Rozdział 60

6.5K 502 244
                                    


Udało się w końcu napisać. Po tym rozdziale mam nadzieję, że pójdzie lepiej i szybciej:) Rozdział taki a nie inny, bo od samego początku ten ff nie uwzględnia tylko Sasuke i Naruto, ale też ich otoczenie i znajomych. Nie mogłabym ich pominąć w tak ważnym momencie.

Dziękuję wszystkim za komentarze i gwiazdki, ale także za udostepnienie tego ff. Widzę coraz więcej czytelników, co mnie bardzo cieszy:) Jeżeli uważacie, że warto, dodajcie Hidena do swoich list:)



Sakura zamknęła drzwi mieszkania i wolnym krokiem skierowała się w stronę centrum wioski. Nie miała co prawda ochoty w ogóle ruszać się z domu, ale dostała wiadomość, że za godzinę ma się stawić w szpitalu. Była zdziwiona, bo wcześniej umówiły się z Tsunade, że zacznie prace od jutra. Gdyby to jeszcze było jakieś pilne wezwanie do pacjenta, to co innego, bo w nagłych przypadkach każda pomoc zawsze była potrzebna, a tak... Sama nie wiedziała, co o tym myśleć.

Dzisiaj naprawdę wolała pobyć sama. Po wizycie Naruto czuła się chyba jeszcze bardziej rozbita niż wcześniej. Do tej pory gdzieś tam jeszcze tliła się iskierka nadziei, że to może nie tak, że wszystko da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, że to może było genjutsu, tak jak wtedy, na jej misji na jounina, gdy widziała umierającego Sasuke. I choć zaraz potem przychodziła otrzeźwiająca umysł myśl, że nic nie będzie inaczej, to dopiero po rozmowie z Naruto wszystko nabrało tak bardzo realnego charakteru.

Kilka razy ktoś pukał do jej drzwi, ale nie otworzyła. Słyszała jakieś głosy, jeden na pewno należał do Ino, ale nie chciała z nikim rozmawiać. Wypiła trochę wina i chciała się przespać. Zapomnieć. I pewnie obudziłaby się dopiero rano, gdyby nie jastrząb pocztowy stukający dziobem w szybę.

Mimo letniej pory zrobiło się już ciemno. Kramy i sklepy były już pozamykane i zwykle mało kto chodził jeszcze po mało uczęszczanych uliczkach, które wybrała, by nie natknąć się na nikogo ze znajomych. Jednak tym razem było inaczej. Im bardziej zbliżała się do centrum wioski, tym więcej widziała ludzi. Najczęściej stali w grupkach i żywo o czymś dyskutowali.

– Mamo, a co teraz będzie? Tata Yuki mówi, że to zdrajca – usłyszała i odwróciła głowę w stronę chłopca, który siedział na schodkach i wyglądał zza drzwi wejściowych jednej z kamienic, najwyraźniej bezczelnie podsłuchując rozmowę dorosłych.

Po chwili jakaś kobieta oderwała się od grupki i pociągnęła go za rękę do środka budynku, krzycząc, że ma iść spać.

Sakura wskoczyła na dach, przyśpieszając tempo. To, co powiedział ten chłopiec... Zdrajca... Przełknęła ciężko, bo to od razu przywodziło skojarzenia. Przecież przez wiele lat tak właśnie mówiono o Sasuke. Po wojnie na każdym rogu słyszała rozmowy, czasem i zajadłe kłótnie, w których właśnie określenie zdrajca przewijało się na przemian z nazwiskiem Uchiha. Dopiero po jakimś czasie – i głównie za wstawiennictwem Naruto – Sasuke stał się osobą akceptowaną w wiosce. Wśród dorosłych oczywiście, bo dzieci, nie mając o niczym pojęcia, od początku były zachwycone jego technikami i umiejętnościami. Ta sytuacja teraz do złudzenia przypominała tą sprzed niecałych dwóch lat, z tym że teraz nie wiedziała, co się dzieje. Oczywiście przyszła jej do głowy pewna myśl, ale szybko odrzuciła ją od siebie. To nie było możliwe. Nie teraz, nie w takich okolicznościach, gdy... Nie, naprawdę wszystko zaczynało jej się kojarzyć z Sasuke. Uznała, że lepiej będzie, gdy ominie główną ulicę i jak najszybciej dotrze do szpitala.

*

W centrum Konohy było tłoczno jak za dnia. Knajpy pękały w szwach, a w Ichiraku wrzało jak w ulu. Zazwyczaj lokale były czynne do późna, ale dzisiaj zanosiło się na to, że pozostaną otwarte przez całą noc, bo ludzi przybywało. Właściciel Ichiraku i jego córka nie dawali już rady z zamówieniami, dlatego kolejka przy barze rosła.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now