Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa

Start from the beginning
                                    

— Myślę, że powinniśmy mieć nazwę. To sprzyja poczuciu ducha drużyny i jedności, nie uważacie?

— Tak! — zawołałam z entuzjazmem. — Uwielbiam wymyślać nazwy!

— Możemy być Ligą Antyumbridgeańską? — spytała z nadzieją w głosie Angelina.

— Dobre — zaśmiałam się. — Albo Młodzi Gniewni! Krąg Magów? Wiem! Szwadron Czarodziejów Alfa!

— A co powiecie na grupę "Ministerstwo Magii To Sami Kretyni"? — zaproponował Fred, dusząc się ze śmiechu przez moje pomysły.

— Pamiętasz, że nasi ojcowie tam pracują? — zapytałam, zerkając na niego rozbawiona, a ten się lekko zmieszał, gdy dodatkowo George poklepał go współczująco po ramieniu.

— Miałam raczej na myśli — powiedziała Hermiona, rzucając nam mordercze spojrzenie — taką nazwę, która nie powie osobom postronnym, co robimy, tak abyśmy mogli odnosić się do niej bezpiecznie poza spotkaniami.

— Grupa Defensywy? — spytała Cho. — W skrócie GD, więc nikt się nie domyśli, o czym mówimy...

— Tak, GD jest fajne — powiedziała Ginny. — Tylko niech to będzie Gwardia Dumbledore'a, bo to jest to, czego Ministerstwo obawia się najbardziej, prawda?

Na te słowa rozległa się niezła ilość doceniających pomruków i śmiechów.

— Kto jest za Gwardią Dumbledore'a? — zapytała Hermiona zdecydowanym tonem, przyklękając na swojej poduszce, aby policzyć głosy. Podniosłam rękę, pomrukując w stronę George'a, że szwadron był lepszy. — Jest większość, wniosek przeszedł!

Przypięła kawałek pergaminu z podpisami nas wszystkich do ściany i napisała na górze wielkimi literami: GWARDIA DUMBLEDORE'A.

— Okej, no to może przećwiczmy Expeliarmus, no wiecie... zaklęcie rozbrajające — zaproponował Harry, z powrotem wychodząc na środek. — To jedno z podstawowych...

— Daj spokój — przerwał mu Zachariasz, przewracając oczami i zakładając ręce na piersi. — Wiesz, nie sądzę, aby Expelliarmus miało nam pomóc przeciwko Sam-Wiesz-Komu.

— Ja użyłem go przeciw niemu — powiedział Harry cicho. — To uratowało mi życie w czerwcu. — Smith otworzył głupkowato usta, a reszta sali siedziała cicho. — Ale jeśli uważasz, że jesteś za dobry na to, możesz wyjść — dokończył okularnik, lecz Puchon nawet nie drgnął. — No dobrze — kontynuował — podzielcie się w pary i zaczynajcie.

Od razu ustawiłam się razem z George'em. Wyciągnęłam różdżkę, poprawiłam swój szkarłatno-złoty krawat, a rudzielec podwinął rękawy szkolnego swetra. W tym czasie pokój wypełnił się okrzykami "Expeliarmus!", a różdżki poleciały we wszystkich kierunkach, niecelne zaklęcia uderzyły w książki na półkach i wyrzuciły je w powietrze.

— Mam być łagodny? — zapytał, posyłając mi uroczy uśmiech.

— Chyba śnisz — prychnęłam, po czym uśmiechnęłam się wyzywająco w jego stronę.

— Okej, sama się o to prosiłaś — zaśmiał się, celując we mnie różdżką, po czym jednocześnie krzyknęliśmy "Expeliarmus!", co spowodowało, iż obie nasze różdżki uderzone zaklęciami wystrzeliły w tym samym momencie w przeciwne strony.

— No nieźle nam idzie — zaśmiałam się, zgarniając kosmyk włosów za ucho.

Nagle różdżka Neville'a wypadła mu z dłoni, uderzyła w sufit, tworząc deszcz iskier, który spadł na mnie i George'a, po czym wylądowała z łoskotem na półce z książkami, skąd Harry przyciągnął ją do siebie zaklęciem przywołującym i oddał ją chłopakowi.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now