sweet dreams

1.4K 78 2
                                    

" nie mogę tego zrobić Alan. Idę do domu, dobranoc"
napisałam krótkiego sms'a idąc z przyjaciółmi w stronę naszego osiedla. Nie mogłam się z nim przespać, nie byłam na to gotowa, a on nie mógł tego ode mnie wymagać.

"Źle mnie zrozumiałaś, chciałem tylko spędzić z tobą czas. We dwoje"

Nic już mu nie odpisałam, sama nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
- coś się stało panienko?- Zaśmiał się Mark, który wisiał zawieszony na ramiemiu Josh'a. Serio, chyba jeszcze nigdy nie był tak nawalony. Jakimś cudem udało nam się dopłynąć spowrotem do portu nie powodując przy tym żadnego wypadku ani nic z tych rzeczy. Issac okazał się całkiem porządnym kolesiem i nie tknął nawet łyka alkoholu przez całą imprezę, wiedział bowiem że nad ranem będzie musiał nas bezpiecznie odstawić na wybrzeże.
- nic Mark nic- westchnęłam tylko chowając telefon do kieszeni.
- pokłóciłaś się z Chłopakiem?- czknął Mark
I wszyscy spojrzeli na mnie oczekując odpowiedzi.
- co takiego? Nie czemu?- zaśmiałam się znowu
- jakaś niemrawa jesteś- zauważyła Stella a ja tylko lekko się uśmiechnęłam. Wszystko było nie tak jak trzeba.

- co robimy? Jest czwarta, opłaca nam się wracać do domów? - spytałam zmieniając temat
- a gdzie mamy iść? - całkowicie zapomniałam o obecności Marry. Westchnęłam
- mam pewien pomysł- powiedziałam pokazując im kluczyki. Nic im one nie mówiły, ale ja wiedziałam, że pomimo dość nieciekawej godziny spodoba im się ten pomysł.

- za mną!- pokierowałam ich w całkiem inną stronę niż szliśmy do tej pory.
- dokąd właściwie idziemy?- spytał Mark. Tak on na prawdę musi wytrzeźwieć zanim zobaczą go jego starsi. A ja po prostu chciałam nie myśleć o tym wszystkim, o Alanie i tej całej chorej sytuacji oraz o domu i o piekle jakie się rozpęta jak tylko wrócę... chociaż nadal mam cichą nadzieję, że nawet nie zauważyli, że mnie nie ma.
Szliśmy dalej aż zatrzymaliśmy się pod dobrze znanym miejscem.
- chciałaś iść do klubu?- wypalił Josh gdy zobaczyli budynek przed którym się znajdowaliśmy
- już wyjaśniam. Hulk wyjechał na kilka dni w delegację czy coś takiego i dał klucze do tego miejsca mojej starszej. Biorąc klucze od jachtu zwędziłam i te- wyjaśniłam krótko a oni dalej na mnie dziwnie patrzyli.
- serio? Cały klub tylko dla nas?- zdziwił się Josh
-wchodzimy?- spytałam
- przecież to nielegalne- zauważyła Marry.
- nielegalne jest wchodzenie do obcego miejsca a ja mam klucz a właściciel jest moi wujkiem-
- ma racje. Musimy tam wejść- Niall cieszył się jak dziecko więc już po chwili siedzieliśmy w środku na naszych ulubionych miejscach, tylko, że tym razem nie musieliśmy się wcale martwić czy będą wolne. Klub w tym wydaniu wydał mi się trochę straszny. Taka cisza nie pasowała do tego miejsca ani trochę, dlatego już po chwili nasz spec ( pijany ale nadal spec) podłączył się pod sprzęt i puścił nam z głośników muzyke. I mimo że powoli zaczynało świtać impreza rozkręcała się od nowa a po ósmym kieliszku nawet Marry przestała mi przeszkadzać.

Dobrze, że wszędzie pełno było jakiś kanap i sof więc każdy znalazł sobie jakieś miejsce i po prostu na nim zasnął.  Nie wiem gdzie akurat zasnęłam ja, wiem tylko, że mogłam wybrać jakieś bardziej miękkie posłanie.

***
Dryn dryn dryn dryn i tak bez końca
- możecie mi powiedzieć co za debil ustawił budzik na niedzielę? - warknęłam
- to twój telefon Holi- wysapał Josh. Mój telefon? A gdzie my w ogóle jesteśmy i czemu głowa tak bardzo boli. Odebrałam nie sprawdzając nawet kto to.
- halo?-
- Hope błagam powiedz, że nie jesteście teraz w moim klubie- to był Hulk a ja aż usiadłam.
- co się stało? - spytałam
- w nocy ktoś widział jak grupka ludzi wchodzi do klubu. Wezwali policję i powiadomili mnie- powiedział a ja tak po prostu się rozłączyłam
- spadamy!- krzyknęłam budząc wszystkich- serio wstawajcie zaraz tu będzie policja!- i tyle wystarczyło by ich dobudzić. Teraz dopiero zauważyłam że nie ma już z nami Marry. Kiedy poszła? To ona wezwała policję?  Po co?
- idźcie już a ja to ogarnę-
- ale...- zaczęła Stella
- bez ale... spadajcie!- warknęłam a oni na szczęście posłuchali i wyszli.
- musimy pogadać - znieruchomiałam
- Niall? Akurat teraz? Zaraz nas zamkną- i chciałam go wyminąć lecz ten złapał mnie za nadgarstek
- nie ignoruj mnie błagam.  Udawajmy, że nic się nie stało ,ale mnie nie olewaj-
- gdzie Marry?- spytałam
- przestało mnie to interesować- przyznał a ja spojrzałam na niego zdziwiona
- przecież ci na niej zależy-
- zależy ale ostatnio tylko się kłócimy -
- o proszę jak w prawdziwym małżeństwie- zażartowałam
- to nie śmieszne.  Ona ma schize na twoim punkcie. Twierdzi że ja ciągle o tobie gadam, myślę i w ogóle że cały świat kręci się w okół ciebie-
- no przecież kręci - znowu się zaśmiałam a on tym razem ze mną.  Brakowało mi tego. Brakowało mi Niall'a.
- brakuje mi ciebie Hope- co to ma być?  Czyta mi w myślach czy co? I tak po prostu przyciągnął mnie do siebie i przytulił
- po prostu już tyle o mnie nie myśl- zaśmiałam się
- muszę spadać i jej poszukać -
-taaa... ja też muszę iść do Alana
- on jest jakiś dziwny Hope-
- nie zaczynaj- powiedziałam i wyszliśmy z klubu i już wiedzieliśmy że mamy kłopoty. Serio, co było gorsze od policji? Luke i Matt, nasi ojcowie, którzy patrzyli na nas jakby chcieli nas zabić. 
- świetnie- skomentowałam tylko a oni do nas podeszli.

- co wy sobie myśleliście!- krzyknął od razu mój ojciec. No tak po kimś przecież jestem nerwowa.
- rany nic się przecież nie stało- zauważyłam
- nic? Włamaliście się do klubu! Hulk w ostatniej chwili odwołał policję- ojciec Niall'a tym razem nie był już taki spokojny.
- to moja wina- powiedział Niall
- nie prawda- powiedziałam od razu
- prawda-
- nie prawda- zaczęliśmy się kłócić
- spokój! Wsiadajcie do auta. Porozmawiamy w domu! - warknął ojciec i wiedziałam że tym razem nam się nie upiecze.

***
- co wam przyszło do głowy- ciocia Hana była załamana
- to była zwykła zabawa mamo- Niall dalej stał jakby nie wzruszony
- to było włamanie- warknął Matt.
- jaką mamy karę? - spytałam
- Hulk wymyśli wam coś odpowiedniego. Byliście tam sami?- spytał tato
- no tak- odpowiedziałam
- co robiliście sami w zamkniętym klubie? - spytał ojciec. O kurwa! Czy on podejrzewa że ja i Niall? Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- a co się robi w klubach?- spytałam ojca
- tańczyliśmy- odpowiedział Niall a ja pomimo tego, że na prawdę nie chciałam wybuchnęłam śmiechem.
- to was śmieszy? - mojej matce też nie było do śmiechu. 
- oj dajcie spokój przecież nic takiego się nie stało- powiedziałam chcąc jak najszybciej położyłć się do własnego łóżka.
-piliście alkohol- wtrącił mój ojciec
- nie pierwszy raz- zauważył Niall, a mi znowu zachciało się śmiać.
- gdzie jest Hulk? Już dawno powinien tu być- warknął wujek Matt i wtedy do naszego domu wszedł Hulk. Nigdy nie widziałam go tak poważnego. Był nieźle zdenerwowany. Dopiero teraz do mnie dotarło, że na prawdę mamy kłopoty. 

- co wy sobie myśleliście u licha? Trzeba było poprosić, zawsze bym wam pomógł i pozwolił- wujek był spokojny, ale po jego minie widziałam że tym razem nie ma żartów. 
- to nie wina Niall'a ja zabrałam klucze- przyznałam
- moja i tylko moja. Hope chciała mi tylko pomóc - przyznał Niall. Co on pieprzy?
- pomóc? - zdziwili się wszyscy
- chciałem się oświadczyć Marry- przyznał a mi szczęka opadła prawie do samej ziemi.

Zostaw mnie (PM3)Where stories live. Discover now