Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu

Start from the beginning
                                    

W końcu po krótkiej wymianie zdań McGonagall odmaszerowała w kierunku, z którego przybyła, a Angelina rzuciła Harry'emu spojrzenie pełne najgłębszego obrzydzenia i dumnie poszła w swoją stronę. Potter opadł na ławkę obok Rona pełen złości.

— Zabrała Gryffindorowi punkty przez to, że mam szlaban u Umbridge! To jakby zabrać punkty, bo każdego wieczoru mam ręce cięte do krwi! I gdzie tu sprawiedliwość, gdzie?

— Wiem, stary — powiedział współczująco Ron, nakładając Harry'emu bekon na talerz. — Poniosło ją.

Po śniadaniu, wchodząc do sali transmutacji, ujrzałam profesor Umbridge z notatnikiem w kącie.

— Cudownie — wyszeptałam do Hermiony, kiedy usiałyśmy na swoich stałych miejscach. — Zobaczmy, jak ta jędza dostaje to, na co zasługuje. W końcu McGonagall nie przegada.

Szatynka pokiwała głową, a profesor McGonagall wmaszerowała do sali, nie pokazując najmniejszych oznak tego, że wie o obecności profesor Umbridge.

— Wystarczy — powiedziała i natychmiast zapadła cisza, która zawsze towarzyszyła początku zajęć, gdy jeszcze każdy zajmował swoje miejsca i się rozpakowywał. — Panie Finnigan, proszę podejść i rozdać te prace domowe. — Podała chłopakowi wypracowania. — Panno Brown, proszę wziąć to pudełko myszy... nie bądź głupiutka, dziewczyno, nie skrzywdzą cię... i proszę wręczyć jedną każdemu uczniowi...

Yhm, yhm.

Usłyszeliśmy Umbridge, stosującą ten sam głupi cichy kaszel, którego użyła, aby przeszkodzić Dumbledore'owi pierwszego wieczora tego semestru. Profesor McGonagall zignorowała ją. W tym czasie Seamus podał mi wypracowanie, które w dużej mierze odwalił za mnie George, ja tylko pisałam, co dyktował. Na pergaminie widniało zgrabne P.

— Dobrze zatem, wszyscy słuchajcie uważnie... Dean Thomas, jeśli jeszcze raz zrobisz to swojej myszy, dostaniesz ode mnie szlaban... Większości z was udało się sprawić, że wasze ślimaki zniknęły i nawet ci, którym zostały kawałki skorupek, złapali sedno czaru. Dzisiaj będziemy...

Yhm, yhm.

— Tak? — spytała Minerwa, obracając się. Jej brwi zbliżyły się do siebie tak, że zdawały się formować w jedną, długą, groźną linię.

— Zastanawiałam się właśnie, pani profesor, czy otrzymała pani moją notkę, mówiącą o dacie i godzinie wizy...

— Najwidoczniej otrzymałam, bo w przeciwnym razie spytałabym, co pani robi w mojej klasie — przerwała jej nauczycielka transmutacji, stanowczo odwracając się plecami do Umbridge. Mimo starań zachowania spokoju parsknęłam śmiechem, co zabrzmiało jak dziwny pisk, a oprócz mnie, wielu uczniów wymieniło radosne spojrzenia. — Tak jak mówiłam, dzisiaj będziemy ćwiczyć o wiele trudniejsze znikanie myszy. Jak wiecie, zaklęcie powodujące znikanie...

Yhm, yhm.

— Zastanawiam się — powiedziała profesor McGonagall z zimną furią, odwracając się do kobiety — jak ma pani zamiar poznać moje metody nauczania, jeśli dalej będzie mi pani przerywać? Widzi pani, z reguły nie pozwalam ludziom odzywać się, kiedy ja mówię.

Profesor Umbridge wyglądała, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Nie odezwała się, ale z wściekłością zaczęła coś pisać w notatniku.

— Kocham ją. Po prostu kocham — zwróciłam się do Hermiony, ledwo powstrzymując chichot.

Zupełnie nie przejmując się tym, profesor McGonagall zwróciła się ponownie do klasy.

— Tak jak mówiłam, zaklęcie powodujące znikanie staje się coraz trudniejsze, im bardziej złożone jest zwierze, które ma zniknąć. Ślimak, jako bezkręgowiec, nie jest wielkim wyzwaniem. O wiele większe stanowi mysz, jako ssak. Dlatego nie jest to magia, jaką możecie wykonać, będąc myślami przy kolacji. A więc... znacie formułę zaklęcia, pokażcie, co potraficie...

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now