Rozdział 65

5.7K 425 261
                                    

Po wyjątkowo długim czasie w końcu jest nowy rozdział. Tym razem – i mam nadzieję, że tak już zostanie – pisany z Verry :)

Dziękujemy za komentarze i miłego czytania:)



Sytuacja z godziny na godzinę stawała się coraz trudniejsza. I to nawet nie chodziło tylko o protestujących ludzi, którzy teraz już dosłownie tłoczyli się na placu przed Główną Siedzibą Wioski i wykrzykiwali swoje postulaty. Chodził o to, że wśród tych ludzi najprawdopodobniej nie było członków Korzenia, a sami cywile. W takim wypadku władze wioski miały ciężki orzech do zgryzienia, bo nie mogli póki co nic zrobić.

Kakashi już kilka razy próbował z nimi rozmawiać, ale to nic nie dawało. Coś było ewidentnie nie tak. Dlaczego, skoro Korzeń zdołał już zebrać tylu niezadowolonych mieszkańców Konohy, nadal pozostawał w cieniu? Dlaczego nie atakowali? Przecież właśnie teraz mieli ku temu idealną okazję.

Odwrócił się od okna i spojrzał na Shikamaru, który tylko wzruszył ramionami. Kakashi westchnął. Tak, wiedział, że póki co mogą jedynie czekać na to co zrobi Korzeń. Dopiero wtedy będą mogli zareagować.

*

Kiba siedział pod jednym z drzew, drapiąc ułożonego u jego nóg Akamaru. O ile wcześniej zadanie przyznane przez Kakashiego wydawało mu się bardzo ważne i odpowiedzialna, tak teraz po prostu się nudził. Bo od wielu godzin nic, ale to kompletnie nic się nie działo. Widzieli kilku chuninów wracających z misji, kilka zabłąkanych w lesie par zakochanych, na których widok Hinata zawsze odwracała wzrok i wydawała się być przygnębiona, ale poza tym nic ważnego się nie działo.

Już mieli wracać i zdać raport Hokage, ale właśnie w tym momencie coś się stało. Coś zauważyli. A tak konkretnie to Shino za pomocą swoich robaków uzyskał informację, że duża grupa ludzi jest w pobliżu.

Od razu zaczęli działać. Kiba i Akamaru wyczuli trop, którym wszyscy troje ruszyli, w końcu, gdy powoli i niezauważalnie się zbliżyli, Hinata prześwietliła teren Byakuganem.

Na jednaj z polanek stało kilkunastu uzbrojonych shinobi. Wśród nich był wysoki mężczyzna i wydawał polecania pozostałym. Mówił mało, wręcz lakonicznie, ale to wystarczyło, by zrozumieć sens. Prowokacja, genjutsu, Sasuke Uchiha, zemsta...

Spojrzeli po sobie z niepokojem. Trzeba było działać błyskawicznie.

I tak już po chwili Kiba na grzbiecie Akamaru pędził co sił w stronę bramy wioski, Shino został na miejscu, żeby dalej obserwować, a Hinata miała za zadanie zebrać członków swojego klanu, bo Byakugan mógł okazać się w tym momencie kluczowy. Musieli się rozdzielić.

*

Naruto i Sakura zostali przekierowani na obszar szpitala, gdzie mieli zająć się zabezpieczaniem terenu, w razie, gdyby Korzeń chciał go zaatakować. Nie tyle dlatego, że chcieliby skrzywdzić pacjentów, ale może liczyli, że w nim jest ukryty Sasuke? W końcu najciemniej pod latarnią. Niemniej, jeżeli nawet pominąć ten pomysł, szpital wymagał dodatkowych zabezpieczeń na wypadek, gdyby walki przeniosły się w ten obszar.

Walki... Naruto przypomniał sobie oblężenie Konohy, atak Paina. Wtedy cała wioska została zniszczona. Teraz też ich to czeka? Jaki stopień może osiągnąć rebelia? Czy może ona zwiastować początek końca pokoju? W końcu wojna domowa to też wojna. Już kiedyś do czegoś takiego omal nie doszło, gdy wiele lat temu zbuntował się klan Uchiha. Co prawda zostało to zduszone w zarodku, ale za jaką cenę! Sam do dziś nie mógł uwierzyć, że władze Konohy pozwoliły na taką masakrę!

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now