Rozdział 34

7.8K 508 397
                                    


Dziękujemy za komentarze i zapraszamy na kolejny rozdział.

Kiedy Naruto wyszedł, Kakashi opadł na fotel i oparł głowę na rękach. No co za uparty chłopak! Z nim nigdy nie było łatwo, a teraz, gdy dysponował taką siłą i pewnością siebie, było jeszcze gorzej. Tak naprawdę Kakashi nie miał nic przeciwko temu, żeby wysłać Naruto na misję razem z nimi, ale... No właśnie, to „ale" wparowało do jego gabinetu dwa dni temu i „zasugerowało", żeby koniecznie Sasuke wyruszył z Sakurą sam. Sam na sam! Trzeba też dodać, że na co dzień to „ale" miało duża siłę przebicia i cholernie mocny cios. Tak, Tsunade... Oczywiście Kakashi nie był tępy i bardzo dobrze wiedział, o co jej chodzi, więc ostatecznie po tym, jak Sasuke wczoraj znów zdemolował las, uznał, że może jednak faktycznie dobrze mu to zrobi. Co prawda te „dwa niereformowalne przypadki" ostatnio trochę się uspokoiły, ale... Tsunade była bardzo przekonująca, więc się zgodził. Westchnął ciężko. Czasami naprawdę się zastanawiał, czy on faktycznie jest przywódcą wioski, czy może ma tytuł Hokage tylko na papierach i w rubryce „stanowisko" na czeku z wypłatą.

*

– No i co? – zapytał od razu Sasuke, kiedy spotkał się z Naruto na polu treningowym. Nie był w najlepszym nastroju i trenował rzuty shurikenem ku uciesze kilku geninów, którzy obserwowali go z podziwem. Oni też już zaczynali go coraz bardziej denerwować.

– Nic. – Naruto zaklął i sam zabrał kilka kunaiów, żeby rzucić nimi w pień drzewa. – Nie zgodził się. Upierał się, że macie iść tylko wy. Sami!

Sasuke skrzywił się. Miał nadzieję, że Naruto jakoś uda się to załatwić. Był co do tego nawet całkiem pewny, bo on i ta jego siła przebicia... Każdego potrafił przekabacić, więc aż dziwne, że Kakashi się na to nie zgodził.

– No i co teraz? – zapytał Naruto, chociaż sam wiedział, że to pytanie nie miało sensu. Sasuke jutro wyruszy na misję z Sakurą, a on zostanie w wiosce i przy odrobinie szczęścia będzie dewastował tylko lasy przy wiosce. Jak on wytrzyma sam?! I... cholera, jak on ich puści samych?! Nie miał zamiaru słuchać Kakashiego. Zostawianie Sasuke i Sakury sam na sam było fatalnym pomysłem!

– Nic, młotku. Pójdę na misję i jakoś to zniosę.

Naruto prychnął. Bardzo mu się to nie podobało i sam już nie wiedział dlaczego. Nie chciał się już nad tym wszystkim zastanawiać. Po prostu był zły. No i się bał. Bo Sakura to jedno, ale misja, na którą wysyłał ich Kakashi, mogła mimo wszystko okazać się naprawdę niebezpieczna. Czy ich były sensei nie pamiętał już ich pierwszego zadania, gdy zupełnie niespodziewanie musieli walczyć z Zabuzą i Haku? To miała być standardowa misja dla geninów, a okazała się czymś znacznie trudniejszym. Naruto miał złe przeczucie, że tym razem okaże się podobnie. To było do przewidzenia, że będą wysyłani na różne ciężkie misje, także osobno, ale tutaj... Nie, Naruto naprawdę uważał, że powinien tam być. Tylko razem byli nie do pokonania.

– Ufasz mi? – usłyszał nagle i spojrzał zaskoczony na Sasuke.

– Co?

– Pytam, młotku, czy mi ufasz?

– No wiesz, zawsze dawałeś sobie radę, ale... – Naruto sam nie wiedział co powiedzieć. No tak, niby ufał jego umiejętnościom, ale niech powinie mu się noga i... Sasuke miał w oczach naprawdę potężną broń, ale każdy przecież miał słaby punkt. On też. Więc... No ufał mu, ale wolałby tam jednak być. – No niech ci będzie, że tak.

– Niech mi będzie? – Sasuke spojrzał na niego uważnie. Czy ten młotek po tym wszystkim naprawdę myślał, że on i Sakura... Aż parsknął śmiechem na to wyobrażenie. Może mieliby jeszcze stworzyć rodzinkę, kupić dom w jednej z ładniejszych dzielnic i wieść szczęśliwe życie z gromadką dzieci? Nie, zdecydowanie nie. A co do odbudowy klanu... Póki co spychał tę myśl gdzieś w najdalszy zakątek umysłu. Teraz było mu dobrze tak jak jest.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now