Rozdział 69

Depuis le début
                                    

– Wysyłasz dwóch najlepszych shinobi w sprawie, która dotyczy Mędrca Sześciu Ścieżek? Musiałeś przeczuwać, że to coś ważnego.

– Nie wiedzieliśmy, czego dotyczą tablice – powiedział spokojnie się Gaara. W końcu to on zlecił tę misję.

Kakashi skinął głową.

– Naruto, Sasuke i Sakura są drużyną, dlatego...

– Teraz chyba już nie tylko drużyną – wtrąciła się Mizukage, nie zważając, że Sasuke i Naruto są tu przecież z nimi. Plotki o tym, co się stało w Konoha, już dawno dotarły do jej uszu. To była informacja numer jeden nawet w Kraju Wody. No ale w końcu kto by nie poleciał na takiego przystojniaka jak Sasuke Uchiha. Uśmiechnęła się do niego lekko i puściła oko. Zauważyła, że jeszcze wyprzystojniał od czasu, kiedy widziała go po raz ostatni.

– Więc o co w końcu chodzi? – Tsuchikage skrzywił się. – W krzyżu mnie łupie, gdy tak siedzę.

– Może już czas przejść na emeryturę. – Mizukage zmierzyła go krytycznym spojrzeniem.

– Możecie się uciszyć?! – zagrzmiał Raikage. Miał już dość ich zachowania. – Co z tymi zwojami – zapytał wprost.

Kakashi wstał i podszedł do jednej z szaf. Po chwili zwoje znalazły się na stole. Rozwinął je.

– Nic nie mogę odczytać – zaskrzeczał Tsuchikage, pochylając się nad nimi tak nisko, że prawie dotknął je swoim kartoflowatym nosem.

– Mówiłam, że jesteś za stary, potrzebujesz okularów – zaśmiała się Mizukage. Po chwili jednak mina jej zrzedła, gdy dotarło do niej, że i ona nic z tego, co tam jest napisane nie rozumie.

– Te zwoje może odczytać tylko ktoś, kto posiada zaawansowanego Sharingana – wyjaśnił Kakashi. – A ta technika... To jest najprawdopodobniej podstawowa wersja tego, co podczas wojny zrobił Madara. Zbiorowe genjutsu. Do jego użycia potrzebny jest Rinnegan i chakra wszystkich Bijuu.

Tsuchikage, Mizukage i Raikage popatrzyli na niego marszcząc brwi.

– Chcesz powiedzieć, że ukrywałeś przed nami, że Konoha jest w posiadaniu aż tak potężnej broni? – Raikage wstał i oparł się rękami o blat stołu. Wlepił wściekły wzrok w Kakashiego.

– Właśnie – zawtórował mu Tsuchikage, a Mizukage pokręciła głową w niedowierzaniu.

– Sęk w tym, że sam nie wiedziałem – powiedział Kakashi.

Ostatnio długo zastanawiał się, jak powinien to załatwić. W końcu uznał, że musi wyjawić całą prawdę, zwłaszcza że przecież Gaara już ją znał. Jeżeli coś by w tej sprawie zataili, mogłoby to zaważyć na pokojowych stosunkach między wioskami. Dlatego też upierał się, żeby w szczycie wzięli udział sami Kage bez asystentów. Dopiero tam zdecydują co dalej.

– Mamy ci uwierzyć, że...

– To prawda – rozległ się cichy głos z drugiego końca stołu. Tak cichy, że chyba nie do końca usłyszeli słowa.

– Co? – zaskrzeczał znów Tsuchikage, przykładając dłoń do ucha.

– Draniu, no co ty! – Naruto zerwał się ze swojego miejsca. Nie taki był plan! Przecież już wczoraj w szpitalu wymyślił, że to on weźmie na siebie całą winę. Wyjaśni, że chcieli je zniszczyć, że to on go przekonywał, żeby nikomu nie mówili, że...

– Siadaj. – Sasuke chwycił go stanowczym ruchem za nadgarstek i pociągnął z powrotem na krzesło.

Owszem, wiedział, co chce zrobić Naruto. Odkąd wczoraj powiedział, że oddał zwoje (wytykając mu przy tym, że jest głupim draniem i chyba upadł na głowę uważając, że po takiej wskazówce sam się domyśli, gdzie są ukryte), Sasuke nasłuchał się już wystarczająco o tym jego „genialnym" planie. Jednak nie zamierzał mu na to pozwolić. Oczywiście nic wcześniej nie powiedział, bo ten młotek jeszcze zrobiłby wszystko, żeby w takim wypadku w ogóle nie opuścił dzisiaj szpitala i tu nie dotarł. A on, skoro sprawa i tak już się wydała, chciał stawić czoła tym ludziom. Musieli zrozumieć, że zwojów nie można zniszczyć, do czego zapewne przekonywałby ich Naruto. Te zwoje były zbyt cenne i być może w przyszłości okażą się jeszcze niezbędne.

SasuNaru HidenOù les histoires vivent. Découvrez maintenant