i tak dalej musiałam płacić, ale to było nic w porównaniu do ceny tego apartamentu. Minął ponad rok, a ja wciąż nie ruszyłam pieniędzy po rodzicach. Mieszkanie kupiłam za pieniądze z osiemnastych urodzin, a potem wszystko szło z moich i Ethana wypłat. 

— To wszystko. — powiedział James, który pomógł mi z bagażami. Odwróciłam się do niego i lekko uśmiechnęłam. — Żałujesz swojej decyzji. — powiedział pewny. — Będzie dobrze, zobaczysz. Jeszcze nie będziesz chciała wracać na Brooklyn. — westchnęłam. — Z Ethanem będziemy przyjeżdżać tak często, jak będziemy mogli. — podszedł do mnie i przytulił. — Muszę uciekać, za trzy godziny mam trening, a muszę jeszcze coś załatwić. Zadzwonię wieczorem. — cmoknął mnie w policzek i wyszedł. 

— Czas się brać do pracy. — westchnęłam, po czym związałam włosy i poszłam do swojego pokoju. Nie chciałam się z niego przenosić. Postanowiłam, że wszystkie rzeczy po rodzicach będę przechowywać w ich sypialni, która będzie cały czas zamknięta. Gdyby ktoś miał u mnie nocować, to był jeszcze jeden wolny pokój, więc nie musiałam się główkować. Miałam pełne ręce roboty, ale na szczęście był weekend i nie musiałam iść do pracy. Pierw zajęłam się rozpakowywaniem ubrań, które zapełniły mi całą szafę. Później pozanosiłam wszystko, co zbędne do sypialni rodziców, a na końcu układałam jakieś pierdoły. Skończyłam dopiero po jedenastej wieczorem. Poszłam pod prysznic, a po nim, od razu położyłam się do łóżka. 

Rano, gdy wstałam, z niesmakiem popatrzyłam przez okno. Lało jak z cebra, chciałam czy nie, to cały dzień musiałam przesiedzieć w domu. Ubrałam jakieś stare dresy, sportowy stanik i bluzę zapinaną. Nie chciało mi się ani czesać, ani malować, więc nie traciłam czasu. Poszłam zrobić sobie śniadanie, a potem usiadłam przed TV i oglądałam durne kreskówki. Gdy mijała kolejna godzina siedzenia i nic nie robienia, mój telefon zaczął wibrować. 

Izzy: Co tam?

Jack: Czemu nie powiedziałaś, że będziesz mieszkać na Manhattanie? I to jeszcze obok mnie i Iana? 

— zapytał z wyrzutami. 

Izzy: James Ci powiedział? 

Jack: Wygadał się wczoraj. Spotkałem go, jak wychodził z budynku. Mogłaś, chociaż napisać SMS-a! 

Izzy: Przedostatnie piętro, jak wychodzisz z windy trzecie drzwi na prawo. 

Chłopak od razu się rozłączył. Wyłączyłam telewizję i poszłam sprzątać. Miałam mało czasu, bo wiedziałam, że oni będą pod drzwiami za kilka minut. Akurat, gdy skończyłam zamiatać podłogę w salonie, ktoś zapukał. Nie śpiesząc się, podeszłam do drzwi, po czym je otworzyłam. Od razu zostałam przyciśnięta do klatki piersiowej blondyna. Wpuściłam go do środka i zaproponowałam coś do picia. 

— Będziesz mieszkać sama? — kiwnęłam głową. — Ethan nie chciał wrócić? — zaprzeczyłam. — Będziemy Ci dotrzymywać codziennie towarzystwa. — uśmiechnął się szeroko. — Dlaczego postanowiłaś tu wrócić? 

— Dostałam propozycję od szefa, abym zajęła się jedną kawiarnią. Miałam wybór, mogłam zostać tam albo przeprowadzić się tutaj. — westchnęłam. — Wypadło na Manhattan. — podałam mu kubek z gorącą cieczą. — Pewnie, gdyby Jordan mnie nie nachodził, to bym tam została. Chociaż tutaj też mnie widział. — uniósł brew. — Kilka dni temu wszedł mi do domu, skorzystał z okazji, że Ethan nie zakluczył drzwi. Kumplujecie się, co nie?

— No tak, znam go od lat. Dziwi mnie to, że tak się zachowuje. Nigdy nie miał objawów szaleństwa. — wziął wdech. — Rozmawiałaś z nim? — powiedziałam mu wszystko. — Zakochał się debil. — przekręciłam głowę. — Wypisywał do Ciebie? Zapraszał na randki i chciał, abyś była wyłącznie jego? — zastanowiłam się chwilę. Coś w tym było, chociaż bardziej wyglądało na to, jakby chciał mną rządzić. — Wiesz, że nigdy nie miał dziewczyny? — uniosłam brew. — Mam na myśli, że nie był w żadnym poważnym związku. Nie umiał się zakochać, bo wokół niego były laski, które się puszczały na lewo i prawo.

— Poppy też mu doprawiła rogów? Czy na rozprawie to była taka pokazówka, aby mnie wkurzyć? On mnie oszukał, obiecał, że nie będzie przeciwko mnie, a potem wbił mi nóż w plecy. Jak miałabym być z takim człowiekiem?

 — Sam z siebie nie jest zły, pogubił się i to bardzo. Ta cała sytuacja z Poppy też nie mieściła mi się w głowie, po tym wszystkim przyznał mi się, że był "lekko naćpany", co ona wykorzystała. Dziewczyny mówiły, że Poppy chciała się obok niego zakręcić, ale on ma to kompletnie gdzieś. 

— Ćpa? — zdziwiłam się, mogłabym wiele mu przypisać, ale nie takie coś. Jack jednak wyjaśnił mi, że to było jednorazowe. Jego ojciec, który był lekarzem, jak się dowiedział, to  zrobił mu taki wykład o tym, że chęć na wciągnięcie kolejnej kreski przeszła mu od razu. — To nie ma znaczenia, nie chcę z nim mieć nic wspólnego. Gdyby porozmawiał ze mną szczerze od razu, to może to wszystko potoczyłoby się inaczej. 

######

Miłego dnia!

IZZY WHITEWhere stories live. Discover now