53. Wydało się...

533 35 13
                                    

Minął miesiąc, dostawałam już zajoba w tym mieście. Ten cały Igor z ferajną cały czas "przypadkiem" na nas natrafiali. Ethan i James nie mieli z tym problemu, bo podobały im się te laski. Chcieli nawet zaprosić ich do nas, ale nie zgodziłam się. Przez to wszystko nie miałam okazji pogadać o z bratem o tym, co obiecałam Jayowi. Byłam tak cholernie wściekła na tę dwójkę, co oni myśleli, że to wakacje? Od kilku dni nie gadałam z nimi, unikałam ich, jak tylko mogłam, byleby tylko nie słyszeć o tamtych debilach. Rozmawiałam z Lucasem, tym policjantem i pozwalał mi wychodzić bez nich, ale, tak czy siak, obok mnie byli policjanci. 

Tego dnia obudziłam się po dziesiątej. Przeciągnęłam się na łóżku, po czym wstałam i od razu poszłam do łazienki. Później ubrałam na siebie "sukienkową bluzę", po czym rozczesałam włosy i zrobiłam tradycyjny makijaż. Wyszłam z pokoju, w salonie siedział mój brat, Ethan i o pożal się boże ich  nowi przyjaciele. Byłam wściekła, jak Lucas mógł dopuścić do tego, by tu ich przyprowadzili. Wszyscy pozjadali zmysły do chuja!?

Tak, jak Jordan miał w zwyczaju, zacisnęłam mocno szczękę, podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jogurt, po czym wróciłam do pokoju. Moja noga była już całkowicie sprawna, więc nie musiałam się guzdrać. Pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam do policjanta i zaczęłam go opierdzielać. Okazało się, że on o niczym nie wiedział, wkurwił się i powiedział, że zadzwoni do mojego brata. Zanim się rozłączył, powiedziałam mu, żeby wysłał kogoś ze mną, bo miałam zamiar zadzwonić do Jordana i Jacoba.

― Gdzie idziesz? ― zapytał mój brat, kiedy wiązałam buty. Zignorowałam go, po czym wyszłam z domu. Szybkim krokiem poszłam w stronę parku, po czym zadzwoniłam do czarnowłosego. Odebrał od razu. 

J: Nie mam za wiele czasu kochanie. 

― powiedział na wstępie.

I: Znaleźli coś? Powiedz, że tak, bo ja tu pierdolca dostaje. Ci dwaj zachowują się, jakby mieli urlop życia. Popieprzyło im się w tych pustych łbach! 

J: Nie wiem, właśnie czekam na jakąś wiadomość. Niedługo się zobaczymy słoneczko, wrócisz do domu i znów będzie dobrze. 

I: Nie wiem Jordan, a jeśli nikogo nie znajdą? Nie chcę tu mieszkać do końca życia! Studia, staż, Ty, Naomi. Nie chcę tego porzucać. Zapytaj się, czy mógłbyś przyjechać, chcę mieć kogoś, kto potraktuje to wszystko normalnie. 

J: Myślisz, że po tym, co zrobiłem ostatnio, mi pozwolą? Może Jacob mógłby przyjechać. Przyjaźnisz się z nim, tak samo, jak Twój brat. 

I: No wiem, chciałabym, żeby on też tu był, ale nie może przyjechać. Nie chcę, by cierpiał. 

J: To znaczy? Co tam się u Was dzieje?

I: Jakaś banda debili się do nas przyczepiła, od miesiąca próbuje ich do nas zniechęcić, ale chłopakom to pasuje. Przygruchali sobie dziewczynki, a Jay jest zakochany w moim bracie. Miałam się dowiedzieć, czy mógłby być z mężczyzną, ale nie mam jak. To jest takie pojebane. 

J: Tu mnie zaskoczyłaś, ale co na to reszta? Wiesz, o kogo mi chodzi. 

I: Lucas jest wściekły, miał rozmawiać z Jamesem, ale wątpię, że to coś da. Obiecaj mi, że spróbujesz ich przekonać, żebyś tu przyjechał. 

J: Zrobię, co będę mógł, muszę już kończyć. Kocham Cię słońce. 

I: Też Cię kocham wariacie. 

Kiedy się rozłączył, usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się, za mną stał James z założonymi rękoma. Czułam się strasznie głupio, nie wiedziałam, ile słyszał. Jacob by mnie zabił, gdyby dowiedział się, że wypaplałam wszystko. Nie chciałam być taką przyjaciółką, po prostu nie wytrzymałam i musiałam z siebie wszystko wyrzucić. To wszystko przez Jamesa i Ethana. To oni zapraszali tych imbecyli do nas do domu, mimo że na początku było jasno powiedziane, że mamy się z nikim nie zaprzyjaźniać. 

― Możesz mi wszystko wyjaśnić do cholery?! ― warknął na mnie, mrużąc oczy. Pierwszy raz mój starszy braciszek był tak na mnie wściekły. ― Jak to Jacob jest we mnie zakochany? ― spuściłam wzrok, nie wiedziałam, co powiedzieć. ― Siostra, nie owijaj w bawełnę, wszystko słyszałem. 

― Jacob kocha się w Tobie od czterech lat. ― powiedziałam. ― Obiecałam mu, że podpytam się Ciebie, czy mógłbyś być z facetem. Boi się zepsuć Waszą przyjaźń. ― westchnął i do mnie podszedł. 

― Mógłbym być. ― mruknął. ― Z nim zwłaszcza. Znamy się od dziecka, wiemy o sobie wszystko, no prawie. Kiedy wrócimy do domu, porozmawiam z nim. 

― Nie będziesz z nim rozmawiał, tylko go pocałujesz debilu. ― szturchnęłam go w ramię i zaczęłam się śmiać. ― Nie zapraszajcie ich do nas, nie znamy ich. Równie dobrze mogą pracować dla tego psychola. 

#########

Musi być w końcu coś pozytywnego w tej książce;p 


IZZY WHITEWhere stories live. Discover now