2-47

997 53 22
                                    

- jak to nie żyje?! - krzyczałam chyba na cały szpital
- przykro mi Panno Abyss, chłopca nie udało się uratować - powiedziała położna i przysunęła mi do łóżka inkubator z piękną niebiesko oką blondyneczką.
- chce zobaczyć mojego syna! Zróbcie coś! Ratujcie go!- krzyknęłam tak bardzo, że mała zaczęła płakać, a pielęgniarka wywiozła ją z sali
- gdzie ją zabieracie?-
- jej płuca nie pracują jak należy, musimy podłączyć ją do aparatury- powiedziała kobieta-proszę się nie martwić to normalne przy tak małym noworodku-
- chce zobaczyć syna-domagałam się, a ona pomogła mi wstać i podejść do malutkiej wanienki? Czegoś w tym rodzaju. Pod bialutkim jak śnieg prześcieradłem leżało moje martwe dziecko. Mój syn. Tak bardzo podobny do Niall'a, moje ukochane maleństwo.
- ratujcie go, błagam- z moich oczu wyleciał strumień łez
- przykro mi. On nie żyje już kilka godzin, potrzebna będzie zgoda na sekcje zwłok, by dowiedzieć się dokładnie co było przyczyną zgonu. Musi też podpisać Pani papiery dotyczące zgonu i powiadomić zakład pogrzebowy by zaczęli przygotowywać pogrzeb. Bardzo Pani współczuję- powiedziała kobieta- musi się Pani położyć, musi dokładnie wyczyścić ranę i założyć opatrunek na zszycie- dodała

Przez kilka następnych dni żyłam jak robot. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo może boleć śmierć kogoś bliskiego. Załatwianie papierów, by przewieźć maluszka do innego kraju też było nie lada wyczynem. Nie chciałam aby grób mojego syna był w Szwajcarii... mieli mi tu pomóc. Miałam wrócić z dwójką maluchów do domu. Zalatwiłam wszystkie potrzebne dokumenty ale mimo wszystko musiałam czekać, aż stan małej będzie na tyle dobry by mogła lecieć samolotem,w końcu była wcześniakiem.

Gdy w końcu znałam wyniki sekcji mojej fasolki, a córce nic nie groziło wsiadłam na pokład samolotu.

Siedziałam już na pokładzie samolotu a w chuście na moim brzuchu spała Elena. Można by stwierdzić, że imię dość obciachowe ale tak nazywała się moja prababcia. I Zawsze można je skracać na El albo po prostu na Lena. Malutka była bardzo grzeczna, prawie wcale nie płakała chyba że była na prawdę bardzo głodna.

Nie mogłam wrócić z nią do domu rodziców. Nie byłam gotowa ale z drugiej strony, na prawdę nie chciałam być teraz sama, więc po kilku godzinnym locie stałam teraz z walizką i córką w chuście przed domem rodzinnym. Jutro miał odbyć się pogrzeb mojego maleństwa,a ja na prawdę nie byłam na to ani trochę gotowa.

Zapukałam, a drzwi otworzyła mi mama i po prostu stała i patrzyła to na mnie to na małą. Nic nie mówiła ciągle się tylko patrzyła
- nie wpuścisz nas?- spytałam
- dlatego wyjechałaś- wpuściła nas do środka
- zostanę tylko na kilka dni-powiedziałam i wtedy dopiero zauważyłam ojca. Stał i patrzył na mnie bez słowa. Zaraz sie zacznie...
- to ... twoja? Moja? Jestem dziadkiem?- spytał nagle całkowicie mnie zaskakując i podszedł do mnie przytulając mnie
- czemu nam nie powiedziałaś?- spytała mama
- ciąża była zagrożona. Leżałam w klinice ratującej ciążę. Po co mieliście się martwić te kilka miesięcy?-spytałam
- jak ma na imię?- ojciec stał jak zaczarowany
- Elena -powiedziałam
-Lenka..jak pięknie - zauważył
- porozmawiamy później dobrze? Muszę się położyć i przede wszystkim ją przebrać-

Minęłam na schodach swoich braci ale byli w za wielkim szoku by powiedzieć mi choćby "cześć " więc poszłam do siebie.

Josh

Nicole wyrzuciła Niall'a z małą Emmą z domu więc już kilka tygodni chłopak mieszka ze mną. Uwielbiam te małą i wcale mi nie przeszkadzają, jednak powinien się wreszcie na którąś zdecydować.

Zostaw mnie (PM3)Where stories live. Discover now