58. Już wszystko wiem

544 28 4
                                    

James i Jacob zrobili obiad. Każdy usiadł do jednego stołu, prócz mnie. Nie miałam ochoty siedzieć z nimi i udawać, że to wszystko było normalne. Próbowałam rozmawiać z Lucasem o tym, aby złapali ich w jakąś zasadzkę albo coś w tym stylu, ale on powiedział, że już kiedyś robili coś takiego i właśnie wtedy zginęli moi rodzice. Nie miałam już żadnej nadziei, że nasze życie wróci do normy. Usiadłam na kanapie, podwinęłam nogi pod brodę i próbowałam cokolwiek wymyślić, aby skończyć z całą tą maskaradą. Wyjść nie mogłam, bo Jordan i reszta pilnowała mnie, jak oka w głowie. 

― Dlaczego nie jesz? ― zapytał mój brat, który usiadł obok mnie. ― Nie smakuje Ci? ― spojrzałam na niego wymownie. ― Nie rób nic głupiego siostrzyczko, nie możemy Cię stracić. ― przytulił mnie. 

― A ja nie mogę stracić Was. Jeśli ON coś Wam zrobi, to i tak mnie zamorduje. Gdyby dopadł mnie, dałby już spokój. ― jego mięśnie się napięły. ― Jedno życie za pięć, a może nawet i więcej. Co to jest?

― Jesteś pojebana! Nie mów tak nigdy więcej! ― warknął. ― Nie próbuj nawet tak myśleć. Jeśli Cię stracę, mój świat się zawali. Jesteś moją młodszą siostrą do cholery i Cię kocham. ― znów mnie przytulił. ― Może pogramy w monopoly, wszyscy razem. Pamiętasz, raz graliśmy z rodzicami, my na nich. Śmiesznie było. Teraz mogą być trzy drużyny. ― zgodziłam się i poszłam po grę. 

Usiadłam do stołu, gdzie była reszta, podzieliliśmy się na drużyny. Ja byłam z Jordanem, Jay z Jamesem, a Eth z Omi. Graliśmy przez ponad dwie godziny, ostatnia drużyna skopała nam wszystkim dupy. Później stwierdziliśmy, że zagramy w butelkę. Było śmiesznie, nawet chłopaki wygrzebali dwie butelki wódki. Ja nie chciałam dużo pić, ktoś musiał mieć trzeźwy umysł. 

W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Lucas, który poprosił mnie na rozmowę. Jordan chciał iść ze mną, ale policjant zabronił. Powiedział, że to rozmowa pomiędzy mną a nim. Poszliśmy na drugą stronę bunkra, ciekawiło mnie, co mężczyzna miał mi do powiedzenia. 

― Nie wiesz, dlaczego ten psychol na Ciebie poluje? I dlaczego włamał się do Twojego mieszkania? ― zaprzeczyłam. ― Nadszedł więc czas, byś o wszystkim się dowiedziała. Usiądź. ― zrobiłam tak, jak kazał.  ― Od ponad dziesięciu lat mamy problem z tym mordercą. Twoi rodzice jako pierwsi znaleźli na niego jakiś haczyk, dowiedzieli się o jego planach. W ten dzień, kiedy zostali zamordowani, mieli go zatrzymać. Nic nie poszło zgodnie z planem. W Twoim mieszkaniu było wszystko, co dotyczyło tej sprawy i tego kryminalisty. Nadajniki, papiery, plany. Dosłownie wszystko. On na Ciebie poluje, bo boi się, że wiesz coś, co mogłoby mu zaszkodzić. No i na rozprawie, tej pierwszej, na której Cię nie było, powiedział, że zamorduje jedyne dziecko White'ów. 

― Żartujesz sobie!? Moi rodzice nie pozwalali mi się zbliżać do ich spraw. Chronili mnie! ― ten człowiek naprawdę miał coś nie tak z głową. ― Czemu nie powiedzieliście mi wcześniej? 

― Mnie nie pytaj, ja nie rządzę. To Sean stwierdził, że lepiej będzie, jak nie będziesz o niczym wiedzieć. Miało Cię to ochronić, ale najwyższy czas. Obiecuję, że nie pozwolę, aby ktoś jeszcze zginął z jego rąk. Jeżeli już ktoś miałby umrzeć, to będzie właśnie ten psychol. Pomszczę swoją rodzinę, Twoich rodziców i wiele innych ludzi. 

― Dziękuje Lucas, ale co jeśli on nas tu znajdzie? Jeśli nas powybija jak kaczki? ― westchnął. ― Jesteś tu z nami tylko ty, on może dobrze wiedzieć, kiedy tu wejść, żeby inni się o tym nie dowiedzieli.

― Masz paranoje Ave. ― powiedział szczerze. ― Nic takiego się nie wydarzy. Jestem pewny, posiedzimy jeszcze jakiś czas, a potem wszystko wróci do normy. 

IZZY WHITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz