Rozdział 50

7.7K 540 612
                                    

Ostatni rozdział – jubileuszowy, pięćdziesiąty – zostaje dodany tak szybko. Teraz będzie przerwa. Musze to wszystko ogarnąć, bo dalsze rozdziały nawiązują już do jednego wątku, który jeszcze nie do końca jest rozwiązany.

Tak więc, miłego czytania:)


Następnego dnia Sasuke, co było naprawdę wręcz cudem, zaoferował swoją pomoc w wyborze nowego łóżka, ale Naruto nawet nie chciał o tym słyszeć. Po wczorajszym dniu i sytuacji z Saiem, wolał to załatwić sam. Szybko i najlepiej z samego rana, jak jeszcze w sklepach nie było tłoku. I tak dobrze, że padał deszcz. Im mniej osób, tym mniejsza szansa, że wpadnie na kogoś ze znajomych. W końcu Sasuke wymusił na nim wczoraj kupno podwójnego łóżka, a to na pewno wzbudziłoby czyjeś zainteresowanie. Bo mieszkał sam, nie miał dziewczyny, więc niby po co mu takie było? I jak miałby to niby wyjaśnić? Że księciu Sasuke jest zbyt niewygodnie, kiedy śpią we dwójkę na wąskim tapczanie? Taaa...

– Naruto? – usłyszał za plecami i obejrzał się. Sakura! O kurczę, dobrze, że złapała go na ulicy, a nie przed meblowym. Znając ją, uparłaby się i pewnie chciałaby doradzić w zakupie. Kiedy wcześniej meblował kawalerkę, nie odpuściła, twierdząc, że potrzebuje kobiecej ręki, a on musiał wykazać się wtedy naprawdę dużą asertywnością, bo oboje mieli skrajnie różne gusta. Choć akurat kaktus, który mu kupiła był bardzo ładny i sam później dokupił jeszcze dwa.

– Sakura-chan! Pewnie idziesz do szpitala! – zaśmiał się i poczochrał ręką mokre włosy, modląc się w duchy, żeby tak rzeczywiście było. W końcu nie miał czasu, zaraz po sklepach zacznie kręcić się coraz więcej ludzi.

– Właściwie to nie... – Sakura, choć jeszcze ją trochę mdliło po wczoraj i miała kaca, spojrzała uważnie na jego poobijaną twarz i wciągnęła go pod jakiś daszek.

Naruto zachowywał się trochę dziwnie. Poza tym był sam. Bez Sasuke. A to było jeszcze bardziej dziwne. Czyżby się wczoraj tak pokłócili, że aż tak pobili? Bo po zwykłych treningach Naruto raczej nie chodził z podbitym okiem i siniakami na twarzy.

– A ty gdzie idziesz? – zapytała.

– A... tak wiesz... Przejść się wyszedłem...

– W tym deszczu? – Sakura uniosła brwi. Owszem, wiedziała, że Naruto z Sasuke nie raz i nie dwa trenowali nawet podczas burzy, ale spacer przy takiej pogodzie? – Mam nadzieję, że na ślubie będzie słonecznie – zamyśliła się i spojrzała w niebo. Teraz była idealna okazja, żeby z nim pogadać. W końcu ani on nie zaprosił jeszcze Hinaty, ani Sasuke jej. – Słuchaj, Naruto... – zaczęła splatając nieco nerwowo dłonie.

Po wczorajszej rozmowie z dziewczynami uznała, że po prostu musi działać. W normalnych warunkach powiedziałaby wszystko wprost, ale tym razem... Ta sprawa była bardzo delikatna i nie chciała go spłoszyć. W końcu Naruto zawsze reagował bardzo impulsywnie i była pewna, że jak powie mu bez ogródek, żeby w końcu zaprosił Hinatę na wesele, to pewnie zacznie machać rękami i gadać coś bez ładu i składu. No niestety, jej najlepszy przyjaciel naprawdę chyba jeszcze nie dorósł do tych spraw...

– A wiesz, Sakura... – Naruto nagle zapaliła się w głowie ostrzegawcza lampka. W końcu kilka dni temu Shikamaru ostrzegł ich, że dziewczyny spróbują wpłynąć właśnie na niego i jakoś go przekonać. – Ja sobie coś przypomniałem... To do później...

Sakura tylko zamrugała oczami, chcąc coś powiedzieć, ale jego już nie było.

Naruto odetchnął z ulgą, wchodząc w końcu do sklepu. Na ulicach nie było dużo ludzi, ale deszcz padał coraz słabiej, więc pewnie zaraz powychodzą z domów. Musiał po prostu wybrać coś na szybko, zapłacić i po wszystkim. Prychnął, przypominając sobie kpiący uśmieszek Sasuke, kiedy pytał, czy nie iść z nim. Jasne. Dwóch facetów wybierających łóżko. Na pewno nikogo by to nie zdziwiło.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now