6. Za dużo mówi!

1.3K 60 8
                                    

Po tym, jak oni przestali biegać, James chciał sprawdzić, na jakim oni poziomie byli. Tak zwanych wojowników była trójka, pozostała czwórka zyskała przydomek żółtodzioby. W duchu dziękowałam, że nie musiałam trenować z nowicjuszami, bo by mnie nerwica wzięła! Zwłaszcza że tam była Poppy. Poznałam imiona tamtej trójki, każdy z nich miał coś charakterystycznego. Blondas miał zarost, to był Jack. Chłopak z zielonymi włosami miał na imię Ian, a czarnowłosy Jordan. Byłam zmuszona ćwiczyć właśnie z Jordanem. Cały czas się do mnie uśmiechał i komentował to, co robiłam. Wkurzało mnie to niemiłosiernie, ale James poprosił, abym nie wybuchła i nikogo nie zabiła. Tak, nie byłam za cierpliwą osobą. Komentował, że taka krucha i śliczna dziewczynka nie powinnam brać udziału w takich "ćwiczeniach", bo jeszcze sobie buźkę poobijam albo się potknę i upadnę, przy tym skręcając sobie kostkę. 

― Dalej uważasz, że sobie kostkę skręcę albo buźkę obiję? ― uniosłam brew, kiedy pokonałam go w sparingu. On popatrzył na mnie z uśmiechem, ściągnął rękawice, po czym podszedł do swojej torby i  wyciągnął butelkę z wodą. 

― Przepraszam koleżanko. ― mruknął. ― Kłaniam się nisko. ― parsknął śmiechem. Miałam ochotę skopać mu dupę po raz drugi, ale grając nieczysto. ― Już drugi raz musiałem przepraszać. Nie każ mi więcej tego robić, bo w końcu zamknę się w sobie. ― tym razem to ja parsknęłam śmiechem. ― Jesteś Ave, mam rację? ― dopiero ogarnęłam, że nie przedstawiłam się, a tylko James i Poppy znali moje imie i moje "przezwisko", które wymyślił mi tata, gdy byłam jeszcze malutkim dzieckiem. ― Ładne imię. ― mrugnął do mnie, zauważyłam, że Ethan już po mnie przyjechał. 

― Już się zbieram! ― krzyknęłam do chłopaka. ― Koniec na dzisiaj? ― zapytałam swojego brata. On mruknął, że ja już mogę iść, pożegnałam się z nim i z resztą, po czym podbiegłam do przyjaciela i mocno go przytuliłam. Chłopak był zdezorientowany, ale naturalnie oddał uścisk. ― Nie patrz tak. ― mruknęłam, kiedy się odsunął. ― Stęskniłam się za moim najlepszym przyjacielem. ― mrugnęłam do niego. Odwróciłam się do brata, bo coś mi się przypomniało. ― Przyjedź wieczorem, dogadamy się, ile masz mi zapłacić! ― cmoknęłam do niego w powietrzu, po czym, wzięłam chłopaka za rękę i wyszłam z budynku.  ― Odwieziesz mnie do pracy? ― zapytałam, a on kiwnął głową. 

― Jak jesteś głodna, to kupiłem Ci obiad. Z tyłu masz. ― pocałowałam chłopaka w policzek i sięgnęłam po jedzenie, które zniknęło od razu. ― Wow, masz odkurzacz zamiast normalnego przełyku? ― zaczął się ze mnie nabijać. ― Posiedzę z Tobą te dwie godziny i tak nie mam nic do roboty w domu. ― uniosłam brew. ― Rano posprzątałem, pomyłem naczynia z kolacji i śniadania. ― nic już nie mówiąc, wysiadłam z jego samochodu i poszłam w stronę kawiarni. Miałam jeszcze pięć minut do rozpoczęcia zmiany i szef zdziwił się, że byłam tak szybko. Założyłam swój fartuch i wzięłam się za robienie kawy dla Ethana. W kawiarni było dosyć mało osób, ale to jak najbardziej mi odpowiadało, bo byłam zmęczona i nie chciałam mieć wiele roboty na sam koniec dnia. W pewnym momencie do kawiarni weszło kilka osób. Z nieciekawą miną popatrzyłam na Jordana i Jacka, za nimi szły jeszcze dwie osoby, których całkowicie nie znałam. Nie byli na treningu.

― Ty tutaj? ― zaśmiał się czarnowłosy i usiadł obok Ethana. ― Co nam proponujesz Ave? ― popatrzyłam na Ethana i wysiliłam się na jakikolwiek uśmiech.

― Macie tutaj kartę menu. Wybierzcie coś i dajcie mi znać. ― kiwnął głową. ― Tam jest wolny stolik. ― uniósł brew i zasugerował, że chce się go pozbyć. ― Skoro jest miejsce, to możecie iść tam usiąść i sobie rozmawiać. ― powiedział, że oni jednak zostaną tu. Ethan uśmiechał się do mnie i co chwilę dawał mi do zrozumienia, żebym tylko nie wybuchła. Kiedy oni zamówili kawę i jakieś ciasto, zajęli się rozmową, która absolutnie mnie nie interesowała. Ja za to usiadłam na krzesełku i patrzyłam na swojego przyjaciela z wielkim uśmiechem. ― Eth, w domu będziemy musieli poważnie porozmawiać. ― chłopak uniósł brew. ― Widziałeś, kto tam był? Twoja była. ― przewróciłam oczami. Chodziło mi o Poppy, miałam zamiar mu przegadać do tego łba, żeby trzymał się od niej z daleka. Zwłaszcza że Lily już się ucieszyła na randkę z nim.

― Izzy. ― zaczął. ― Dobrze wiesz, że ona już mi się nie podoba. Po tym, co zrobiła Ci i mnie, to nawet kijem bym jej nie tknął. ― zarechotałam. ― Więc wyluzuj i daj mi sok pomarańczowy. ― gdy to zrobiłam, jego telefon się rozdzwonił. Przeprosił mnie na chwilę i wyszedł z kawiarni. Wzrok Jordana znów spoczął na mnie, posłałam mu pytające spojrzenie. 

― Twój chłopak? ― popatrzyłam na Jacka, on wzruszył tylko ramionami, po czym zapytał, dlaczego on zwrócił się do mnie "Izzy". Powiedziałam, że tak się do mnie zwracają najbliżsi. ― A James to Twój brat? ― kiwnęłam głową. ― Nie jesteście do siebie podobni.

########





IZZY WHITEWhere stories live. Discover now