35. On tutaj?

701 37 9
                                    

Podczas zakupów zadzwoniliśmy do wszystkich i zaprosiliśmy ich na tę kolację. Na szczęście każdy miał czas i zobowiązał się, że przyjedzie. Wszystko miało zacząć się o ósmej wieczorem, więc mieliśmy sporo czasu na gotowanie i powrót z zakupów. Wyjątkowo w ten dzień nie pokłóciliśmy się ani razu, nie wypadało. W końcu mieliśmy powiedzieć naszym najbliższym, że byliśmy w związku. Oczywiście ten piękny dzień musiał mi ktoś zepsuć, tym kimś była Poppy, która podeszła do nas w markecie i klepnęła mojego chłopaka w dupę. Jednak zanim zdążyłam zareagować, odciągnął mnie od niej. Powiedział, że szkoda czasu na taką idiotkę, po czym zaciągnął mnie w stronę kas.

Punkt ósma byliśmy gotowi. Chłopak ubrał na siebie czarną koszulę, tego samego koloru jeansy i włosy postawił na żel. Ja za to włożyłam przylegającą bordową sukienkę, która standardowo sięgała mi do połowy ud. Włosy miałam rozpuszczone i wyprostowane, makijaż zrobiłam tradycyjny. Ethan nie ukrywał zdziwienia, że w tak krótkim czasie doszliśmy do porozumienia, ale cieszył się, że w końcu, po tak długim czasie, dałam komuś szansę. Nikt oprócz niego nie wiedział o moim jednym, jedynym zawodzie miłosnym. Po minie Jordana wiedziałam, że będę musiała mu to kiedyś opowiedzieć. 

Kiedy oznajmiliśmy im, że jesteśmy parą, rodzice chłopaka się ucieszyli. Jego ojciec powiedział, że cieszyłby się, gdyby miał taką synową. Miałam ponoć dobry wpływ na ich syna. Niestety, zaczęli jeden temat, o którym nie chciałam tego dnia myśleć. Ani James, ani Ethan nie wiedzieli o tym, co się wydarzyło. Nie mówiłam im, bo nie chciałam ich martwić. Po konkretnym opieprzu ze strony brata i przyjaciela zmieniłam temat, mówiąc, że od poniedziałku zacznę studia. Od tamtej chwili, aż do samego końca była ciągle przyjemna i cukierkowa atmosfera. 

Kiedy nadszedł poniedziałek, na nogach byłam już od szóstej rano. Okropnie się stresowałam, ręce mi się nieco trzęsły, ale mimo to, nie mogłam się doczekać, aż w końcu rozpocznę naukę na swoim wymarzonym kierunku. Kiedy Jordan wstał, czekało na niego śniadanie i gorąca kawa. Przywitał się ze mną czułym pocałunkiem, po czym zaczął jeść. 

― Nie stresuj się tak. Nikt Cię tam nie zje. ― przewróciłam oczami. ― A jak będziesz tak często robić, to Ci tak zostanie. Nie chcę mieć zezowatej dziewczyny.

― Dobrze wiedzieć. Jeśli będę chciała się Ciebie pozbyć, to zrobię zeza, o tak. ― chłopak pokręcił głową z politowaniem. ― Jesteś wredny Tayler. ― oparłam się o blat. ― Pamiętasz, jak wpadłeś na mnie przed kamienicą, w której mieszkałam? ― kiwnął głową. ― Pomyślałam, że jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem. ― jego uśmiech zniknął. Z ponurą i przerażającą miną do mnie podszedł, blokując drogę ucieczki. 

― Dzielisz łóżko z tym zapatrzonym w Ciebie dupkiem. ― uniosłam brew. ― Dobrze słyszałaś, jestem zapatrzony tylko i wyłącznie w Ciebie. ― pocałował mnie. ― Ale dupkiem dalej jestem, tu masz rację. ― mrugnął do mnie. ― Zbieramy się? Jeszcze zdążę Cię zawieść.― pokiwałam głową. 

Pod uczelnią byliśmy po dwudziestu minutach. Chłopak, jak zwykle pierwszy wysiadł z samochodu i mi otworzył drzwi. Pytał, czy mnie nie odprowadzić, kazałam mu spadać, bo sam by się spóźnił na swoje wykłady. Kiedy zauważył, że grupka gapiów, nam się przyglądała, wpił się w moje usta, mocno do siebie dociskając. Gdy się odsunęliśmy od siebie, pożegnałam się z nim i poszłam w stronę wejścia. Stres zjadał mnie od środka, miałam jeszcze co najmniej siedem minut, aby znaleźć odpowiednią salę. 

― Ave White? ― odwróciłam się, za mną stała osoba, która dawno zniknęła z mojego życia. ― Co tu robisz? ― musiałam przyznać, że Austin cholernie wyprzystojniał i gdybym nie rozpoznała go po głosie i tym debilnym uśmieszku, to nigdy nie powiedziałabym, że to on. 

― Zaczynam dzisiaj zajęcia. ― odburknęłam. ― Możesz mi powiedzieć, gdzie jest sala sześćset dwanaście? ― powiedział, że mnie zaprowadzi. Niechętnie się zgodziłam, w innym wypadku nigdy bym jej nie znalazła. ― Dzięki. ― mruknęłam, kiedy byliśmy na miejscu. 

― Może chciałabyś się spotkać? O której kończysz zajęcia? ― oparł się o ścianę i cały czas się uśmiechał. W tamtym momencie niemiłosiernie mnie to wkurwiało, ale jeszcze trzy lata wcześniej byłam zakochana w tym uśmiechu. 

― Mam zajęty cały tydzień. ― powiedziałam, nieco mijając się z prawdą. W poniedziałki kończyłam o tej samej godzinie, co Jordan, więc po mnie przyjeżdżał. W środy również, bo kończył godzinę szybciej niż ja. Za to wtorki musiałam radzić sobie sama, a czwartki i piątki od rana do piętnastej byłam na stażu. 

#######

Jak będę się nudzić, to napiszę może jeszcze z jeden lub dwa ^^

IZZY WHITEWhere stories live. Discover now