17. Mieszkanie rodziców

937 49 4
                                    

Mijały kolejne tygodnie, w końcu nadszedł czas, abym wróciła do stanu, gdzie nie musiałam biegać na te treningi. Jordan i Poppy zrezygnowali z tego, co mnie bardzo cieszyło. W końcu miałam wolne od tej dwójki, bo nie pojawiali się w kawiarni, gdzie pracowałam. Zmieniłam numer i miałam nadzieję, że nigdy nie spotkam tej dwójki na swojej drodze. Moje relacje z Jackiem i Ianem polepszyły się, okazało się, że Ci dwaj ze sobą byli. Zdziwiło mnie to, ale cieszyłam się ich szczęściem. Pasowali do siebie, jak nikt inny, a co lepsze, zaczęliśmy się przyjaźnić. Ethan też ich polubił, niemalże co weekend spotykaliśmy się i albo szliśmy w balet, albo zostawaliśmy w domu i graliśmy w durne gry na konsolach. 

― Jedziesz z nami? ― zapytałam Ethana. Miałam z Jamesem pojechać do mieszkania, gdzie niegdyś mieszkałam z rodzicami. Nie sprzedałam go, miało dla mnie wartość sentymentalną, a poza tym, wciąż były tam ich rzeczy. Zbliżał się dzień urodzin naszego ojca i mojej matki, ona miała dwa dni po nim, chcieliśmy sobie powspominać stare, dobre czasy, kiedy nie musiałam się prawie niczym przejmować. 

― Umówiłem się z Lily. ― powiedział. ― Wrócicie na noc? ― zaczęłam się śmiać, wiedziałam, o co może mu chodzić. ― To świetnie. ― ucieszył się, kiedy powiedziałem mu, że cały weekend będziemy na Manhattanie.

― Zamykam swoją sypialnię, nie będziecie uprawiać miłości w moim łóżku. ― przewrócił oczami. Wróciłam do swojego pokoju, wzięłam spakowaną torbę, po czym wyszłam z pomieszczenia, uprzednio je zamykając. ― Widzimy się w niedziele wieczorem. ― pożegnałam się z przyjacielem i wyszłam z mieszkania. Gdy wsiadłam do samochodu brata, on uśmiechał się do mnie szeroko. ― Coś chcesz? ― uniosłam brew. On pokiwał tylko głową i uszył. 

― Nigdy nie spędzaliśmy tyle dni razem. ― powiedział po chwili. ― Będziemy jak prawdziwe rodzeństwo. ― faktycznie, od kiedy poznałam Jamesa, nigdy nie spędzaliśmy tyle czasu tylko we dwoje. Zawsze ktoś obok był jak nie rodzice, to Ethan lub jego podopieczni na treningach. ― Ojciec cieszyłby się, że się dogadujemy. 

― Mama też. ― uśmiechnęłam się i oparłam głowę o szybę. ― Zawsze chciałam mieć starszego brata. Mama mi tłumaczyła, że to niemożliwe, a tata powtarzał, że nie ma rzeczy niemożliwych. ― westchnęłam. ― Wtedy nie wiedziałyśmy jeszcze o Tobie. Miałam dwanaście lub trzynaście  lat. ― spojrzałam na niego. ― Jak się dowiedziałeś o ojcu? 

― Miałem osiemnaście lat. Moja mama była w szpitalu, to był równy tydzień przed jej śmiercią. Powiedziała mi, że nie zostawia mnie samego. Mówiła, że mam ojca, który mieszka na Manhattanie i ma nową rodzinę. Pomyślałem o nim jak o najgorszym dupku. Moja mama codziennie walczyła o lepsze życie, a on żył, jak chciał, nie musiał się martwić, że nie przeżyje kolejnego miesiąca. ― westchnął. ― Ona jednak mi wytłumaczyła, że nie wiedział nic o moim istnieniu, aż do tamtej pory. Kiedy go poznałem, przeprosił mnie i zobowiązał się do pomocy. To dzięki niemu jestem teraz tu, a nie siedzę w więzieniu. 

― Dlaczego poznaliśmy się tak późno? ― zdziwiłam się, wiedziałam, że gdybym już wtedy wiedziała o jego istnieniu, byłabym inną, możliwe, że lepszą osobą. James mi wytłumaczył, że bał się wchodzić z butami do czyjegoś życia. ― Nie zniszczyłbyś nam życia. ― powiedziałam szczerze. ― Przyjęlibyśmy Cię z otwartymi ramionami. Mama była wspaniałą kobietą, gdyby mogła, adoptowałaby co najmniej jeden, cały dom dziecka. 

― Gdybym to wiedział wtedy. ― westchnął. ― Za niedługo będziemy na miejscu. Zamówimy jakąś pizze? ― kiwnęłam głową. Kiedy byliśmy na miejscu, od razu pobiegłam do windy. Spotkałam tam sąsiadkę, która zawsze przynosiła mi ciasteczka, kiedy byłam chora. Przywitałam się z kobietą, która ucieszyła się na mój widok. Pytała, czy wracam na stałe, ale zaprzeczyłam. ― Ta babuszka Cię uwielbia. ― pokiwałam głową, po czym weszłam do mieszkania.  ― Zadzwonię do pizzerii. 

######




IZZY WHITEΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα