28. Współlokator

804 43 4
                                    

Obudziłam się w nie swoim łóżku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, byłam w mieszkaniu Jordana. Nie było go obok mnie, zwlekłam się z ciepłej pościeli i poszłam do toalety. Ubrana byłam w dresowe spodenki i koszulkę, której nigdy nie widziałam. Pewnie należała do czarnowłosego. Nie myśląc już o tym, zrobiłam to, co musiałam, po czym poszłam poszukać chłopaka. W salonie zastałam bałagan, na kanapie była rozwalona pościel. Domyśliłam się, że właśnie tam spał. Tylko dlaczego pozwolił mi spać w jego łóżku? Na dobrą sprawę, ja mogłam spać na kanapie. Podeszłam do kanapy i złożyłam w kostkę tę pościel.

— Nie śpisz już? — chłopak wszedł do mieszkania. W rękach miał torbę z zakupami. — Kupiłem coś na śniadanie, jesteś głodna? — kiwnęłam głową. 

— Czemu spałeś na kanapie? — chłopak uśmiechnął się do mnie. Powiedział, że nie miał serca, aby położyć mnie na niewygodnej kanapie. — Zasnęłam w samochodzie? — potwierdził. — Przebrałeś mnie? — podrapał się w kark, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. Jednak nie chciałam mu robić żadnych wyrzutów, bo w końcu przyjął mnie pod swój dach, a wcale tego nie musiał robić. 

— Smacznego słoneczko. — mrugnął do mnie i podstawił mi talerz z pysznie wyglądającymi kanapkami. — Dzisiaj przygotuje drugą sypialnię. Nie będziesz mi łóżka zajmować.— zarechotał. 

— Wrócę na Brooklyn, do Ethana. — powiedziałam i zaczęłam jeść. — Nie chcę Ci ślęczeć nad głową. — chłopak zbliżył się do mnie. 

— Chciałbym, abyś została. Masz tutaj pracę, nie wiadomo też, ile czasu będą szukać tego włamywacza. Może już za dwa dni będziesz mogła wrócić do domu. — położył rękę na moim nagim udzie. — Wybacz, nie chciałem Cię wystraszyć. Znowu. — mruknął, kiedy się spięłam. 

— Nic nie zrobiłeś, to ja jestem po prostu dziwna. — uniósł brew. — A wracając do tematu, to masz rację, nie wiadomo kiedy będę mogła wrócić do domu. Mogą to być tylko dwa dni albo dwa miesiące. 

— Nie musisz się mnie bać. — przerwał mi. — Nie będę Cię przecież podglądać ani robić czegoś, czego nie będziesz chciała. — zaśmiał się cicho. — Może nie jestem idealnym kandydatem na współlokatora, ale jeśli zdecydujesz się ze mną zostać, to zrobię wszystko, byś nie czuła się przy mnie źle. — wziął moją rękę, którą chwilę później ucałował. — Zależy mi na Tobie Ave i chcę Ci to udowodnić.  — kiwnęłam głową na znak zgody. 

Zdziwiło mnie wyznanie chłopaka. Niby jego mama i Jack mówili mi, że Jordan poczuł do mnie coś, czego nigdy nie doświadczył od strony "swoich dziewczyn". Nie mogłam ukryć, że podobał mi się wizualnie. W tamtej chwili miałam okazję, aby poznać jego charakter; to jaki naprawdę był. 

******

Kilka godzin później zadzwoniłam do Seana, aby zapytać, czy mogłabym pojechać po swoje rzeczy. Powiedział, że policja już zebrała wszystkie ślady i ogólnie mogłabym wrócić do domu, ale poprosił mnie, żebym trzymała się, jak najdalej od tego budynku, dopóki nie złapią przestępcy. Obawiałam się najgorszego, ale nie chciałam dzielić się z tym z nikim, moje fanaberie nieraz przekraczały granicę, więc musiałam poczekać, aż namierzą tego gościa. Jordan powiedział, że najlepiej byłoby, gdybym poinformowała Jamesa i Ethana, żeby czasem nie złożyli mi niezapowiedzianej wizyty. Miał rację, jeśli ten ktoś jest TĄ osobą, to mogliby na niego natrafić. Nie mogłam na to pozwolić, cała ta sytuacja, przekonywała mnie do zwolnienia się z kawiarni i zaczęcia stażu i studiów. 

— Wszystko masz? — zapytał, zapinając moją walizkę. Kiwnęłam głową, po czym oboje poszliśmy w stronę wyjścia. Przypomniało mi się, że wypadałoby też poinformować Iana i Jacka o tym, że od tamtej chwili mieszkać będę z Jordanem. Czarnowłosy stwierdził, że możemy do nich wpaść, zgodziłam się od razu. — Pewnie się zdziwią, widząc nas razem. Jak powiemy im, że od teraz jesteśmy współlokatorami, to skarpetki im spadną. — zaczęłam się głośno śmiać. 

Tak, jak powiedział Jordan. Zakochani nie mogli wyjść z podziwu, że po tym wszystkim zamieszkałam z czarnowłosym. Co innego mi pozostało? Wrócić na Brooklyn i albo dojeżdżać codziennie na Manhattan, albo znów się przenieść. Mówiąc szczerze, cieszyłam się, że zaproponował mi zamieszkanie z nim. Chciałam wierzyć, że naprawdę mu na mnie zależało, przestałam słuchać głosu zdrowego rozsądku, w końcu życie ma się tylko jedno i trzeba z niego korzystać. 

######

IZZY WHITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz