26. Może jednak zmienię zdanie?

820 42 2
                                    

Sobota nadeszła szybciej niż myślałam. Nie chciało mi się tam iść, bałam się atmosfery, nie lubiłam udawać poważnej osoby, bo taką nie byłam. Jeśli jadłam, to leżałam w starych dresach i poplamionej koszulce, a nie w sukience, w pełnym makijażu i nastawieniem na wykwintność. Jordan napisał mi, że nie musiałam ubierać sukienki ani nic w tym stylu, chciał, abym była sobą. Jednak i tak postawiłam na swoim. Ubrałam komplet, spódnica i top, a do tego czarne szpilki na grubej platformie. Nie było to wyzywające, przynajmniej dla mnie, więc nie musiałam kombinować. Włosy związałam w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny makijaż. Kiedy byłam gotowa, wzięłam butelkę, bardzo drogiego wina i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Jordan. Miał na sobie szare spodnie i czarną koszulę. Już z daleka widziałam, że kilka guzików miał rozpiętych. 

― Ślicznie wyglądasz. ― powiedział z wielkim uśmiechem. Tak, jak miał to w zwyczaju, otworzył mi drzwi od strony pasażera, a gdy wsiadłam, zamknął je i obszedł samochód. ― Nawet nie wiesz, jaką radość zrobiłaś mojej mamie. Pół dnia przygotowywała się do tej kolacji. ― pokręcił głową. 

Na miejscu byliśmy kilka minut później. Oni również mieszkali w wieżowcu, tylko że  na najwyższym piętrze. Jechaliśmy windą w ciszy, w tle leciała nudna i jednocześnie irytująca melodyjka. Nie trwało to długo, ale miałam ochotę zrobić wszystko, by tylko przestała lecieć. Moja mina chyba rozbawiła chłopaka, bo uśmiechał się, kręcąc głową. Gdy weszliśmy do mieszkania, od razu poczułam zapach jedzenia. Jordan wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni, gdzie przebywała mama chłopaka. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie na powitanie. Wręczyłam jej zapakowaną butelkę wina, którą przyjęła z radością, mówiąc, że to jej ulubione. Poprosiła, abyśmy usiedli do stołu w tak zwanej jadalni, a ona zaraz poda posiłek. 

― Może Pani pomóc? ― zaprzeczyła, mówiąc, że jako gość nie powinnam pomagać. Czarnowłosy znów wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę odpowiedniego pomieszczenia. ― Gdzie Twój tata i siostra? 

― Powinien niedługo wrócić. Musiał dłużej zostać w szpitalu, a Lea pewnie jest u siebie w pokoju. ― kiwnęłam głową. ― Nie przeszkadza Ci to? ― wskazał na nasze dłonie. Wzruszyłam ramionami, jego dłoń była tak wielka, że moja mała rączka całkowicie się chowała. 

― Masz ciepłą rękę. W przeciwieństwie do mojej. ― odpowiedziałam wymijająco. Chłopak uniósł kącik ust i splótł nasze palce. ― Tylko nie przesadzaj. ― mruknęłam do niego. ― Mieszkasz sam?  ― dopiero zorientowałam się, że nie byliśmy w tym samym mieszkaniu, w którym się obudziłam po naszej "randce". 

― Trzeba kiedyś wyfrunąć z gniazda. ― zgodziłam się z nim. ― Poczekaj chwilę, pójdę pomóc mamie i zawołam siostrę. 

Kiedy w końcu reszta zasiadła do stołu i kolacja trwała w najlepsze, rodzice Jordana wypytywali mnie o szkołę, pracę i inne takie typu rzeczy. Na wszystko odpowiadałam zgodnie z prawdą, nawet z uśmiechem na twarzy. Jednak gdy zapytali o moich rodziców, mina mi zrzedła. Rodzina spojrzała na mnie z niepokojem. Z trudem powiedziałam, że zginęli na akcji. Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Nawet Ethan nie znał szczegółów i ja też nie chciałam ich znać. To było coś potwornego! Mojemu tacie podcięto gardło, a moją mamę zastrzelono. W ciele miała około sześciu kul. 

Przeprosiłam rodzinę na chwilę i udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi i pozwoliłam łzom swobodnie spływać. Mało kiedy o nich mówiłam, tylko z Jamesem rozmawiałam o nich. W końcu jego ojca też zamordowano. Oparłam się o umywalkę i próbowałam się uspokoić.

― Mogę wejść? ― otworzyłam drzwi, Jordan nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił. ― Przepraszam, gdybym wiedział, to uprzedziłbym ich, aby nic wspominali. ― głaskał mnie po plecach. ―  Teraz żałuję, że nie poszedłem za Wami na ten cmentarz.― odsunęłam się od niego i uderzyłam go w pierś. ― Przepraszałem już. ― westchnęłam i jeszcze raz się w niego wtuliłam. ― Jeśli chcesz, to mogę Cię odwieźć do domu.  ― kiwnęłam głową i oboje wróciliśmy do jego rodziców. 

#######

Miłego dzionkaa!

IZZY WHITEWhere stories live. Discover now