Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią

Zacznij od początku
                                    

~ * ~

— Według mnie ta zielona maź Goyle'a była o wiele większą porażką, niż twój eliksir, Harry — oznajmiłam, gdy w czwórkę oddalaliśmy się od klasy Severusa. — A mimo to, jego zostawił w spokoju. Taka sprawiedliwość dla Gryfonów. Siedź cicho albo cierp. A szkoda, bo naprawdę lubię te zajęcia...

— Lubisz te zajęcia? — powtórzył Ron z nutką kpiny oraz niedowierzania w głosie. — Czy ty się słyszysz, Cam?

— Tak — odparłam, zerkając na rudzielca, który poprawił sobie pasek od torby na ramieniu. — Powiedziałam, że lubię zajęcia, nie profesora.

W drodze na wróżbiarstwo napotkaliśmy Cho Chang, która zaczęła rozmowę z Harrym. Przystaliśmy na chwilę, aby na niego poczekać, lecz Ron musiał wściubić nos do ich rozmowy, ponieważ Krukonka nosiła przypinkę klubu quidditcha — Tajfunów. Chłopak widocznie za wszelką cenę musiał dowiedzieć się, czy jest ona fanką stałą, czy sezonową, co skończyło się na tym, że odciągnęłam go od Pottera i Chang za szkolną szatę.

— Zero jakiegokolwiek taktu — burknęłam pod nosem. — Cud, że nie wtryniasz się tak do moich rozmów z twoim bratem, bo nie wiem, ile bym tak wytrzymała, zanim dostałbyś ode mnie kopa w cztery litery.

Podczas wróżbiarstwa dowiedzieliśmy się, iż na sumach najprawdopodobniej będziemy interpretować sny. Widząc na stolikach egzemplarze Sennika Iniga Imago, poczułam, jak serce zaczyna mi walić niczym młot. Przez myśl przeszło mi nawet, że aktualne tematy związane były z moimi wizjami, a sam Dumbledore maczał w tym palce, lecz raczej było to niemożliwe. Jeszcze się z nim nawet nie spotkałam, aby omówić te "dodatkowe zajęcia", o których mówił pod koniec czwartego roku.

Na tej lekcji mieliśmy przeczytać wstęp książki, a następnie podzielić się w pary i nawzajem zinterpretować swoje ostatnie sny. Jedyną dobrą rzeczą, jaką można było powiedzieć o tej lekcji, było to, że nie była podwójna. Zanim wszyscy skończyli czytać wstęp do książki, zostało nam zaledwie jakieś dziesięć minut na interpretowanie snu. Utrudnieniem było to, że ani ja, ani Ron, z którym byłam w parze, nie pamiętaliśmy ostatnich snów, więc jak mieliśmy w zwyczaju na wróżbiarstwie — wymyślaliśmy głupoty.

Kiedy rozległ się dzwonek, profesor Trelawney jako pracę domową wyznaczyła nam prowadzenia dziennika snów przez miesiąc.

— Czy wy zdajecie sobie sprawę, ile nam dzisiaj już nawalili zadań? — marudził Ron, kiedy ruszyliśmy pod salę od obrony przed czarną magią. — Fred i George nie żartowali, gdy mówili, że piąty rok to jakaś porażka.

— No życie, Ronuś, życie — westchnęłam, rozmyślając o tym, jak tam u George'a. Czy też im tak dowalili? Zapewne. W końcu to ich ostatni rok i przystępują do owutemów.

— Mnie teraz ciekawi, jak będzie z tą Umbridge... — oznajmił Harry, a potem całą drogę wymyślaliśmy teorie na temat tego, jak ta kobieta będzie prowadzić zajęcia.

Przed salą czekała już Hermiona, a zaraz po tym, jak do niej podeszliśmy, zabrzmiał dzwonek rozpoczynający lekcje.

Kiedy weszliśmy do klasy obrony przed czarną magią, profesor Umbridge już siedziała przy nauczycielskim biurku, ubrana w swój puszysty różowy sweterek z ostatniego wieczoru i czarną, aksamitną kokardę na czubku głowy.

Zajęłam swoje stałe miejsce w środkowej ławce z lewgo rzedu, w której to przez wszystkie lata siedziałam z Harrym, a następnie położyłam na stole książkę oraz różdżkę.

— Dzień dobry, dzieci! — odezwała się Dolores, kiedy w końcu cała klasa usiadła.

Kilka osób wymamrotało "dzień dobry" w odpowiedzi.

Camille • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz