Rozdział 66

5.2K 471 263
                                    

Dziękujemy za komentarze i zapraszamy no kolejny rozdział. Miłego czytania:)



Naruto już chciał doskoczyć do budynku, kiedy nagle na jego drodze stanął jakiś mężczyzna. Dopiero po chwili rozpoznał, kim był.

– Już nie masz kogo ratować – mężczyzna odezwał się do nich. – Sasuke Uchiha właśnie przekonał się, jak potężny jest żywioł ognia, którym władał jego klan. Czyż to nie piękne zginąć od własnej broni? – zapytał i rozłożył rękę, śmiejąc się głośno.

Naruto jeszcze raz spojrzał na budynek. Musiał się do niego jak najszybciej dostać. Teraz liczyła się każda sekunda.

Nie bawiąc się w ceregiele, aktywował tryb Kuramy. Podmuch potężnej chakry aż poruszył drzewami. Nawet ogień przez moment zdawał się ugiąć pod jej naporem. Naruto wiedział, że musi zniszczyć lidera za wszelką cenę. Zmiażdży go i zmiecie z powierzchni ziemi, nawet jeżeli ten mężczyzna powinien przeżyć, żeby później Kakashi i wioska się nim zajęli.

Sakura i Hinata, widząc sytuację, chciały same wejść do budynku, ale na ich drodze też stanęli członkowie Korzenia.

Nie mieli wyjścia, znów musieli walczyć. Tylko tym razem determinacja Naruto sięgnęła zenitu. Złożył ręce w pieczęć, a po chwili już nie dziesiątki, jak poprzednio, ale setki klonów wypełniło polanę. Wszystkie emanowały jasnopomarańczową chakrą, której kiedyś ludzie tak bardzo się bali, a która na wojnie uratowała im życie.

– Mylisz się! – krzyknął i nagle wszystkie klony rzuciły się na członków Korzenia.

Hinata aż zatkała usta, a Sakura otworzyła szeroko oczy. Klony, tak jak sam Naruto, miały taki wyraz twarzy, jakiego nie widziały u niego chyba nawet podczas wojny. Wściekłość, strach i determinacja. Zupełnie tak, jak kiedyś, gdy Kyuubi go opętał.

Sakura pamiętała to bardzo dobrze, sama wtedy ucierpiała. Ale nigdy nie miała mu tego za złe. A teraz wiedziała, że to nie Kyuubi, a sam Naruto. To były jego emocje, jego złość.

Naruto walczył jak w jakimś szale. Członkowie Korzenia oczywiście nie pozostawali dłużni, to byli jedni z najlepiej wyszkolonych shinobi. Ciągle stawiali jakieś blokady, to stylu wody, to stylu ziemi, nie chcąc dopuścić go do budynku, ale nawet to okazało się to bezskuteczne. Naruto już sam w sobie był niesamowicie silny, ale wściekły Naruto – nie do pokonania. Kiedy przebił się przez ostatnią blokadę, już na nic nie zwracał uwagi. Ważne było tylko, by uratować Sasuke.

Wpadł do budynku jak burza. Gęsty dym nie tylko utrudniał oddychanie, ale też widoczność. Wąski korytarz prowadził do kilku pomieszczeń, które zaczął gorączkowo przeszukiwać.

– Sasuke! – krzyknął i zakaszlał. Czuł drapanie dymu w gardle. Był tutaj zaledwie chwile, a już ledwo łapał powietrze do płuc. Dym był ostry i... sam nie wiedział, jak powinien go określić, ale coś było nie tak. Kaszlał tak mocno, że musiał przystanąć, żeby złapać powietrze. Nie, nie może pozwolić sobie na postój. Musi jak najszybciej znaleźć Sasuke!

Kiedy otworzył drzwi do kolejnego pomieszczenia, ogień buchnął mu w twarz, a on o mało nie przewrócił się na podłogę. Gdyby nie chakra Kyuubiego, na pewno byłby już poparzony. Znowu zaczął kaszleć. Przetarł załzawione oczy, przez które ledwo co widział. Niestety przed dymem moc Lisa nie mogła go ochronić. W tym pokoju płonęło już niemal wszystko, a ogień zaczął wydostawać się przez wąskie okno na zewnątrz. Strop pokrył się ogień i lada chwila groził zawaleniem. Miał mało czasu.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now