Rozdział 45 - Nocny napój

Magsimula sa umpisa
                                    

— No co? — zapytałam Freda i Rona, którzy zerkali na mnie i George'a. Tylko on z tej trójki wydawał się czymś zmartwiony. — Nie był w moim typie, chyba nie muszę za to przepraszać?

— Skądże znowu — odparł starszy bliźniak, szczerząc zęby w uśmiechu. — Chodź, Ron.
Oboje zniknęli na piętrze i zostałam znowu sama z George'em na przedpokoju.

— Coś cię trapi? — zapytałam rudzielca, podchodząc do niego i łapiąc go za rękę.

— Nie... nie, to nic takiego — odparł nieco zestresowanym głosem. To było do niego niepodobne i trochę się zaniepokoiłam.
— Na pewno?

— Tak, Cam — rzekł krótko. — Wszystko w porządku.

— Jak będziesz chciał, to mi powiesz — westchnęłam, widząc, że nie jest ze mną do końca szczery, ale z drugiej strony go rozumiałam. Też bardzo często nie chcę nikomu się zwierzać z problemów, więc nie chciałam naciskać. — Mogę ci za to pomóc się rozchmurzyć, chodź — dodałam, zaciągając go na schody i prowadząc na drugie piętro, gdzie znajdował się pokój ich najmłodszego brata.

— Co ty wymyśliłaś? — usłyszałam za sobą głos George'a, który zabrzmiał już podobnie do tego tonu, który u niego znam.

— Zobaczysz — wyszczerzyłam się do niego i nacisnęłam klamkę, po czym popchałam drzwi i weszliśmy do środka. — Och — wymsknęło mi się, widząc Rona i Freda, grających w Eksplodującego Durnia na podłodze.

Perspektywa George'a

— Myślałam, że poszli do was do pokoju — szepnęła do mnie Camille, a ja kątem oka ujrzałem, że Fred wstał z podłogi i z uśmiechem od ucha do ucha, do nas podchodzi.

— A więc jesteście już...? — zaczął, lecz gdy niebieskooka odwróciła się w jego stronę, wyjaśniłem mu gestami, aby się zamknął. Na szczęście zrozumiał i na szybko coś wymyślił. — ...gotowi na partyjkę?

— Czemu nie. — Camille wzruszyła ramionami i puściła moją dłoń, po czym usiadła obok Rona.

— Miałeś jej powiedzieć — szepnął mój brat.

— Wiem, zrobię to jeszcze w przeciągu dwudziestu czterech godzin — odparłem, łapiąc się za szyję. — Muszę sobie ułożyć w głowie, jak to powiem.

— Ej, panienki! — zawołała w naszą stronę Rainwood, śmiejąc się pod nosem razem z naszym bratem. — Gracie, czy będziecie tak biadolić pod tymi drzwiami?

— Czy ty ją słyszysz, Georgie? — parsknął Fred, zerkając w moją stronę. — To jest zło wcielone, przemyśl, czy na pewno chcesz się w to pakować, braciszku. Później nie będzie powrotu — zażartował, poklepując mnie po ramieniu.

— I bardzo dobrze — uśmiechnąłem się, patrząc na dziewczynę. — Nie chcę żadnego powrotu.

Po kilku wygranych Rona stwierdziliśmy, że pora na przerwę. Chłopaki zeszli na dół po jakieś przekąski, a ja wparowałem do łazienki i podszedłem do umywalki. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, po czym odkręciłem wodę i przemyłem twarz. Postanowiłem zrobić to teraz, więc wziąłem kilka głębokich wdechów, wytarłem twarz i powróciłem do pokoju, w którym została sama Camille.

— Camille, muszę ci coś... — urwałem, gdy zauważyłem, że dziewczyna stara się nie wybuchnąć śmiechem, przez co zrobiła się czerwona na twarzy. Dopiero zorientowałem się, że w pokoju jest już tylko jedno łóżko, na którym siedziała, a to, które zajmował Ron, gdzieś zniknęło. Zamiast niego na podłodze leżała tylko jego pościel i poduszka. — Wywaliłaś jego łóżko?

Camille • George WeasleyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon