Rozdział 20 - Pełnia

Start from the beginning
                                    

~ * ~

W końcu rozpoczęły się egzaminy i nienaturalna cisza ogarnęła zamek. W poniedziałek mieliśmy transmutację, a naszym zadaniem było zamienić dzbanek od herbaty w żółwia błotnego. Przez cały stres zamiast żółwia błotnego wyszedł mi żółw morski, ale w duchu liczyłam na to, że dostanę wystarczającą ilość punktów na zaliczenie. Przecież żółw to żółw, prawda?

Po pośpiesznie zjedzonym śniadaniu udaliśmy się do sali Flitwicka na egzamin z zaklęć. Sprawdzana była nasza umiejętność rzucania zaklęcia rozweselającego. Po pamiętnym incydencie z Semusem wiedziałam czego nie robić i poszło mi znakomicie.

Po obiedzie mieliśmy chwilę przerwy przed egzaminem z opieki nad magicznymi stworzeniami, eliksirów i astronomii. Każdy wziął się za powtarzanie różnych wiadomości. Odpuściłam sobie powtarzanie na opiekę, ponieważ jest to jeden z moich ulubionych przedmiotów i wiem bardzo dużo na temat magicznych zwierząt. Skupiłam się bardziej na powtórce do eliksirów, gdyż chciałam zdobyć najwyższą ocenę i na powtórce z astronomii.

Gdy nadszedł czas egzaminu, poczułam lekki zawód, gdy Hagrid przydzielił każdemu gumochłona i powiedział nam, że jeśli pozostanie on żywy przez godzinę, to zaliczymy egzamin. Jako że te zwierzęta mają się najlepiej, jak zostawi się je w spokoju, był to najłatwiejszy egzamin. Liczyłam na coś ciekawszego, ale nie ma co narzekać.

— Dziobek markotnieje — powiedział nam gajowy, pochylając się nad naszym stołem i udając, że sprawdza, czy gumochłon Harry'ego nadal żyje. — Za długo siedzi zamknięty. No, ale pojutrze już wszystko będzie jasne... albo wte, albo wewte...

— Jeżeli zapadnie na niego wyrok, to sama tu przyjdę i go uwolnię — burknęłam pod nosem, gdy Hagrid odszedł sprawdzić, jak radzą sobie inni.

Na eliksirach mieliśmy uwarzyć eliksir powodujący chaos w głowie, czyli tak jak zapowiedział Snape. Zaczęłam robić wszystko, jak na zajęciach: zagotowałam wodę z lubczykiem, po czym ostudziłam kociołek do temperatury pokojowej. Energicznym ruchem wrzuciłam do środka kichawiec i ponownie doprowadziłam do wrzenia wodę w kociołku. Zamieszałam pięć razy w lewo i pięć razy w prawo, a na końcu delikatnie włożyłam do środka posiatkowaną warzuchę i poczekałam chwilę. Mikstura zmieniła kolor na jasnozielony, a na jej powierzchni zaczęły unosić się zielone bąble.

Eliksir wyszedł mi perfekcyjnie, co skwitował profesor Snape, gdy stanął przy moim stanowisku, zapisując w notesie maksymalną ilość punktów, nie wyrażając przy tym żadnych emocji.

O północy poszliśmy na egzamin z astronomii na najwyższej wieży, a w środę przed południem zaczął się test z historii magii, który zawaliłam. Bardzo dużo dat zapomniałam, a niektóre wydarzenia całkiem mi się pomieszały.

— A mówiłam, żebyś się pouczyła! — powiedziała Hermiona, gdy byliśmy w drodze na egzamin z zielarstwa.

— Przecież się uczyłam! — żachnęłam się. — Poza tym, poszłoby mi lepiej, gdyby było więcej zamkniętych pytań. Tylko potwór daje tyle otwartych...
W złym humorze zaczęłam test z zielarstwa, który też nie poszedł mi najlepiej.

Przed ostatnim egzaminem, w czwartek przed południem, była obrona przed czarną magią. Profesor Lupin wymyślił nam zupełnie niezwykły sprawdzian: tor przeszkód na wolnym powietrzu. Musieliśmy przebrnąć przez sadzawkę, w której urywał się druzgotek, pokonać kilka wykrotów pełnych czerwonych kapturków, przejść krętą ścieżką przez bagno, ignorując mylącego drogę zwodnika i wleźć do dziupli w starym pniu, by stoczyć walkę z boginem.

— Wspaniale, Camille! — mruknął Lupin, gdy pokonałam ostatnią przeszkodę. — Najwyższa ocena! Jesteś na równi z Harrym!

Podeszłam do przyjaciół i przybiłam piątkę z Potterem, po czym czekaliśmy na kolej Rona i Hermiony, ciekawi, jak sobie poradzą. Weasley radził sobie nieźle, póki nie doszedł do zwodnika, któremu udało się wciągnąć go w bagno. Granger bez przeszkód dotarła do pnia, ale już po chwili wyskoczyła z niego z wrzaskiem.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now