Rozdział 17

9.8K 632 485
                                    


Dziękujemy za komentarze i witamy nowych czytelników. Zawsze nam miło, jak zostawicie po sobie choćby kilka zdań :)

Naruto, idąc na północne pole, na serio rozważał opcję zabrania kogoś ze sobą na ten trening. Zaczynał się trochę obawiać tego, co wymyślił Sasuke. Był wściekły. A wściekły Sasuke, to nieobliczalny Sasuke. Może gdyby wziął Sakurę albo Hinatę... Tylko wtedy pewnie wkurzyłby się jeszcze bardziej i z pola treningowego zostałyby gruzy, a Kakashi by ich własnoręcznie pozabijał. Ile już razy siedzieli u niego w gabinecie i słuchali upomnień. A potem zazwyczaj dostawali jakąś strasznie irytującą karę. Ostatnio była to opieka nad dziećmi, po której byli gorzej wymęczeni niż po najbardziej intensywnym treningu. Chociaż, jakby się nad tym zastanowić, Kakashi i tak był wyrozumiały, Tsunade to dopiero dałaby im popalić. Ona i Sakura były jak trzęsienie ziemi... Naruto, rozważyszy­ więc wszystkie opcje za i przeciw, ostatecznie doszedł do wniosku, że nie będzie bardziej prowokował Sasuke i poszedł na to pole treningowe sam. Na pewno będą tam jeszcze jacyś shinobi, więc ten drań będzie musiał się hamować. Tak przynajmniej mu się wcześnie wydawało. Bo kiedy się pojawił i stanął naprzeciwko niego, okazało się, że nie miał zamiaru wcale się hamować, bo po prostu w ogóle nie chciał walczyć.

– Chodź – mruknął tylko i wskoczył na konar najbliższego drzewa, ruszając w stronę północnego wyjścia z pola. Naruto pomknął za nim, choć nie miał pojęcia, dokąd Sasuke ich prowadzi. To było w zupełnie przeciwnym kierunku niż „ich" polana przy wodospadzie. Pytał kilka razy, ale w odpowiedzi dostawał tylko ironiczne spojrzenie. Chyba lepiej było nie wiedzieć, co ten drań planował. Westchnął... A mógł w tym czasie siedzieć i wcinać ramen w Ichiraku. Tam czułby się z pewnością bezpieczniej, bo Sasuke, jak sobie czasami coś wmówił, to nie dało mu się tego wybić z głowy. A jeżeli teraz też przyszedł mu do głowy jakiś wredny pomysł, to naprawdę było się czego bać. Tym bardziej, że dzisiaj musiał spełniać jego zachcianki. Po chwili coś go tknęło... Cholera, a jeżeli Sasuke chce powtórzyć wczorajszą noc i dlatego ciągnie go na jakieś odludzie? Machinalnie złapał się za tyłek. Mimo chakry Kuramy nadal go bolało, to był przecież jego pierwszy raz. Nie był jeszcze gotowy na kolejny...

– Tutaj – odezwał się w końcu Sasuke i stanął na jakiejś skarpie. Naruto, lądując obok, omal nie osunął się na dół. Było dość grząsko. Za to widok... Ten oddawał wszystko. Pełna panorama Konohy i to zupełnie z innej perspektywy niż ze wzgórza Hokage. Nie miał pojęcia o takim miejscu.

– Podoba ci się? – szepnął Sasuke, podchodząc bliżej. O tak, podobało mu się i to bardzo. Ale za to nie podobał mu się ton jego głosu. Zwiastował nieuchronną katastrofę. – Ściągaj to. – Sasuke chwycił suwak jego kamizelki.

– Draniu! Ty chyba nie chcesz... Teraz to już trochę przesadzasz! – wrzasnął Naruto, który mimo wszystko jednak nie sadził, że Sasuke wykorzysta swoją przewagę dzisiejszego dnia do takich celów. Czarny scenariusz chyba zaczynał się spełniać.

– Nie zrobię niczego, na co sam mi nie pozwolisz. Obiecuję – szepnął mu do ucha Sasuke. – Już dość wygłupów... Naruto...

Naruto spojrzał na niego podejrzliwie, ale kiedy w końcu Sasuke go pocałował, przestał o tym myśleć. Objął go i w głowie dźwięczała mu tylko jedna myśl – nareszcie! Przyjemne ciepło rozlało mu się po ciele i aż westchnął, nie mogąc się powstrzymać. Usta Sasuke były miękkie, a język gorący i wilgotny, i to wszystko... Och, on chyba chciał się po prostu odprężyć... Zresztą, po takim dniu, im obu dobrze to zrobi. Czuł ręce błądzące pod koszulką i sam nie pozostawał dłużny, dotykając Sasuke z zadowoleniem. Uśmiechał się lekko, gładząc jego plecy. Przycisnął go do siebie mocniej, przypominając sobie, co robili wczoraj. Przylgnął mocniej biodrami, cały czas mając w pamięci wyraz jego twarzy, jego dotyk i pocałunki.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now