57. Wspomnienia

525 34 4
                                    

Siedziałam w swoim pokoju, szykowałam się na wyjście z Ethanem. Mieliśmy tego dnia świętować zakończenie liceum. Pierw mieliśmy iść do salonu tatuażu i zrobić sobie takie same tatuaże, a dokładniej  dwa całujące się słowiki. To było słodkie, moi rodzice od dziecka nazywali nas "słowiczkami, więc dla mnie to było idealne. Miałam już wychodzić, ale ktoś zapukał do drzwi, byłam pewna, że to nie Ethan, bo on zawsze wchodził, jak do siebie. Ku mojemu zdziwieniu był to John, najlepszy przyjaciel moich rodziców, ale był w towarzystwie dwóch innych policjantów. 

― Coś się stało? ― zapytałam zdezorientowana. Mężczyzna kazał mi tylko pójść z nim. Zamknęłam więc drzwi na klucz i poszłam za nimi. Przed budynkiem spotkałam Ethana, który zażartował, że pójdę siedzieć, bo w tajemnicy przed rodzicami chciałam zrobić sobie tatuaż. ― Może pojechać z nami? ― mężczyzna kiwnął głowa. Byłam przerażona, nie wiedza mnie wykańczała. 

Pojechaliśmy na komisariat, gdy weszliśmy do budynku, policjanci patrzyli na mnie współczującym wzrokiem. Całkowicie nie wiedziałam, o co chodziło. Poszliśmy do biura komendanta, Seana. Lubiłam go, był dla mnie miły i zawsze mnie krył przed rodzicami. Kiedy byliśmy na miejscu, kazano mi usiąść. Mężczyzna był blady jak trup. Spojrzał na mnie zamglonymi oczami, po czym podsunął mi chusteczki. 

― Nigdy nie sądziłem, że będę musiał Ci to powiedzieć. ― zaczął. ― Nie wiem, jak Ci to powiedzieć, muszę przyznać, że mam ogromną gulę w gardle. ― poprawił swój krawat. ― Jednak przedłużanie tego, będzie bardziej bolesne.  ― zaczęłam się bać. ― Bardzo mi przykro Ave, ale Twoi rodzice nie żyją. ― te słowa odbijały się w mojej głowie, jak echo. Widziałam, jak mężczyzna coś jeszcze do mnie mówił, ale nie słyszałam co. 

― Chcę ich zobaczyć. ― powiedziałam, ale mi zabronił. Powiedział, że to dla mnie będzie traumatyczne przeżycie. ― A to, co mi Pan powiedział, to nie zostawi traumy?! Pan siebie słyszy?! Chce ich zobaczyć! ― wstałam gwałtownie. 

Obudziłam się, leżałam na podłodze. Nade mną pochylał się Jordan. Głośno westchnęłam i zamknęłam oczy. To był tylko sen, okropny sen, który wydarzył się naprawdę. Jordan mnie podniósł i ułożył na łóżku, przykrył mnie kołdrą i przytulił. 

― Co Ci się śniło malutka? ― zapytał z troską w głosie. Odwróciłam się do niego, czułam łzy w oczach. ― Kochanie, nie płacz. Wszystko będzie dobrze, wrócimy do domu. 

― Śnił mi się dzień, kiedy zginęli moi rodzice. Ja i Ethan mieliśmy sobie zrobić wtedy tatuaże, nie powiedziałam im o tym, bo byli temu przeciwni. Wtedy przyjechał po mnie John, pojechałam z nim i Ethanem na komisariat i tam Sean powiedział mi o tym. 

― Krzyczałaś przez sen. "Chcę ich zobaczyć" ― westchnęłam i opowiedziałam mu resztę z tego dnia. ― Wiem, że to było złamało Ci serce, tak łagodnie mówiąc, ale to już było. Teraz masz nas, my jesteśmy Twoją rodziną.  Każdy z nas Cię kocha i nie pozwoli, abyś zrobiła coś głupiego. 

― Nie zrobię. Obiecuje. ― pocałował mnie w czoło. ― Idziemy jeszcze spać? ― kiwnął głową, wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową i zamknęłam oczy. 

Tego dnia było deszczowo i zimno. Jednak humor mi dopisywał, miałam poznać swojego przyrodniego brata. Tata wytłumaczył mi, że zanim poznał moją mamę, był z inną kobietą, która nie powiedziała mu o dziecku. Wiedziałam, że chłopak miał na imię James, a jego mama zmarła kilka lat wcześniej. Właśnie wtedy się poznali. W tamtej chwili była pora na resztę rodziny. Niedawno skończyłam osiemnaście lat, cieszyłam się, że miałam brata, ale żałowałam, że tak późno miałam go poznać. Tata nabijał się ze mnie, że szykowałam się, jak na jakąś randkę z facetem moich marzeń. Mama za to powtarzała mi, że nie miałam się czym stresować, chociaż widziałam, że ona była bardziej zestresowana ode mnie. 

― To pewnie James. Jesteście gotowe poznać członka naszej rodziny? ― kiwnęłam głową. ― To świetnie, Ty go przywitasz.

Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Przede mną stał wysoki brunet o jasnych i pięknych oczach. Uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił. Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi. Przywitał się z moimi rodzicami, przedstawiając się mamie i mnie. Nie wiedziałam, co sobie myślałam, podeszłam do niego i przytuliłam go. Od kiedy pamiętałam, chciałam mieć starszego brata, marzenia się spełniają. 

― Izzy, kochanie puść Jamesa, bo go udusisz. ― odsunęłam się, na twarzy chłopaka pojawił się wielki uśmiech. ― Usiądźcie do stołu, pogadajcie sobie, a my zaraz przyniesiemy obiad. 

Początkowo rozmowa niezbyt się kleiła, ale z czasem gęby nam się nie zamykały. Rodzice śmiali się ze mnie, że zagadam braciszka na śmierć, ale jemu to nie przeszkadzało. Cieszył się, że tak miło go przyjęliśmy. W powietrzu nie było czuć stresu, tylko początek więzi, która, miałam nadzieję, będzie trwała, aż po sam kres. 

#########

Pomyślałam, że taki rozdział może być ciekawy. 

Co sądzicie? 

Jeszcze 2 lub 3 rozdziały do końca 

IZZY WHITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz