Rozdział 47

6.8K 506 259
                                    

Witam i zapraszam na kolejny rozdział. Po dwóch w bardziej lekkim klimacie wracamy do głównego wątku fabularnego.

Oczywiście jak zawsze dzięki za komentarze i miłego czytania:)


Zdążyli przejść już jakiś kawałek drogi w zupełnym milczeniu, gdy Naruto nagle przystanął. Zupełnie jakby podjął jakąś decyzję.

– Sasuke, czekaj... – Złapał go za rękaw i odwrócił w swoją stronę. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, bo od dłuższej chwili tłukła mu się w głowie myśl, żeby wreszcie wyjaśnić sobie kilka rzeczy, ale gdy ten na niego spojrzał, stracił rezon. – No bo... Jak pójdę na misję, będziesz podlewał moje kaktusy? – wydusił w końcu pierwsze, co ślina przyniosła na język.

– Kaktusy? – zaskoczony Sasuke spojrzał na niego jak na idiotę. – Z tego co wiem, kaktusy wytrzymują długi czas bez podlewania, a ty raczej nie wybierasz się w najbliższym czasie na żadną misję.

– Oj, draniu, niedługo dostanę swoją drużynę i na pewno Kakashi nas gdzieś wyśle.

– Tak, do lasu, szukać zaginionych kotów. Już nie pamiętasz, co sami robiliśmy?

Sasuke westchnął. Im bardziej zbliżał się czas przydziału do drużyn młodych geninów, tym większe miał wątpliwości. Co też go podkusiło. Choć nie, to głupie pytanie. Dobrze wiedział co. Naruto. Jak zwykle. Naruto i chęć rywalizacji z nim. Gdyby wybrał inną ścieżkę kariery, z pewnością znów rozstali by się na dłuższy czas. A tego nie chciał. Już przemęczy się z dzieciakami i pokaże temu młotkowi, że wyszkoli ich szybciej niż on. Oczywiście nie powiedział tego Kakashiemu, gdy wręczał mu jakiś czas temu formularz o przyznanie drużyny. Tym bardziej, że ich Hokage był tak tym zdumiony, że mrugał tylko oczami, będąc pewnym, że coś mu się przywidziało. Dopiero po dłuższej chwili spojrzał na niego pytającym wzrokiem, na co Sasuke tylko wzruszył ramionami. Jasne, mówił już wcześniej, że tak zrobi, ale Kakashi dotąd jakoś mu nie wierzył. Jednak nie zamierzał tłumaczyć swojej decyzji. Tym bardziej, że jedyne wytłumaczenie byłoby... dość dziwne.

– Draniu, co ty gadasz. Zobaczysz, już niedługo będziemy chodzić na misje rangi A! – Naruto roześmiał się i założył ręce za głowę. – Kakashi-sensei wie, że pod moją opieką nic im nie grozi.

– Czasami mam wrażenie, że ty sam potrzebujesz opieki – mruknął Sasuke i ruszył dalej.

– Co żeś powiedział? Sasuke! – wrzasnął Naruto, który jednak to usłyszał i pobiegł za nim. No co jak co, ale nie pozwoli się obrażać. On zaraz pokaże temu zarozumiałemu, wrednemu bucowi, kto tu będzie potrzebował opieki, jak z nim skończy. O tak! Jeszcze będzie go błagał o litość, jak mu skopie tyłek. Albo w sumie... Ten tyłek był bardziej przydatny do innych, zdecydowanie przyjemniejszych rzeczy. Naruto uśmiechnął się sam do siebie. Najpierw podleje kaktusy, a potem... Zadowolony z siebie pobiegł przodem.

Dość szybko dotarli do jego kawalerki, w której, jak zwykle zresztą, panował okropny bałagan. Sasuke musiał uważać, gdzie stawia krok, bo Naruto już się omal nie przewrócił, potykając się o karton po mleku, który, nie wiedzieć czemu, znalazł się w przedpokoju.

– Młotku, to wygląda jak obraz po wojnie – stwierdził, nie wiedząc, czy jest bardziej zaskoczony, rozbawiony czy zniesmaczony tym widokiem.

– Weź się już nie czepiaj, draniu! – burknął Naruto. – Przez tego cholernego Kakashiego nie miałem nawet czasu posprzątać. Musiałem się zrywać o nieludzkich godzinach, a jak wracałem, to nie miałem siły nawet wyrzucić śmieci.

SasuNaru HidenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz