*

Sasuke, mimo że tak naprawdę mógł wracać już dzień wcześniej, zatrzymała sprawa zwojów. Poprosił o to, aby mógł je ze sobą zabrać, jako że jedyny umiał je odczytać. Rada Starszych Wioski Piasku na początku stanowczo odmówiła, ale w końcu, po wielu rozmowach, także z udziałem Kakashiego na telekonferencji, stanęło na tym, że Suna zatrzymają tablice, a Konoha dostanie zwoje. Zarówno Gaara jak i pozostali wiedzieli, że bez Sasuke nie udałoby się im nic odczytać, więc poszli na kompromis. Nikt nie miał pewności, czy członek klanu Uchiha i jego techniki oczne nie będą im niezbędne w przyszłości, tym bardziej, że po tym znalezisku zamierzali gruntownie przeszukać okolicę.

Sasuke ani słowem nie wspomniał o technice, która była opisana na zwojach. W raporcie napisał, że dotyczyły one historii Kaguyi i jej synów: Hamury i Hagoromo – czyli Mędrca Sześciu Ścieżek. Oczywiście musiał wymyślić dobry argument, dlaczego zależy mu na tych zwojach, więc żeby zabrzmieć wiarygodnie, powiedział po prostu, że ma to dla niego i Naruto wartość historyczną, ponieważ osobiście spotkali Mędrca i każdy z nich był jakiś sposób reinkarnacją jego synów. Sasuke dobrze wiedział, co robi, używając argumentu „Naruto" w obecności Gaary. Wiedział, że jeżeli powie, że jemu też na tym zależy, ten w końcu się zgodzi i przekona resztę.

I się nie pomylił, dlatego też następnego dnia rano wyruszyli z Sakurą w drogę powrotną. Ze zwojami w plecaku.

*

Naruto już od godziny siedział na drzewie niedaleko bramy zachodniej. Wiedział, że Sasuke i Sakura będą zaraz wracać. Poza tym miał już dosyć malowania. To było tak nudne i monotonne, że chwilami szlag go trafiał, ale hamował się. Kakashiemu raczej nie spodobałby się widok jego domu potraktowanego Rasenganem. Albo kilkoma Rasenganami, bo jak już miał brać się za rozwalanie czegoś, to na serio. Naruto wszystko zawsze robił na serio. A teraz na serio zaczynał się niecierpliwić. Sasuke się spóźniał! A przynajmniej tak mu się wydawało, bo zbyt długo go nie widział. Nawet nie zauważył, że z tego wszystkiego zaczął kunaiem odłupywać korę drzewa. No gdzie ten drań?!

Sasuke, widząc, że zbliżają się do Konohy, uśmiechnął się lekko. Starał się narzucić szybkie tempo, ale rana w boku, mimo że już zasklepiona, przy gwałtowniejszych ruchach jeszcze dawała o sobie znać. Nie mówił o tym Sakurze, bo zaraz zaczęłaby się za bardzo interesować, a to przecież było nic. Po prostu jego organizm potrzebował trochę czasu, żeby się całkowicie z tym uporać. Zaciskał więc zęby i się nie odzywał, bo w przeciwnym razie zmusiłaby go do odpoczynku co kilka godzin, a on chciał po prostu wrócić do domu.

Widział już bramę wejściową Konohy, gdy nagle został zaatakowany. Jeden, potem drugi Shuriken śmignął mu przed twarzą, ale oba zdołał odbić. Był tak zaskoczony tym nagłym atakiem w miejscu, gdzie raczej żaden przeciwnik nie odważyłby się ujawnić, że dopiero po chwili dostrzegł i poczuł, jak ktoś skacze na niego z góry, powalając na ziemie.

– Mam cię! – Krzyknął Naruto i uśmiechnął się szeroko, siedząc na jego biodrach i opierając ręce po obu stronach głowy. Sasuke zauważył, że jego twarz była ubrudzona jakąś dziwną białą substancją. – Widzisz, mówiłem, że zawsze cię pokonam, bo... – Naruto zająknął się i nie dokończył, gdy zobaczył wzrok Sasuke. Śmiech zamarł mu w gardle, bo... To była chwila. Sekunda, w której poczuł, że jak nic na świecie chciałby teraz go złapać za te czarne kudły i pocałować. Tak cholernie za nim tęsknił...

– Naruto, ty idioto, on był ranny! Złaź z niego natychmiast, to nie jest wasz trening! – krzyknęła Sakura. Dobrze wiedziała, że Sasuke będzie odczuwał skutki tej rany jeszcze kilka dni. Znała się na tym, w końcu była jednym z najlepszych medycznych ninja. Sasuke nie miał chakry Kyuubiego, która by mu pomogła. Owszem, rana nie stanowiła już żadnego zagrożenia, ale przy silnym nacisku czy skurczu mięśni była fizycznie odczuwalna. Widziała to podczas ich podróży, ale wolała się nie odzywać.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now