— Właśnie wybieraliśmy się na dziedziniec transmutacji — rzekł Fred, wskazując na wielkie drewniane drzwi niedaleko Moody'ego, które prowadziły na wschodnią część zamku oraz wcześniej wspomniany dziedziniec.
~ * ~
— Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz! — szepnęłam gorączkowo, gdy razem z chłopakami usiedliśmy na jednej z ławek na dziedzińcu. Musieliśmy mówić cicho, jako że na dworze było pełno ludzi cieszących się z ładnej pogody. — Wszędzie poznam to pismo... tylko skąd on ma Mapę Huncwotów?
— Trzeba będzie zapytać Harry'ego — rzekł Fred. — Może mu ją skonfiskował...
— To konieczne — odparłam, po czym spojrzałam na drzwi od sali transmutacji. — Dobra, chłopaki... jak już tu jestem, idę do McGonagall.
— Jasne, zobaczymy się później — oświadczył George i objął mnie, dodając tym samym otuchy.
Ruszyłam w stronę sali, a następnie zapukałam i weszłam do środka. Nauczycielka siedziała właśnie przy swoim biurku i pisała coś na pergaminie. Podniosła na mnie wzrok, a następnie zapytała:
— Coś się stało panno Rainwood?
— Właściwie to tak — rzekłam niepewnie, podchodząc do McGonagall, która odłożyła pióro i splotła dłonie na biurku, okazując mi całkowitą uwagę. — Chodzi o to, że ja mam takie jakby wizje... sny, które ukazują coś, co zdarzy się w przyszłości. W zeszłym roku widziałam ciągle pełnię księżyca i wiem — dodałam szybko, bo widziałam, że opiekunka mojego domu zmarszczyła nieznacznie brwi — że przewidywanie pełni, to tak jakby powiedzieć, że dzisiaj w nocy będzie ciemno, ale to nie o to chodziło. To była ta konkretna pełnia, tego dnia, kiedy profesor Lupin... wie pani.
— I mam rozumieć, że teraz przydarzyło ci się coś podobnego?
— Tak. Od jakiegoś czasu śni mi się rozgwieżdżone niebo... w tle słychać muzykę, która nagle przestaje grać, a zastępują ją krzyki przerażenia i czuję się wtedy okropnie, jakbym kogoś straciła... później się budzę i wciąż czuję te emocje, jakie mną targały w śnie. Przede wszystkim rozpacz. Boję się, że to może mieć coś wspólnego z trzecim zadaniem, więc chciałam pani o tym powiedzieć.
— Dziecko, czy chciałabyś może porozmawiać o tym z profesor Trelawney? Jako nauczycielka wróżbiarstwa, miałaby pewnie lepszy pogląd na tę sytuację ode mnie i mogłaby się podzielić z tobą swoimi spostrzeżeniami...
— Słucham? — przerwałam gwałtownie, wyobrażając sobie, jak nauczycielka wróżbiarstwa wygadywałaby głupoty na temat mojego problemu, a sprowadziłaby wszystko do śmierci Harry'ego, jak to ma w zwyczaju przewidywać na każdych zajęciach. — Nie wiem, czy to dobry pomysł...
— W takim wypadku mogę panienkę jedynie zapewnić, że dokładamy wszelkich starań, aby podczas Turnieju Trójmagicznego nie było kolejnych ofiar śmiertelnych, jak to miało miejsce w przeszłości — powiedziała spokojnie, lustrując mnie wzrokiem. Właśnie takiej odpowiedzi się obawiałam.
~ * ~
— Szczerze, nie wiem, czy ta rozmowa coś dała — żachnęłam się, siedząc po turecku na łóżku George'a. Chłopak wygrzebywał przeróżne przedmioty ze swojej szuflady, a Fred wylegiwał się na swoim posłaniu i zajadał się słonowodnymi ciągutkami z Miodowego Królestwa.
— Przynajmniej spróbowałaś — rzekł Fred z pełną buzią.
— Dobra, mam coś! — zawołał jego brat. — Zrobimy tak... dam ci jakiś przedmiot do ręki, a ty nie patrząc na niego, spróbujesz przywołać wizję.
YOU ARE READING
Camille • George Weasley
Fanfiction❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie.❞ Książka jest powiązana z innymi książkami z mojego kanonu. *** Opowiadanie zawiera fragmenty książek. -ˋˏ ༻♡༺ ˎˊ- ༄ ©𝐑𝐨𝐬𝐞𝐦𝐚𝐫𝐲_𝐖𝐞...
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Start from the beginning